...ale rzecz w tym, że seria M jest już dość, hmm, zasłużona i dobrze znana z wielu testów, a pod koniec zeszłego roku wprowadzono zupełnie nową, niskobudżetową linię Mv, z której można by przedstawić model Mv8 - pod pewnym względem jeszcze bardziej atrakcyjny od M33i, bo wyposażony w układ symetryczny z dwoma głośnikami nisko-średniotonowymi.
Może jednak dystrybutor wie coś, czego my nie wiemy (jest tak w zasadzie zawsze, w rewanżu my często wiemy to, o czym dystrybutor dowiaduje się dopiero z testu, i wtedy jesteśmy kwita) albo kupił cały kontenerowiec Mission M33i, albo obiecał producentowi, że wkrótce to zrobi, albo... wspomnianych Mv wciąż nie ma na stronie www.mission.co.uk, co znowu znaczyć może wiele różnych rzeczy... Rzeczywiście, lepiej wrócić na pewny grunt znanej od lat serii M.
Mission M33i są w tym gronie najskromniejsze, ale przecież to grupa konstrukcji wolnostojących - Miszynki wyglądałyby wręcz imponująco na tle modeli podstawkowych, których za 2000 zł jest bardzo wiele. M33i dzieli zresztą z podstawkową konstrukcją M32i ten sam układ głośnikowy.
Zastosowanie większej obudowy pozwala optymalnie dostroić bas, osiągnąć niższą częstotliwość graniczną i dobrą odpowiedź impulsową, jednak jak się okazuje, w tym celu nie była potrzebna aż taka kubatura, jaką wyznacza cała bryła Mission M33i - dlatego jej dolna część jest oddzielona przegrodą i niewykorzystana, chociaż można ją zasypać piaskiem lub innym balastem; dostęp zapewnia duży otwór na tylnej ściance, zamknięty dużym plastikowym kapslem.
Tłumaczy to, dlaczego gniazdo przyłączeniowe znalazło się tak wysoko (żeby przewody nie musiały przechodzić przez przegrodę) - co jest mało wygodne ze względu na zwisające kable, chociaż trochę przypomina niektóre szanowane konstrukcje, np. Pro-Aca (tam jednak gniazdo znajduje się na wysokości głośnika, bo przez jego otwór wkładana jest zwrotnica zmontowana na płytce drukowanej, a jej ścieżki przykręcane bezpośrednio do trzpieni). Tutaj zwrotnica też jest zainstalowana bezpośrednio do zacisków, ale całość wkładana jest przez otwór gniazda.
Mission M33i - bas-refleks
Otwór bas-refleks znajduje się na tylnej ściance, lecz ulokowany jest na tyle wysoko, że wychodzące z niego ciśnienie dość szybko się rozproszy, nawet przy ustawieniu blisko ściany. Dzięki usunięciu otworu z frontu, wygląda on bardzo szykownie: chociaż seria M liczy sobie już wiele lat, to wciąż może imponować klasą - oryginalnym wzornictwem i jakością wykonania.
W dużej mierze jest to styl wspólny dla wszystkich Mission, na który składa się wybrzuszony front, co jest również zaletą akustyczną, i odwrócony układ przetworników, z wysokotonowym przytulonym do nisko-średniotonowego za pomocą wspólnej obręczy, dopasowanej do profilu frontu.
Mission M33i - membran i głośniki
Ciekawą cechą konstrukcji serii M jest też wklęsła membrana głośnika niskośredniotonowego, wykonana z celulozy wzmacnianej włóknami syntetycznymi. Uroku dodają dwie cienkie pionowe linie na froncie, cokół kontynuujący obrys obudowy, a nawet maskownica.
Mission M33i wyglądają bardzo przyjemnie, choć nie imponująco. Są na to zwyczajnie - zbyt małe. Producent oferuje aż sześć wersji kolorystycznych - winylowe imitacje palisandru, wiśni, buku, orzecha a także folię czarną i srebrną.
Odwrócona konfiguracja głośników, charakterystyczna dla prawie wszystkich konstrukcji Mission (poza układami symetrycznymi, gdzie zawsze jeden z głośników nisko-średniotonowych musi znaleźć się powyżej wysokotonowego) producent tłumaczy dążeniem do "wyrównania czasowego" - ustaleniem podobnych odległości od obydwu przetworników do słuchacza.
Niezależnie od ewentualnej dyskusji o konieczności takiego zabiegu: o ile w przypadku niskich Mission M33i układ odwrócony zbliża nas do tak określonego celu, to w większych modelach serii M, w których głośnik średniotonowy znajduje się już wyżej słuchacza, takie odwrócenie wcale nie służy osiągnięciu zakładanego celu.
Odsłuch
Nietypowa, odwrócona konfiguracja głośników, w której wysokotonowy znajduje się nieco niżej niż zwykle, przy odsłuchu z odległości ok. 3 metrów nie powoduje żadnej nienaturalności, obniżenia sceny.
Mission M33i grają dźwiękiem bardzo homogenicznym, skupionym, z podkreśleniem tonów średnich, które wykazują się dobrą plastycznością i żywością, chociaż ich górny podzakres wydaje się już wycofany. Stąd wokale są mocne i jednocześnie lekko nosowe, nasycone i nieagresywne.
Czuć dobry wewnętrzny puls, bez mocnego wybijania rytmu - niskie tony są dalekie od porywczości i napastliwości, mają substancję, niezłe rozciągnięcie, zróżnicowanie, ładną barwę, jednak w dynamice są powściągliwe; ich charakter zostanie przez większość odebrany jako po prostu przyjemny, mało efektowny w pierwszej chwili, komfortowy na dłuższą metę.
Ostatecznie balans tonalny jest lekko przesunięty w stronę niskich częstotliwości, bo wysokie tony są grzeczniejsze, pastelowe, popielate, w roli towarzyszącej.
O zaciemnieniu jeszcze bym nie wspominał, bowiem podejrzewam, że poziom wysokich tonów na osi głównej jest nawet podobny jak w pozostałej części pasma, tyle że dominująca wśród ogółu kolumn tendencja do lekkiego eksponowania tego zakresu ustawia Mission M33i po drugiej stronie granicy, dzielącej "rozjaśnione" od "nierozjaśnionych".
Przy takim kształcie charakterystyki i wspomnianej spójności, trzeba specjalnie docenić swoistą lekkość i swobodę grania; trudno mi wyjaśnić, w jaki sposób łączy się to ze spokojem i łagodnością, ale taki zestaw prozaicznych, a przecież miłych cech, dostajemy w komplecie.
Nie zagrają potężnie, lecz tworzą dźwięk obfity, z dobrą głębią i stabilnymi pozycjami źródeł na pierwszym planie. Nie należy ich doprowadzać do wysokich poziomów wysterowania, bo tracą swoją charyzmę, nikt chyba jednak nie kupuje tak wyglądających kolumn dla obsługi imprez.
Mission M33i z jednej strony mogą spodobać się zupełnie przypadkowym słuchaczom, z drugiej - noszą w sobie wiele z tradycyjnego brytyjskiego stylu, cenionego wśród audiofilów, którego nie ma już w C7 KEF-a ani BR5i Monitor Audio.
To nie są rozstrzygnięcia w bezwzględnej skali lepsze-gorsze, ale na pocieszenie możemy przynajmniej wskazać wyraźnie różne style. A seria M potwierdza swoją dobrą kondycję - testujemy z niej już czwarty model, który sprawił się co najmniej dobrze.
Niebagatelną zaletą pozostaje też wygląd - podczas patrzenia i słuchania brzmienie i design tworzą harmonijną, elegancką, dyskretną całość. To zespoły głośnikowe formalnie i praktycznie wolnostojące, ale ideowo z pogranicza podłogowych i podstawkowych.
Andrzej Kisiel