Szkoda zupełnie zmarnować taką renomę, więc Copland stara się odzyskać dawny wigor. Po bardzo długiej przerwie (ostatni test dziesięć lat temu - wzmacniacz zintegrowany CTA 405, który wciąż znajduje się w ofercie), dostaliśmy zupełnie nowy produkt.
Wiele audiofilskich marek, słynnych dwadzieścia lat temu, bezpowrotnie przepadło, nie wytrzymując presji kina domowego i "kryzysu" stereofonii. Inne, "zamrożone", czekały na lepsze czasy. I się doczekały, często też na nowych właścicieli i nowe, dalekowschodnie fabryki... Tutaj mamy bardzo dobrą wiadomość: Copland DAC 215 jest produkowany w Danii.
Nietypowo, jak na dawne "opasłe" urządzenia Coplanda, obudowa DAC 215 jest wąska, ale dość wysoka. Dostępna w dwóch wersjach - czarnej i srebrnej - przy czym w tej ostatniej srebrny kolor ma tylko panel frontowy (i umieszczone na nim manipulatory) - tak jak drzewiej bywało.
Centralną część frontu wypełnia efektowny grill, a tuż za nim widać lampy, oświetlone dodatkowo przez diody, które można wyłączyć, choć wymaga to rozkręcenia obudowy (wyłącznik-hebelek znajduje się w środku, na jednej z płytek drukowanych). Przez otwory na górnej ściance widać już niewiele - służą one tylko do chłodzenia.
Copland DAC 215 - przyłącza
Coplad DAC 215 jest przetwornikiem cyfrowo-analogowym, przedwzmacniaczem i wzmacniaczem słuchawkowym. Gniazdo słuchawkowe jest klasyczne 6,3-mm, jedno z pokręteł służy do regulacji głośności, drugie - odpowiada za wybór źródeł. DAC 215 ma pięć wejść, w tym złącza cyfrowe i analogowe.
Służy im mechaniczny przełącznik, ale oprócz niego jest jeszcze efektowny hebelek do zmiany trybów: pierwszy (hebelek podświetlany na czerwono) odpowiada za samodzielną pracę sekcji DAC, działa wówczas wyłącznie konwerter C/A, a sygnały analogowe są kierowane do analogowych wyjść RCA o stałym poziomie napięcia; w drugim trybie (podświetlenie zielone) są załączane również pozostałe układy, a więc przedwzmacniacz i wzmacniacz słuchawkowy.
Sześć małych diod tworzy nietypowy, ale (gdy tylko zrozumiemy zasadę jego działania) czytelny wskaźnik. Grupa trzech diod informuje o bazowym formacie danych, DSD (x64), PCM 44,1 kHz oraz PCM 48 kHz.
Następne diody precyzyjnie określają częstotliwość próbkowania (gdy jest ona wyższa niż tzw. baza) - x2, x4, x8. Na przykład x2 oznacza odpowiednio DSD128, PCM 88,2 kHz lub PCM 96 kHz. Dochodzimy w ten sposób aż do trybu PCM 384 kHz oraz DSD256 - jednak w rzeczywistości tutaj możliwości kończą się na DSD128.
W zależności od wybranego (hebelkiem z przodu) trybu, sygnał analogowy jest regulowany bądź ma stały poziom. DAC 215 podłączymy zarówno do końcówki mocy, jak i wzmacniacza zintegrowanego. Jest także analogowe wejście, tym samym w roli przedwzmacniacza DAC 215 odnajduje się bardzo dobrze.
Na tylnej ściance zainstalowano całkiem pokaźny komplet gniazd. Wśród wejść cyfrowych są dwa optyczne i jedno współosiowe, akceptujące sygnały PCM 192 kHz (w przypadku gniazd optycznych pewne jest 96 kHz). Największy potencjał ma oczywiście USB, na które podamy już sygnał PCM 32 bit/384 kHz i DSD128.
Copland DAC 215 ma także jedno wejście analogowe, więc w trybie przedwzmacniacza możemy zbudować prosty system z samą końcówką mocy, kilkoma źródłami cyfrowymi i jednym analogowym. Analogowe wyjścia są dwa: jedno nieregulowane, podłączone wprost do sekcji przetwornika; drugie z regulacją poziomu wyjściowego.
Brzmienie
Połączenie lamp z układami półprzewodnikowymi nie jest czymś rewolucyjnym, a wejście z takim układem do przetwornika DAC (czy odtwarzacza cyfrowego) wydaje się mieć nawet większy sens niż we wzmacniaczach hybrydowych.
Obecność lamp w sąsiedztwie układów cyfrowych działa zarówno na dźwięk, jak i na... wyobraźnię. Jeżeli artefaktów przetwarzania C/A nie można do końca usunąć, to przecież można je przynajmniej zamaskować.
Jeżeli cieszymy się z wpływu lamp na działanie układu w pełni analogowego (wzmacniacza), to tym bardziej możemy w tym widzieć sposób na poprawę dźwięku urządzenia cyfrowego.
Wydaje się więc, że Copland podąży pewnym tropem, a jednak... brzmienie przetwornika Copland DAC 215 wcale nie jest jednoznacznie ciepłe. Copland muzykę nie tyle "podgrzewa" albo "przyprawia", co miejscami tonizuje, a miejscami dosyca.
Bas jest plastyczny i delikatny, nie szarżuje ani z podkreślaniem rytmu, ani z sianiem zamętu; tworzy raczej dość sprężysty podkład, na którym muzyka ma dobrą "amortyzację". Dość swobodne, miarowe, pulsujące prowadzenie basu może się podobać, bo nigdy nie sprawi kłopotu.
Średnica jest bardziej ekspresyjna, lecz nie wchodzi na grząski grunt zmiękczenia i "pastelozy", co wraz z umiarkowanym poziomem basu powoduje, że całe brzmienie nie jest przyciemnione czy spowolnione. DAC 215 nie próbuje wzmagać potęgi, dodawać masy ani dynamizować akcji, działa jakby z dystansu, na luzie, chociaż z zaskakująco odważnym udziałem wysokich tonów.
Góra pasma jest śmiała, świeża, dźwięczna, unika suchości i szorstkości, więc jej neutralność i rozdzielczość nie jest stuprocentowa, ponieważ dodaje więcej soczystości i płynności, tym samym czyniąc brzmienie zarówno przyjemnym, jak i atrakcyjnym - praktycznie każdemu nagraniu pomoże, chociaż nie w sposób przez niektórych od lampy oczekiwany - tym razem nie jest to zaokrąglenie, lecz doświetlenie i wygładzenie.
Usłyszymy wszystkie szczegóły i smaczki, często na pierwszym planie, jednak nie będą nam się wbijać w uszy. Dodatek "melodyjności" słychać np. w brzmieniu gitar - elektryczne przestery nie szarpią, ale akustyki mają piękną, bogatą barwę.
Akrylowy trzpień hebelka jest podświetlony na zielono lub czerwono, w zależności od trybu pracy, jako DAC i przedwzmacniacz, lub sam DAC (z wyjściem nieregulowanym).
Radosław Łabanowski