Jakież oklepane jest to SE... A jednak nie do końca - chociaż sam skrót natychmiast kojarzy się z banalnym Special Edition, producent tłumaczy go inaczej i w zgodzie ze swoim "koncertowym powołaniem" - Symphony Edition. Jak zwał, tak zwał, bo trudno się przecież spodziewać, ani nie próbuje tego wmawiać producent, że wersja ta zdecydowanie lepiej nadaje się do odtwarzania symfoniki...
Nazywa się jednak ładnie, zwłaszcza w całym brzmieniu - Haydn Grand Symphonic Edition. Wiedeński przepych. Skądinąd produkty firmy mają do tego prawo - wyglądają słodko i nobliwie zarazem; firmowe wzornictwo, chociaż nie jest rewolucyjne, ma dostatecznie wiele własnego charakteru, a ponieważ jest od wielu lat kultywowane w serii Concert Grand bez większych zmian, więc stało się już dobrze rozpoznawalne. Konfi guracje głośników nie są specyficzne, lecz obudowy mają swój sznyt.
Wyjątkowe jest pokrywanie naturalnego forniru większą niż zwykle (przez innych producentów) liczbą warstw lakieru, w wyniku czego pojawia się efekt lekkiej politury - subtelnie różny od lakierowania na wysoki połysk. Typowe dla firmy jest podobne wykonanie i łączenie z korpusem tylnej i przedniej ścianki - z zachowaniem delikatnej, widocznej z boku dylatacji i zaokrągleniem wszystkich krawędzi.
Zasadniczo obudowy są prostopadłościennymi skrzynkami, które nigdy się nie zmieniły, nie "powyginały", i dzisiaj, przy postępach, jakie zrobiła konkurencja, nie są już tak wyjątkowe, jak były niegdyś, lecz wciąż są urocze i właśnie... takie wiedeńskie. Firma słusznie podkreśla, że kolumny Vienna Acoutics wciąż są nie tylko projektowane, ale i produkowane w macierzystej fabryce, czyli w Wiedniu.
Coraz więcej europejskich "siedzib" różnych znanych przedsiębiorstw działa tylko wirtualnie, w przestrzeni marketingowej, niektóre istnieją realnie, ale tylko przyjmują wycieczki dziennikarzy, którzy mają się przekonać na własne oczy... i przekonują się, że niczego już tam nie produkują. A czy projektują… skoro wszyscy (kilku) projektanci zajmują się oprowadzaniem redaktorów, to trudno być i tego pewnym... Vienna Acoustics nie zaprasza, ale zapewnia, że u niej nadal wszystko po staremu, czyli po europejsku.
To firma niewielka, nie dysponuje więc dużą gamą wyłącznie własnych, niespotykanych nigdzie indziej poważnych innowacji w zakresie samych przetworników, które wymagają większego zaplecza i inwestycji; stara się jednak, jak może.
Najbardziej frapującym i relatywnie młodym (kilka lat) "wynalazkiem" jest zintegrowanie głośnika wysokotonowego i wylotu tunelu bas-refleks - zastosowano to w dwóch modelach dwudrożnych, Haydn Grand (plus wersja SE) i Bach Grand.
Odsłuch
Kilka poprzednich monitorów zagrało na wskroś normalnie, prezentując nieco własnych smaczków, ale na gruncie dobrej zasadniczej równowagi tonalnej i naturalnej przestrzenności. Chociaż cenię, a nawet lubię taką receptę, rekomenduję i stosuję ją na własny użytek, to kolejne głośniki w teście, grające wciąż podobnie... Na pewno nie tak samo, ale trudność sprawia nie tyle usłyszenie różnic, co ich opisanie. Wreszcie przyszła odmiana, wreszcie jakiś głośnik gra wyraźnie inaczej!
Wrócę do kwestii "różnych brzmień u tego samego dystrybutora" - doskonały kontrast tworzą Haydn SE i Mission SX2. Kto szuka brzmienia poważnego, neutralnego, niemal pryncypialnego, mogącego być punktem odniesienia nawet dla znacznie droższych, niech bierze SX2 i zmyka; kto nie boi się brzmień "eksperymentujących", szukających muzykalności poza ramami neutralności, daleko od liniowej charakterystyki...zanim będzie zmykał, niech posłucha Haydn Grand Symphonic Edition.
W takiej sytuacji nie da się opisać i wyjaśnić brzmienia na tyle zrozumiale i przekonująco, aby czytający mógł wyrobić sobie zdanie tylko na podstawie tej opinii, czy to jest propozycja właśnie dla niego. Tutaj recenzja tylko otwiera (bądź zamyka) sens dalszego "procedowania".
Moje ucho jest wyczulone na odkształcenia charakterystyki przetwarzania, ale są one często wprowadzane celowo, nie tylko dla podkreślenia pewnych zakresów (zwykle skrajów pasma), ale i wywołania specjalnych efektów przestrzennych - które do pewnego stopnia można tym sposobem uzyskać.
W przypadku Haydn Grand Symphonic Edition są one tak efektowne, a jednocześnie niekarykaturalne, że większość słuchaczy zwróci uwagę przede wszystkim na tę właściwość, i nie sądzę, aby wielu z nich oceniło ją krytycznie, doszukując się "formalnych" nieprawidłowości.
Scena jest bowiem bardzo obszerna, pogłębiona i nawet bez "wyjścia" pierwszego planu dźwięki mają znakomitą plastyczność. Wokal nabiera słodkiej soczystości, szczególnie pięknie kształtują się głosy damskie, wyzbyte agresywności dzięki cofnięciu wyższego środka, a wciąż lekkie i gładkie. Wysokie tony - radośnie ćwierkające i delikatne, a lekko zmiękczony bas potrafi zejść całkiem nisko. Delikatesy!
Andrzej Kisiel