Paradigm ma swój wyrazisty styl wzorniczo-techniczny, wątek "designerski" splata się z "inżynieryjnym" bardzo silnie i specyficznie. Najlepsze konstrukcje firmy nigdy nie były "materiałooszczędne" - Paradigm nie żałował zwłaszcza metalu, zarówno na kosze głośników, jak też ich układy magnetyczne.
Nawet przetworniki z tańszych serii, chociaż mają kosze z tworzywa, to magnesy - dwa razy grubsze niż u konkurencji. A modele z serii Studio mają je jeszcze potężniejsze i odlewane kosze, grube na palec. Biorąc monitory Paradigm Studio 20 v.5 do ręki, trudno je złapać tak, aby nie poczuć dotyku zimnego metalu, który "opanował" prawie całą przednią ściankę. I trudno oczywiście nie poczuć ich masy.
Nawet wylot otworu bas-refleks jest ciężkim metalowym odlewem przymocowanym czterema wkrętami - o takim samym obrysie jak kosz głośnika wysokotonowego, który z kolei nieco wychodzi ponad powierzchnię górnej ścianki i ku tyłowi kontynuuje go kolejny metalowy element o eliptycznym kształcie.
Boczne ścianki monitorów Paradigm Studio 20 v.5 początkowo łagodnie, dalej zdecydowanie zbiegają się i łączą z tyłu płynnie, bez żadnej dodatkowej tylnej ścianki - "zwory", nawet w formie szczątkowej, to najbardziej zaawansowany kształt "zaokrąglonych" obudów, co warto docenić. Ponadto lekko wypukła jest też górna ścianka.
Lakierowanie na wysoki połysk na naturalnym fornirze albo w wersji czarnej - jako "piano black". Przednia ścianka jest ciężka dosłownie i estetycznie. To już kwestia gustu... Ale osobiście wolę Paradigmy z założonymi maskownicami, zwłaszcza że w tym przypadku nie oznacza to strat w jakości brzmienia.
Dobrze wiedzieć, że siedzą za nią bardzo porządne głośniki, lecz trochę tego za wiele, lepiej wzroku nie męczyć, tym bardziej, że zmysły są połączone i taki widok może wpływać na percepcję brzmienia.
Membranę przetwornika nisko-średniotonowego w monitorach Paradigm Studio 20 v.5 wykonano z anodyzowanego aluminium, w jej centrum znajduje się pozłocony element w kształcie pocisku ("korektor fazy"), który jest jej integralną (poruszającą się) częścią.
W tej sprawie konstruktorzy mają różne zdania, a w każdym razie podejmują różne wybory - inni robią "korektor" nieruchomy (przymocowany do centrum układy magnetycznego), co zmniejsza masę membrany, pozwala na wentylację cewki, ale wywołuje szumy turbulencyjne przy dużych amplitudach i poprzez powstanie "nieszczelności" niekorzystnie zmienia parametry układu rezonansowego w zakresie niskich częstotliwości; element ten przytwierdzony do membrany dodatkowo ją wzmacnia, więc wydaje się lepiej pasować do głośników nisko-średniotonowych, a nieruchomy - do średniotonowych.
Kopułka wysokotonowa też jest aluminiowa, ale anodyzowana warstewką złota. Głośniki łączą się z obudową za pośrednictwem tłumiących podkładek, również same wkręty nie dotykają bezpośrednio koszy, ich łby są izolowane gumowymi tulejkami.
Odsłuch
Wychodząc z grupy "brytyjskiej", przechodzimy do firmy kanadyjskiej, a więc mającej jakieś konotacje z Imperium... przynajmniej pośrednie i historycznie, bo raczej nie brzmieniowe. Firmowy styl jest tu zupełnie inny, od dawna i konsekwentnie.
Niemal zawsze, na tle dowolnej konkurencji, mniejsze i większe kolumny Paradigma brzmią wyjątkowo dynamicznie, nie żałują mocnych uderzeń, nie tylko na skrajach pasma - ostatnia generacja serii Monitor (tańszej od Studio) przyniosła "unormowanie" charakterystyki przetwarzania.
Z kolei Paradigmy z wyższej półki, nawet gdy pozwalały sobie na podkreślenie basu i wysokich tonów, przede wszystkim imponowały zwartością, wewnętrzną siłą, zwinnością i szybkością ciosów. To brzmienie, które muzykę napędza i nakręca, a nie tonizuje.
Monitory Paradigm Studio 20 v.5 nie szukają okazji do melancholii. Co nie znaczy, że są "gatunkowo" jednostronne; sprawdzą się w każdej muzyce, przynosząc dźwięczność i blask zarówno rockowym gitarom, skrzypcom, jak i trąbce, a basowy konkret zarówno stopie perkusji, jak i kontrabasowi. Trzeba tylko zdecydować się na tę drogę, na ten sposób obcowania z muzyką - bezpośredni, emocjonalny, nieuciekający od ostrzejszych dźwięków.
Metaliczność pojawia się tak często, jak często jest ku temu dobra okazja - ale już nie bez okazji; naprawdę można nabrać przekonania, że to właśnie jest prawidłowe, wierne przetwarzanie i odtwarzanie - gdy słyszymy energię blach, trudno zaprzeczyć, że inne głośniki ten ważny przecież element wydelikacają, a więc... fałszują.
Ostatecznie nawet monitory Paradigm Studio 20 v.5 nie emitują takiej energii jak naturalny instrument, ale zmierzają w tym kierunku, a nie odwrotnym. Mimo że środek pasma "teoretycznie" (zgodnie ze zmierzoną charakterystyką) nie jest eksponowany, a raczej odwrotnie: wokale są oddawane z zaangażowaniem, opartym nie na podgrzaniu i przybliżeniu, ale na podkreśleniu ich indywidualnych "nerwów", artykulacji, oddechu - dobrze słychać wysiłek, stres albo luz artysty. Studio 20 potrafi ą wejść właśnie w tę sferę, choć nie grają szczególnie subtelnie, mięciutko i cieplutko.
Odbicia na krawędziach
Zwykle kosze zagłębia się w wyfrezowaniach przedniej ścianki, czasami dodatkowo przykrywa pierścieniami maskującymi śruby mocujące - tutaj wszystko jest na wierzchu, mocno odstające, oryginalnie i efektownie. Ale czy akustycznie prawidłowo?
Kosze chowa się w wyfrezowaniach nie tylko z powodów estetycznych - ich wystające krawędzie, zwłaszcza w przypadku głośnika średniotonowego, wywoływałyby odbicia fal, które interferując z falami biegnącymi bezpośrednio od membrany, skutkowałyby nierównomiernościami charakterystyki.
Podobny, ale mniej dokuczliwy efekt wywołują ostre krawędzie samej obudowy (dlatego często się je zaokrągla), których jednak zupełnie pozbyć się przecież nie możemy. Wystające krawędzie zwykle okrągłych koszy są bardziej szkodliwe, gdyż znajdując się w stałej odległości od centrum membrany ("na promieniu"), generują rezonans fal o ustalonej długości, a więc i częstotliwości. Dlatego wystające okrągłe kosze byłyby tak grubym błędem w sztuce, jak one same, ale kosze Paradigma nie są okrągłe, co w dużym stopniu redukuje problem.
Drugim krokiem jest przygotowanie takiej maskownicy, której gruba ramka ma tworzyć jakby przedłużenie koszy aż do zewnętrznych krawędzi. To już dawny pomysł tej firmy i miał on odwrócić typową sytuację - zwykle przy głośnikach "zlicowanych" z frontem najlepsze charakterystyki powstają bez maskownicy, ponieważ jej założenie oznacza pojawienie się wystających krawędzi (ramki maskownicy); u Paradigma przeważnie okazywało się jednak, że jest nie lepiej, ale... inaczej.
Maskownica, co prawda, maskowała wystawanie kosza, ale wprowadzała własne, chociaż delikatniejsze, niż zwykle, krawędzie - jak wyglądają charakterystyki z maskownicą i bez niej, można zobaczyć w naszym laboratorium.
W najnowszej wersji producent wprowadził dlatego modyfikację - obecna konstrukcja ma być zestrojona tak, aby dobrze grała zarówno z maskownicą, jak i bez niej. Oczywiście pewnymi "ruchami" w zwrotnicy można oddziaływać na nierównomierności charakterystyki, wywoływane przez wspomniane odbicia, i być może pod tym kątem podjęto jakieś działania, a być może "modyfikacja" dotyczy samego objaśnienia "zastanego" stanu rzeczy.
Andrzej Kisiel