Słuchawki mobilne HiFiMAN-a były z kolei douszne, ale wreszcie pojawia się konstrukcja przenośna, o regularnej wielkości nausznej.
Tym, co w wielu produktach HiFiMAN-a nie wzbudzało entuzjazmu, było opakowanie. HiFi MAN Edition S mają jednak elegancką oprawę, a po otwarciu pudełka zobaczymy jeszcze sztywne, gustowne etui - co nie jest wcale standardem w tej kategorii.
Same słuchawki też będą się podobać - metalowe ramki oryginalnych, asymetrycznych muszli, miękkie poduszki oraz wyściółka pałąka.
HiFi MAN Edition S - konstrukcja
Cała konstrukcja jest sztywna i dość ciężka. Zachwalając zalety HiFi MAN Edition S, producent podkreśla zakres prac nad konstrukcją pałąka.
Ma on za zadanie mocno utrzymywać słuchawki na głowie, jednocześnie nie przesadzając z naciskiem. To zadanie tym trudniejsze, że muszle podtrzymują "łamane" przeguby (dzięki którym słuchawki można złożyć).
Regulacja pionowa jest niezależna dla każdej muszli i odbywa się za pomocą mechanizmu zapadkowego. Aby słuchawki się nie przesuwały, po założeniu ich na głowę mechanizm jest rozpierany i nieznacznie się usztywnia.
Z jednej strony utrudnia to końcową regulację (gdy słuchawki mamy już na głowie), z drugiej - niemal nie pozwala się słuchawkom przesuwać.
Czytaj również nasze testy słuchawek bezprzewodowych
W komplecie, oprócz krótkiego przewodu, znajduje się przejściówka na standard 6,3 mm oraz podwójny adapter samolotowy.
Poduszeczki wykończono łącząc skórę i welur, mają one nietypowy, asymetryczny kształt. Na zewnętrznych powierzchniach muszli widać panele z logo firmy, i to ich konstrukcja stanowi o wyjątkowości HiFi MAN Edition S.
Panele zamocowano na magnetycznych pierścieniach, zaślepki można wyjąć, a wówczas, co jest naprawdę unikalne, słuchawki zamknięte staną się...otwartymi.
HiFi MAN Edition S - przetworniki i dodatkowe wyposażenie
Nie wiem, czy można tak zoptymalizować parametry przetworników i muszli, aby pracowały prawidłowo w obydwu systemach, ale jakiś kompromis zawsze jest możliwy. Mimo niewielkich gabarytów, wewnątrz zainstalowano duże, 50-mm przetworniki.
W komplecie dostajemy krótki (130 cm) kabel ze zintegrowanym uniwersalnym sterownikiem, wtykiem mini-jack i przejściówką na standard 6,3 mm.
Wysiłki projektantów zmierzające do zapewnienia komfortu nie poszły na marne. HiFi MAN Edition S są przecież relatywnie niewielkie, a czułem się w nich niemal jak w dużych, domowych słuchawkach, w wariancie otwartym są trudne do przelicytowania, jeśli chodzi o wygodę długich sesji.
Odsłuch
HiFi MAN Edition S trzeba posłuchać w dwóch konfiguracjach. Ja zacząłem od wersji zamkniętej, tak "złożone" słuchawki są dostarczane w fabrycznym opakowaniu i - uwaga - kto nie zajrzy do instrukcji i nie wytropi możliwości, jakie daje układ klapek, nie pozna zasadniczych możliwości Edition S.
HiFiMAN przygotował niekonwencjonalną konstrukcję ze zdejmowanymi klapkami, słuchawki mogą działać jako zamknięte lub otwarte.
Co ciekawe, już w układzie zamkniętym bas jest oszczędny, a całe brzmienie może wydawać się twarde i mechanicznie. Za zaletę można uznać dobre zrównoważenie i dyscyplinę, ale dźwięk nie jest soczysty ani lotny.
Uzyskanie większej swobody, błysku, ale też elegancji i szlachetności, wymaga konfiguracji otwartej. Uwolniona zostaje zarówno energia, jak i subtelności, dźwięk staje się zarazem bliski i bezpośredni, jak też otwarty i przestrzenny - scena jest czytelna, dźwięki wychodzą ze środka głowy.
Bas pozostaje krótki i chociaż jest go proporcjonalnie nawet mniej, to całość wydaje się spójna i kompletna.
Po złożeniu słuchawki zajmują niewiele miejsca, edycja mobilna zawiera również eleganckie, owalne etui z karabińczykiem.
Radosław Łabanowski