Beyerdyamic Lagoon ANC - konstrukcja
Model Beyerdyamic Lagoon ANC jest nowością, trafił do sprzedaży pod koniec ubiegłego roku. Słuchawki wyglądają niepozornie, ale kryją wiele niespodzianek. Wykonano je w znacznej mierze z plastiku, tylko kluczowe elementy, takie jak szyna regulacyjna, są metalowe.
Mechanizm jest skokowy, zapadkowy, co poprawia stabilność ustawienia. Beyerdynamic Lagoon ANC wyróżniają się zdecydowanie największą (w tym teście) przestrzenią na głowę - przy pełnym rozsunięciu pałąka zostaje jeszcze duży zapas.
Dostępne są dwie wersje kolorystyczne, w tej dostarczonej do testu brązy komponują się z szarościami, co wygląda elegancko i nowocześnie; bardziej standardowa jest wersja czarna. Zarówno zamknięte muszle, jak i wewnętrzne pady mają kształt owalny.
Powierzchnię prawej muszli zapełniają sensory dotykowe, odpowiadające za większość funkcji sterowania odtwarzaniem (i rozmów telefonicznych). Tutaj możemy też regulować głośność oraz wezwać na pomoc asystenta głosowego (we współpracy ze smartfonem).
Poszczególne funkcje aktywujemy precyzyjnymi ruchami (muśnięciami) i, jak zwykle w takich przypadkach, przyda się trochę treningu. Są też dwa przełączniki hebelkowe - jeden związany z aktywacją systemu redukcji hałasów ANC (możliwe są dwa poziomy redukcji, trzecia pozycja wyłącza układ); drugi to główny włącznik zasilania. Wywoływaniu wybranych funkcji towarzyszą komunikaty głosowe, dość głośne i wyraźne.
Prawa muszla ma również analogowe wejście (mini-jack) oraz złącze USB-C służące wyłącznie do ładowania akumulatorów.
Beyerdyamic Lagoon ANC - ergonomia i obsługa
Beyerdyamic Lagoon ANC pewnie trzymają się głowy i są wygodne nawet w trakcie dłuższych sesji. To zasługa kilku elementów, w tym konstrukcji pałąka, skóry padów i samej wielkości poduszek. Przy zakładaniu z pomocą przychodzi system o nazwie LGS (Light-Guide-System). Wewnątrz każdej muszli (od strony przetworników) umieszczono świetlne sygnalizatory w formie pierścieni tuż przy przetwornikach.
Kiedy bierzemy słuchawki do ręki z zamiarem założenia ich na głowę, muszle rozbłyskują kolorami - czerwonym (kanał prawy) i białym (kanał lewy). Nie trzeba więc się wpatrywać w oznaczenia pałąka (choć i takie są), co bywa trudne zwłaszcza w ciemnościach.
Pierścienie pełnią również rolę wskaźników połączenia Bluetooth, informują też o stopniu rozładowania akumulatorów – dostajemy dokładną instrukcję z wyjaśnieniem znaczenia świetlnych sygnałów.
Beyerdyamic Lagoon ANC wspierają trzy główne systemy kodowania, aptX, AAC oraz podstawowy SBC. W trybie pasywnym impedancja wynosi 20 Ω, powinna więc dobrze współgrać z większością mobilnych źródeł (oczywiście wtedy, gdy podstawowy tryb bezprzewodowy nie będzie wykorzystywany).
Beyerdynamic przygotował dla Lagoon ANC aplikację mobilną. Oprócz wielu typowych funkcji odnalazłem w niej prawdziwą perełkę - system optymalizacji brzmienia MOSAYC.
Dźwięk, który słyszymy z każdych słuchawek, jest w dużym stopniu zależny od indywidualnych cech naszego narządu słuchu; nawet nie tyle gustu, co budowy małżowiny usznej, która zasadniczo jest stworzona do słuchania źródeł dźwięku z większej odległości. Stąd tak duże różnice w percepcji i ocenie dźwięku ze słuchawek (znacznie większe niż z głośników).
Problem mają z tym również producenci, muszą bowiem decydować, do jakiego ucha należy dostroić charakterystykę. O ile nie możemy nic z tym zrobić podłączając słuchawki do wzmacniacza czy odtwarzacza CD, to procesory cyfrowe, zawarte w... smartfonach, dają spore możliwości korekcji. Aż się prosi stworzenie systemu optymalizacji, dzięki któremu słuchawki będą brzmiały co najmniej dobrze dla każdego.
Działanie układu MOSAYC rozpoczyna się od zebrania informacji o wieku użytkownika (choć ma to pewnie znaczenie wspomagające). Następnie przeprowadzany jest obszerny, wymagający skupienia, spokoju i czasu test akustyczny.
Zakładamy słuchawki na głowę, a aplikacja generuje ciągi sygnałów (cały test jest powtarzany niezależnie dla każdego ucha). Użytkownik reaguje zgodnie z wyświetlanymi na ekranie (smartfon, tablet) instrukcjami, przyciskając odpowiednie pola.
Procedura jest w sumie bardzo zbliżona do audiometrycznego, lekarskiego badania słuchu. Następnie aplikacja generuje krzywą korekcji (indywidualnie dla każdego ucha) i wysyła ją do słuchawek. W ten sposób nie smartfon, ale układ w samych słuchawkach realizuje korekcję. Zoptymalizowane brzmienie będzie już zawsze dostępne, nie tylko ze źródeł mobilnych.
Odsłuch
Mamy w tym teście przedstawicieli brzmienia potężnego, radykalnie neutralnego, a także zupełnie "normalnego", a Beyerdyamic Lagoon ANC dodaje od siebie powiew świeżości i soczystości, wszystko (włącznie z korelacją samej nazwy) świetnie do siebie pasuje. Dźwięk jest rześki, otwarty, czasami ofensywny. Czuć w nim energię pozwalającą wydobywać większe emocje.
Góra pasma błyszczy, lubi się popisywać, ale jest przy tym selektywna, dokładna i "czyściutka" - będzie się podobać. Bas jest rytmiczny, wyrazisty, świetnie pasuje do wysokich tonów... chociaż trzeba jeszcze było zrobić miejsce na średnicę. Ta trzyma się bliżej góry, jest raczej chłodna, bez zagęszczenia na połączeniu z basem. Wokale dostarczają więcej ekspresji niż plastyczności, nie posuwają się jednak aż do natarczywości.
System aktywnego tłumienia hałasów działa skutecznie, chociaż nie bez "zwyczajowych" efektów ubocznych. Szum tła jest wyczuwalny tylko w bardzo cichym otoczeniu, w którym z takiego układu będziemy rzadko korzystać - tym bardziej, że w jakimś stopniu modyfikuje on sam dźwięk, utwardzając go.
W aplikacji mobilnej mamy wygodne narzędzie, by porównywać brzmienie w ustawieniu bez i z aktywną korekcją MOSAYC. "Badania" przeprowadzałem kilkakrotnie, efekty były powtarzalne, łatwe do uchwycenia. MOSAYC lekko uspokaja średnicę, wypełnia bas, zachowując jednak iskrzący charakter wysokich tonów.