Odpowiedź znalazła się dość szybko już na samym pudełku - projekt powstał w Kalifornii, opracowanie techniczne w Japonii (a produkcję zorganizowano w Chinach). Tu mała dygresja - poza Phiatonami z Korei i NAD-ami (na których w ogóle nie podano kraju pochodzenia), wszystkie testowane słuchawki zostały wyprodukowane oficjalnie w Chinach.
Yamaha HPH-PRO400 - przewody
Yamaha HPH-PRO400 otrzymujemy w opakowaniu, które pod względem solidności wykonania przelicytowało wszystkie inne w tym teście. Wewnątrz masywnego - niczym sarkofag - i elektryzującego swoją elegancką prostotą pudełka dostajemy: dwa przewody - krótki (1,2 m) z mikrofonem i sterowaniem do iPhone’a oraz długi (3 m) do prac domowych.
Być może właśnie długi kabel staje się wyznacznikiem statusu profesjonalnego. Obydwa płaskie, nieplączące się, z końcówkami 3,5 mm. Krótszy ma ponadto jeden wtyk kątowy, żeby lepiej się układał wzdłuż obudowy smartfona.
Jest też przejściówka na 6,3 mm, eleganckie sztywne etui z karabińczykiem i uchwytem do noszenia (rzadkość wśród pokrowców) i na koniec ciekawostki - dwie naklejki z firmowym logo, delikatna niczym jedwab ściereczka do pucowania błyszczących powierzchni (czyli całych słuchawek) i instrukcja obsługi w 14 językach, wydrukowana niczym dzieło sztuki typograficzne.
Yamaha HPH-Pro400 - ergonomia
Test czas zacząć - od razu czuć, że słuchawki Yamaha Pro400 zdecydowanie przylegają do głowy, ale mieszczą wewnątrz padów całe uszy, więc małżowiny nie są uciskane. Dzięki takiemu dociskowi i pozycji bardzo dobrze izolują.
Wracając jeszcze do budowy - muszle znajdują się jak gdyby wewnątrz deklowatych tworów z logo firmy, które tworzą dodatkowe zabezpieczenie mechaniczne - jeśli będzie nam coś spadało na głowę, to raczej się odbije lub ześlizgnie jak od kasku motocyklowego (na motocyklach Yamaha też się zna). Zawiasy umożliwiają złożenie tych wielkich słuchawek do kształtu relatywnie niewielkiego rogala.
Odsłuch
Warto posłuchać czegoś np. z kotłami, by zrozumieć, jak efektownie można odtworzyć ich dźwięk, nie przekraczając granicy dobrego smaku. Słucham teraz najnowszej płyty tria Możdżer, Danielsson & Fresco pt. "Polska" i delektuję się wszystkimi jazzowymi smaczkami.
Dla kontrastu odpalam świeżo zremasterowaną płytę Mike`a Oldfielda z 1983 roku "Crises" - rozdzielczość jest wspaniała, można dosłownie policzyć tracki z osobnymi instrumentami, a jednocześnie pozostaje to nadal spójny przekaz, a nie laboratorium - gdy wszedł wokal Rogera Chapmana w "Shadow on the Wall", dosłownie ciary przeszły mnie wszędzie.
Idąc za ciosem, Eric Clapton ze zremasterowanej płyty "Unplugged", którą znam jak własną kieszeń - po usłyszeniu garści niezauważonych wcześniej dźwięków nabrałem pewności, że to PRO w nazwie jednak nie dotyczy długości kabelka. Warto pomyśleć o lepszym źródle niż telefon, choć i z telefonem Yamaha HPH-Pro400 sobie poradzą. Dynamiczne, analityczne, pełne pasji.
Waldemar (Pegaz) Nowak