Nic dziwnego, że przez kilka lat w ofercie było niewiele zmian. Zamiast zupełnie nowych konstrukcji, Magellany tylko odświeżono, a dwa modele z serii Esprit przygotowano w wersjach jubileuszowych. To była gra na przetrwanie, bo zarówno klienci, prasa - a przede wszystkim dystrybutorzy - wyczekiwali na całkowicie nowe pozycje.
Jak już nieraz przy takich okazjach wspominałem, nie dlatego, że "stare" grają lub wyglądają źle i nienowocześnie, lecz bez nowości słuch o firmie zamiera. Sprzedaż potrzebuje "wsparcia", a dużą jego częścią są bieżące testy - niekoniecznie same "achy"i "ochy", ale trudno testować coś, co już było przetestowane...
Ofertę Triangle’a przerobiliśmy w testach niemal od A do Z, a nawet jeżeli coś pominęliśmy, to już nie paliliśmy się do modeli mających ładnych parę wiosen. Dlatego, kiedy tylko pojawiły się pierwsze anonse o nowej serii Triangle, byliśmy "pod parą", gotowi przetestować natychmiast pierwszy model, jaki będzie dostępny. Para nie poszła w gwizdek.
Nie organizując większego testu porównawczego, wzięliśmy z marszu na warsztat to, czym dystrybutor dysponował na początku października - podstawkowe Triangle Signature Theta; w sumie dobrze się złożyło, bo szybki przegląd rynku wskazuje, że w tym zakresie ceny trudno znaleźć inne nowe konstrukcje tego typu, więc test porównawczy i tak byłby mało realny, a przygotowując test indywidualny Thety, pokazujemy propozycję dość unikalną. Podstawkowce za grubo ponad dziesięć tysięcy były, są i będą rzadko spotykane.
Seria Signature zastępuje linię Genese, ale - jak to najczęściej w tych strefach cenowych bywa - poszczególne modele, które można by uznać za następców, są od swoich poprzedników droższe.
Znajdą się usprawiedliwienia techniczne, ale przyjmijmy też do wiadomości fakt ekonomiczny - od czasu wprowadzenia serii Genese, ceny luksusowego sprzętu audio generalnie wzrosły. Wymiana modeli jest zatem konieczna również do wykonania tego ruchu, którego klienci mogliby nie ścierpieć, gdyby podnoszono ceny na produkty nieulegające żadnym albo tylko kosmetycznym zmianom.
Łatwo dostrzec zarówno różnice cen, różnice w wykonaniu, jak też ideowe powinowactwo poszczególnych modeli (serii Genese i serii Signature). Konfiguracje głośnikowe w większych, trójdrożnych konstrukcjach Triangle są dość charakterystyczne, ale i najlepsze modele podstawkowe, choć konwencjonalnie dwudrożne, są wyjątkowe.
Thety na warszatat
Początek katalogowego opisu modelu kolumn Triangle Signature Theta jest banalny i... nie do końca prawdziwy: "Theta to kompaktowy głośnik regałowy..." W końcu opisu znajdziemy natomiast obietnicę "zadziwiającej mocy i szybkości jak na model regałowy".
Po pierwsze, nie mam zamiaru czepiać się słówka "regałowy", bo "bookshelf" jest określeniem powszechnie przyjętym i zrozumiałym, używanym w kontekście konstrukcji, które powinny stać na podstawkach ("standach"), a niekoniecznie (a nawet nie powinny) na półce z książkami.
Będę się czepiał słówka "kompaktowy", lecz od razu wołam, halo, halo, wcale nie dlatego, że "kompaktowy" miałoby znaczyć "w obudowie zamkniętej" (jak niektórzy to odczytują, co już kiedyś wyjaśnialiśmy), powinno znaczyć dosłownie to, co znaczy w innych "kompaktowych" związkach - że jest mały.
Czy każdy podstawkowy "z automatu" jest mały? W porównaniu z większymi wolnostojącymi... Ale skoro tak, to po co pisać "masło maślane", "kompaktowy regałowy"? Tym razem "regałowy" wcale nie jest kompaktowy. Zresztą, nie po raz pierwszy.
Triangle Signature Theta wywodzi się z modelu Trio serii Genese, ale nie tylko - podobne proporcje ma również Duetto z referencyjnej serii Magellan. Wszystko to wyjątkowo dorodne "monitory", o ponadprzeciętnej dla tego gatunku wysokości (prawie pół metra) i też niemałej głębokości (prawie czterdziestu centymetrów).
Co prawda podstawowe wymiary zewnętrzne nie definiują tutaj prostopadłościanu, ponieważ boczne ścianki są wygięte, a ponad górną wychodzi część wysokotonowego, ale objętość też jest spora - z szacunków wynika, że "netto", które ma do dyspozycji sam głośnik nisko-średniotonowy wynosi ok. 20 litrów.
Mimo że wyżej w ofercie znajduje się wciąż wspomniane Duetto i pewnie po stronie najmniejszych Magellanów są mocne argumenty techniczne, to sam wygląd Thety stawia ją w pozycji wizualnie najatrakcyjniejszego podstawkowca Triangle - co wynika po części z jego genezy (a więc ze skoligacenia z Genese...), a także ze zmian, jakie do tej genezy dodano.
Otóż seria Genese była młodsza od serii Magellan i już w niej głośnik wysokotonowy "wyszedł" do połowy z głównej skrzynki, co na pewno zwraca uwagę widza (a każdy klient najpierw jest widzem, a potem ewentualnie słuchaczem...).
Co więcej, dzięki takiemu umieszczeniu głośnika wysokotonowego powstało dużo wolnego miejsca pod głośnikiem nisko-średniotonowym i w kolumnach Triangle Signature Theta (tak jak w Trio) pojawił się tutaj duży wylot bas-refleksu; również w Duetto wylot jest z przodu, ale podzielony na dwa mniejsze, ustawione w poziomie otwory, w dodatku niewyglądające tak elegancko, bo wykonane ze standardowych, czarnych rurek z ABS-u. A tutaj wyprofilowanie wylotu jest kolorystycznie spójne z pozostałymi elementami frontu.
Były jednak wcześnie dwa szczegóły wykończenia, które pokazywały wyższość Duetto nad Trio - pokrycie tych pierwszych większą liczbą warstw lakieru, dzięki czemu uzyskano lepszy połysk, i sposób złożenia obudowy - Duetto miały wszystkie powierzchnie gładkie, wyprowadzone do zewnętrznych krawędzi, a w Trio widać było technologiczne ułatwienie - front (swoją drogą polakierowany na czarno, a nie fornirowany), był "doklejany" do głównej skorupy na późniejszym etapie, co musiało zaznaczać się widoczną linią podziału.
Obudowa Triangle Signature Theta
Teraz Signature mają obudowy wykonane w takim stylu, jak Magellany, łącznie z lakierowaniem na wysoki połysk, a do tego specjalne atrakcje dawnych Genese; pojawił się też nowy "detal" - górna ścianka jest lekko wypukła; wyglądają naprawdę znakomicie.
Triangle podkreśla, że nowe Signature to czysto francuski produkt, powstający całkowicie w Soissons (kilkadziesiąt kilometrów na północny-wschód od Paryża), wymagający wielu godzin pracy nad każdym egzemplarzem, zwłaszcza w zakresie wykończenia obudów (wielokrotne lakierowanie i szlifowanie), ale także kontroli jakości. Wszystkie modele są dostępne w trzech wersjach kolorystycznych - naturalnym fornirze mahoniowym (w teście), oraz kolorach czarnym i białym.
Przetworniki, głośniki, membrana...
Same przetworniki zachowują podstawowe cechy poprzedników (z konstrukcji Trio), zmiany idą w kierunku znanym z droższych Duetto, choć ostatecznie wszędzie mamy do czynienia z firmowymi pryncypiami - układ tworzy tubowy wysokotonowy, z 25-tytanową kopułką i 18-cm nisko-średniotonowym, z membraną celulozową.
Producent przedstawia ten głośnik jako 16-cm, ale w zgodzie z naszymi zwyczajami, uwzględniającymi całkowitą średnicę kosza, jest to absolutnie "pełnowymiarowa" osiemnastka. Kosz jest jednak zmieniony w stosunku do Genese, o bardziej "aerodynamicznym" profilu.
W centrum membrany widać profil kojarzący się z "korektorem fazy", czyli nieruchomym elementem wychodzącym z centrum układu magnetycznego (który był w tym miejscu w Trio), ale w tym przypadku, i też nie po raz pierwszy, taką formę przyjęła nakładka przeciwpyłowa, czyli środkowa, ale integralna część membrany (podobnie jak w nisko-średniotonowym w Duetto).
Dyskusja o wyższości nakładki przeciwpyłowej nad korektorem fazy byłaby długa i nie prowadziłaby do ostatecznych ustaleń. Nie należy wyrokować, które rozwiązanie jest uniwersalnie lepsze - oczywiście każda firma przytoczy argumenty popierające to, które sama stosuje.
Nakładka przeciwpyłowa pozwala więc usztywnić membranę i zapobiega wydmuchiwaniu powietrza z dużą prędkością (co grozi słyszalnymi turbulencjami) z układu magnetycznego do przodu, jednak to, czy byłyby one groźne, czy nie, zależy od wielu czynników, m.in. od amplitudy, z jaką pracuje układ drgający, i od dróg wentylowania do tyłu.
Ważniejsze jest konsekwentnie stosowanie celulozy w głośnikach średniotonowych i nisko-średniotonowych w każdej konstrukcji, każdej serii Triangle.
Zmodyfikowano też głośnik wysokotonowy. W polskim tłumaczeniu znajduje się fragment: "Nowy korektor fazy zaprojektowano tak, by idealnie współpracował z 2-mm tytanową kopułką". Oczywiście kopułka wysokotonowa nie może mieć dwóch milimetrów...
Ale błąd powstał nie w polskim tłumaczeniu, tylko już w angielskojęzycznej wersji prezentacji, zamieszczonej na firmowej stronie internetowej; w oryginalnej wersji francuskojęzycznej możemy sprawdzić, że kopułka ma 25 mm. I całe szczęście.
Odsłuch
Jeżeli producent chce nas zaskoczyć tym, że "kompaktowy" głośnik ma "power", to niech zrobi coś naprawdę kompaktowego... Chociaż i to, że konstrukcja podstawkowa, dwudrożna, z jednym 18-cm przetwornikiem nisko-średniotonowym potrafi tak grać, też możemy docenić. A przede wszystkim - będziemy mieli wielką frajdę, zwłaszcza gdy z różnych powodów lubimy głośniki stojące na podstawkach.
Były, są i będą konstrukcje podstawkowe jeszcze większe (i droższe), o jeszcze wyższej mocy znamionowej (czyli tej, którą można dostarczyć, a nie tej, którą odbieramy w formie dźwięku!), ale Triangle Signature Theta są niesamowite, gdy weźmiemy pod uwagę, że skromny w gruncie rzeczy układ dwudrożny, w formule podstawkowej, ma taką dynamikę i taki piękny bas!
Słychać też od razu, że kolumny Triangle Signature Theta mają wysoką czułość - zagrały głośniej niż wiele znacznie bardziej "rozwiniętych" kolumn wolnostojących (w cenie ok. 40 000 zł, które miałem obok, a których test niebawem); i też w tym porównaniu rozciągnięcie niskich tonów "kompaktowych" Triangli wcale nie było słabsze...
Chociaż większe kolumny grały zwykle potężniej, to Triangle Signature Theta broniły się swobodą i zwinnością. Nie lubię określenia "szybkość", bo sugeruje jakieś przyspieszenie, ale faktycznie Thety grają z animuszem.
Zacząłem od pochwał dla basu, który wcale nie musi być najważniejszy dla audiofilów decydujących się na opcję podstawkową, i pewnie taki bas bywa dostępny nawet z tańszych kolumn (wolnostojących), lecz jeszcze raz podkreślę - jak rzadko kiedy, decydując się na tego typu konstrukcję (choć nie dosłownie "kompaktową"), nie musimy godzić się na ograniczenie basu do jego "średniego" podzakresu, nie musimy tłumaczyć sobie, że na samym dole i tak niewiele się dzieje itp. Bas bezkompromisowy?
Oczywiście jest kompromis, gdyż kolumny Triangle Signature Theta nie emitują takiej "masy" i nie mogą, mimo wysokiej efektywności, zaryczeć tak potężnie, jak większe kolumny. Nie musimy się jednak obawiać, że dla lepszej kontroli poświęcono rozciągnięcie albo na odwrót - tutaj nie pojawiła się taka alternatywa, Thety z łatwością pokazują bardzo niskie częstotliwości, nawet jeżeli nie jest to 20 Hz, to muzyka jest absolutnie kompletna.
Dynamika nie polega tutaj na skracaniu wybrzmień, "szybkość" nie jest mechaniczna, ten bas jest treściwy, czytelny, plastyczny, lecz nie suchy i nie twardy - zwróciłem uwagę, że świetnie słychać właśnie podtrzymanie basowych dźwięków; nie gasną one przedwcześnie, jakby im paliwa zabrakło zaraz po ataku, ani też nie są rozlane; nie zderzają się, nie wpadają na siebie, słychać je w wielu warstwach, zróżnicowane, czasami gęste, czasami delikatne.
Taki porządek, brak kompresji, swoista lekkość dźwięków, które jednocześnie niosą ze sobą dużo energii, to coś wyjątkowego. Kiedy bas uderzał mocno, nawet bardzo mocno, robił to tak, że można się było tylko z tego cieszyć - nigdy niczemu nie zaszkodził. Podsumuję ten wątek jednoznacznie - to jest najlepszy bas, jaki słyszałem z konstrukcji tej wielkości.
Kolumny Triangle Signature Theta nie grają "grubaśnie", nie mają nawet środka ciężkości ustawionego niżej, niżby to mogło wynikać z liniowo prowadzonej charakterystyki.
Nie twierdzę, że ich charakterystyka jest idealnie liniowa - na pewno jest dobrze zrównoważona, podobnie aktywne skraje pasma nie zmuszają też średnicy do defensywy, ponadto od pierwszych taktów muzyki odbieramy bezproblemową spójność, płynność i dość bezpośredni strumień dźwięków, nie ma ani kotary, ani uwikłania, efektu "przytkanych uszu", nie ma też śladu nosowości w wokalach.
Przejście środka i góry brzmi płynnie, dość odważnie; choć nieagresywnie, to nie zostało poddane złagodzeniu; teraz trzeba ważyć słowa, bo jak napiszę, że brzmienie jest jasne, to zaraz ktoś przeczyta, że wyostrzone.
Nie, to brzmienie nie jest ani trochę wyostrzone - wysokie tony są gładkie, soczyste, nawet z odrobiną miękkości, łącząc ją dość innowacyjnie z klasycznym dla Triangle odważnym błyskiem i stałą aktywnością.
Wysokotonowe bogactwo nie skupia się na okruchach i sypkości, subtelnościach i okazjonalnych fajerwerkach, tutaj góra pasma jest obecna stale, w mniejszym lub większym natężeniu, dając pełne spektrum harmonicznych każdemu dźwiękowi umocowanemu tonem podstawowym w zakresie średnich tonów, a nawet na basie - być może częściowo dzięki temu bas osiągnął wspomnianą klarowność.
Z zakresu wysokich tonów nie sypią się jednak żyletki; poziom energetyczności jest wyższy niż z tekstylnych kopułek, po to przecież Triangle stosuje inny, tubowy typ przetwornika, lecz ostatecznie, po wielu latach korekt, wypracowana tutaj charakterystyka - mam nadzieję, że już na stale - jest dla mnie "złotym środkiem".
Góra pasma nie jest wyraźnie wyeksponowana, nie temu służy wysoka efektywność przetwornika tubowego, a mimo to słychać jego specjalne walory - bez nienaturalnej intensywności, na rzecz właśnie "doświetlenia" i wydobycia na pierwszy plan nie tylko detali, ale i przesunięcia całego brzmienia w stronę słuchacza.
Obserwując sam środek pasma, przez pryzmat brzmienia instrumentów akustycznych i głosów, można zauważyć delikatne przesunięcie w górę, właśnie rozjaśnienie, które jakimś sposobem rozbrojono z natarczywości - jeżeli słyszę głos Knopflera, z ostatnich płyt, brzmiący jak na pierwszych płytach Dire Straits, to przecież nie oznacza to, że jest on krzykliwy.
Owszem, poszukujący podgrzania i specjalnego nasycenia "dolnego środka", powiększającego wolumen wielu instrumentów, tutaj takiego efektu nie spotkają; dźwięk jest mocny i wiarygodny przez dynamikę oraz rewelacyjny bas, a także przez spójność i czytelność, a nie przez zagęszczanie średnicy i "dopalanie". W ten sposób można by jednak dojść do zupełnie fałszywego wniosku, że średnica jest wycofana, a charakterystyka wykonturowana.
To nie ten przypadek, nie są to Triangle sprzed choćby kilku czy kilkunastu lat. Nie wiedząc, jakiej marki kolumn słucham, pewnie nie odgadłbym, że to Triangle - specjalny blask wysokich tonów mógłby pochodzić też z dobrej kopułki metalowej. Może tylko ten bas pokazywałby trop, podobny spotkałem w podstawkowych Duetto (z droższej serii Magellan).
Słyszałem już dobrze zrównoważone kolumny Triangle, ale do tej pory najdroższe podstawkowce tej firmy - zarówno Duetto, jak i Trio (z tańszej serii Genese) - miały właśnie cofniętą średnicę i nawet jeżeli brzmiały efektownie, z animuszem, a nawet naturalnie, to była to "naturalność na swój sposób". OK, każdy głośnik, nawet najbliższy liniowości, gra na swój sposób, lecz sposób pokazany przez Thety, pewnie wspólny dla całej nowej serii, jest muzycznie bardziej uniwersalny, do czego dodaje bezpieczną dawkę firmowego blasku i ten bas... Niebezpieczny tylko dla wszelkiej podstawkowej konkurencji. Zjawiskowy z takiej kubatury - nie mogę więc tej recenzji skończyć innym akcentem.
Andrzej Kisiel