Ponieważ nie ma możliwości rozsuwania pałąka, funkcję adaptacyjną do różnych głów pełni elastyczny pasek, który ciągnie uszy dość mocno w górę - warto sprawdzić samemu, czy będzie to przeszkadzać, czy wręcz przeciwnie (uszy do góry!).
Materiał imitujący skórę na gąbeczkach "nie polubił się" z moimi okularami, poskrzypując przy każdej okazji. Bez okularów problem znikał. Jest regulacja głośności, więc pilot można odłożyć na stolik.
Za jedną z pokrywek mieści się pojemnik na dwa akumulatorki AAA (na początku wziąłem je za baterie), co wyjaśnia, dlaczego po odłożeniu słuchawek do stacji dokującej miga diodka z napisem Charging.
Stacja ładująca przypomina miseczkę, do której odkładamy słuchawki Philips na chybił trafił, a i tak ułożą się jak należy - mimo prostej budowy działa sprawnie.
Od tyłu podłączamy zasilanie oraz dostarczamy sygnał pobierany z gniazda słuchawkowego, w gruncie rzeczy dowolnego urządzenia, które tylko ma takowe wyjście. Jest też (co pewnie dla wielu osób będzie ważne) możliwość dostarczenia sygnału wprost z wyjść RCA.
Musimy tylko wybrać z tyłu stacji pozycję -8 dB. W komplecie dostajemy przejściówkę na 6,3 mm. Przewód sygnałowy jest (zbyt) krótki - tylko 1 m.
Czytaj również: Linia produktów Philips Fidelio wróciła na rynek i ma się dobrze
Odsłuch
Philips SHD8600UG na odsłuch trafił ostatni, gdy już traciłem nadzieję, że trafię na fajnie brzmiące słuchawki do oglądania filmów.
Na początek włączyłem jednak koncert Zeppelin, który zabrzmiał jak ścieżka do filmu grozy - dominujący bas tworzył niekończące się tło dla innych odgłosów, więc wiedziony instynktem przełączyłem się na filmy akcji - duże eksplozje brzmiały bardzo sugestywnie, było już dobrze, naprawdę dobrze.
Oto konsekwentna konstrukcja, która nie próbuje być uniwersalna, poświęca muzykę dla kina domowego (kina akcji w szczególności). Nie jest ona Bluetooth, ale pracuje w tym samym zakresie 2,4-2,48 MHz, co pozwala na transmisję wysokiej jakości.
Waldemar (Pegaz) Nowak