Testowany wzmacniacz Yamaha MusicCast WXA-50 to jednak kompletny wzmacniacz; przedwzmacniacz ma symbol WXC-50 i kosztuje 800 zł mniej. Urządzenie jest wykonane wyjątkowo dobrze - wszystkie elementy, z wyjątkiem gałki głośności, są metalowe. Obudowa jest ciepła już po kilkunastu minutach odtwarzania muzyki, mimo że zarówno w górnym panelu, jak i po bokach wykonano otwory wentylacyjne.
Yamaha MusicCast WXA-50 - panel przedni
Przedni panel jest bardzo ładny. Gdyby nie wyraźna deklaracja, że jest to wzmacniacz sieciowy, mógłbym uznać, iż to regularna, chociaż miniaturowa, integra. Jednak w gruncie rzeczy granica między tradycyjnymi wzmacniaczami a wzmacniaczami strumieniującymi, którym poświęcamy ten test, nie jest już ostra. Chyba jedyną ważną różnicą jest liczba wejść; opisywane urządzenia mają ich zbyt mało, aby obsłużyć wszystkie domowe źródła.
WXA-50 ma dużą wygodną gałkę oraz trzy przyciski i trzy diody na przednim panelu. Wszystkie elementy działają w sposób pewny i intuicyjny. Łączenie z siecią, strumieniowanie i obsługa nie sprawiają najmniejszych kłopotów. Nie korzystając z MusicCast, tylko z telefonu z iOS, przyłączenia do sieci Wi-Fi (dostępny tylko standard 2,4 GHz) dokonuje się jednym (!) kliknięciem. Później tylko trzeba odszukać WXA-50 w urządzeniach kompatybilnych z AirPlay i można grać, choćby ze Spotify`a.
Konfiguracja i ustawienia
Ściągnięcie aplikacji MusicCast daje oczywiście nie tylko większą elastyczność, ale przede wszystkim pozwala na konfigurowanie systemu. Warto pamiętać, że ten standard pozwala na obsługiwanie pełnego, bezprzewodowego multiroomu, w którym sygnał wędruje nie tylko do urządzenia, ale za jego pośrednictwem może być wysyłany do kolejnych. Aplikacja jest dostępna na urządzenia przenośne z iOS, Androidem lub Windowsem. Nie ma jej w wersji na komputery, ale z tego poziomu można dostać się do systemu przez przeglądarkę.
Liczba ustawień dostępnych we wzmacniaczu jest przeogromna. Jest tu np. wiele możliwości regulacji dźwięku, ustawianie rodzajów głośników (podłogowe, regałowe), hasłowanie, tryby pracy interfejsu graficznego, a nawet włączanie – na kilku poziomach - układu minimalizującego jitter. Aplikacja pozwala na odtwarzanie muzyki za pomocą Spotify Connect, ale także innych serwisów: egzotycznych i (oficjalnie) u nas niedostępnych Napster, Pandora i Juke. Ma także radio internetowe i komunikuje się przez BT, używając kodeków SBC i AAC.
Do kompletu mamy jeszcze kompatybilność z protokołem DLNA, współpracę z NAS oraz gniazdo USB, pozwalające na odczytywanie danych z pendrajwów i niesieciowych dysków. Urządzenie odczytuje i strumieniuje następujące pliki: FLAC, WAV, AIFF, ALAC, DSD, AAC i MP3. Dostępne parametry obejmują 5,6 MHz dla DSD i 24 bit/192 kHz dla innych formatów. Pliki są odtwarzane bez przerw (gapless). Naprawdę trudno jest "zagiąć" ten wzmacniacz brakiem którejś z możliwości strumieniowania.
Cały tył urządzenia został skrzętnie zagospodarowany. Terminale głośnikowe są wyjątkowo duże i wygodne.
Obsługa
WXA-50 można też obsługiwać małym, płaskim pilotem, za pomocą którego przełącza się źródła, zmienia programy radiowe, reguluje głośność i włącza oraz wyłącza. Wzmacniacz ma cztery dokręcone nóżki i z przyzwyczajenia ustawiłem go poziomo. Urządzenie może jednak stać pionowo, nóżki należy odkręcić, a obudowę wsunąć w dwa specjalne uchwyty, tworzące podstawkę.
Yamaha MusicCast WXA-50 ma 42 mm bez nóżek, producent podaje, że jest to standard 1U, co pozwala wstawić dwa wzmacniacze obok siebie w szafie rackowej. Jednak do montażu w szafi e potrzebne są uszy rack (wzmacniacz ich nie ma) oraz łącznik między urządzeniami (także go brakuje).
Antenkę Wi-Fi wkręca się w dedykowane miejsce na tylnym panelu. Niewielkim hebelkiem użytkownik decyduje, czy włącza WLAN i BT, czy tylko BT, czy też wyłącza obydwie metody komunikacji. Wejścia audio są dwa, analogowe i cyfrowe (światłowód), jest także jedno wyjście stereo oraz pojedyncze RCA na subwoofer aktywny (może być uruchamiany za pomocą triggera).
Yamaha MusicCast WXA-50 ma także wejście 12V, zatem w grę wchodzi włączanie i wyłączanie wzmacniacza przy okazji sterowania innym elementem systemu. Z tyłu jest także wejście mini-jack na zewnętrzny odbiornik podczerwieni, gniazdo LAN oraz wspomniane wcześniej wejście USB. Zaciski głośnikowe są solidne, metalowe.
Dobre wyposażenie: wejście i wyjście 12V, gniazdo USB do odczytywania plików z przenośnych źródeł, cyfrowe wejście optyczne, gniazdo LAN i hebelek włączający BT i WLAN.
Odsłuch
Yamaha MusicCast WXA-50 zaczął mięciutko i spokojnie. Podczas bardzo cichego grania łagodność przechodzi już w matowość, jednak w zakresie wysokotonowym wciąż pojawiają się delikatne błyski i iskierki. Mimo że całościowo przekaz nie jest wyrazisty, to w takich proporcjach może być stosowny i przyjemny.
Przy poziomach "normalnych", wcale jeszcze nie bardzo wysokich, pojawiają się wyraźniejsze kontury w zakresie średniotonowym i dźwięczność, bas nabiera kształtów, dobrze trzyma rytm, lecz wciąż brzmieniem nie rządzą dynamika, twarde uderzenie i detal, lecz płynność i plastyczność.
Selektywność jest na dobrym poziomie, a scena robi znakomite wrażenie, szczególnie sugestywna jest jej szerokość. Im głośniej, tym odważniej, chociaż nie jest to przeobrażenie. WXA-50 nie zaatakuje środkiem pasma, który pozostaje dystyngowany i uprzejmy, a góra pasma potrafi wpuścić do całego brzmienia dużo światła, nie wyostrzając jednocześnie żadnego elementu. Czasami brakowało więc trochę "pazura".
Odważę się na sugestię, że Yamaha MusicCast WXA-50 to wzmacniacz kierowany do korpoludków w średnim wieku, snobujących się jazzem. Dobry efekt przyniosło wykorzystanie subwoofera, który dodaje brzmieniu siły i "męskości", niekoniecznie eksponując bas, lecz modyfikując jego charakter. Można też wtedy poszaleć, ale zawsze będziemy w kontakcie z muzyką, a nie łomotem.
Wzmacniacz po odkręceniu nóżek (a nawet bez odkręcania) można wcisnąć w specjalne podstawki i podstawić pionowo. Lokalizacja wśród książek nie będzie jednak dobrym pomysłem, ponieważ aluminiowa obudowa wyraźnie się nagrzewa.
Co w strefach piszczy: słownik
W teście pojawiło się wiele nowych terminów, nieznanych z konstrukcji tradycyjnych wzmacniaczy stereofonicznych, a nawet wielokanałowych. Producenci dopiero szukają formuły, nie jest ustalony standard wyposażenia, można więc spotkać urządzenia bardzo różne. Aby poprawić orientację w tym "terenie", przygotowaliśmy podsumowanie, wskazujące czytelnie, jakie cechy i funkcje w poszczególnych modelach możemy znaleźć.
- Wzmacnianie sygnału: to zadanie wypełniają identycznie, jak klasyczne integry (wszystkie).
- Strefy: Wzmacniacz może być elementem dużego, wielopokojowego, systemu (wszystkie).
- Niewielkie rozmiary: producenci dość zgodnie zakładają, że użytkownicy raczej będą chcieli schować takie urządzenia. Niektóre mają możliwość ustawienia w pionie (Paradigm PW Amp, Yamaha WXA-50)
- LAN/ WLAN: Wszystkie testowane wzmacniacze łączą się z internetem przewodowo lub bezprzewodowo (jednak na rynku zdarzają się również takie, które komunikują się tylko jednym sposobem).
- Multiswitch: Dzięki dodatkowemu gniazdu Ethernet, możliwe jest podłączenie dodatkowego urządzenia w danej strefie (DT W Amp, Sonos Connect:Amp). Zdarza się, że dodatkowe gniazdo jest przygotowaniem do profesjonalnej, strefowej, instalacji (DT W Amp).
- BT, Airplay, NFC: Wbrew pozorom, BT nie jest popularny, mają to tylko dwa modele (Denon Heos Amp HS2, Yamaha WXA-50). Z AirPlay współpracuje zaledwie jeden wzmacniacz (Yamaha WXA-50), a modułu NFC nie ma żaden.
- USB: odtwarzanie plików. Tylko dwa wzmacniacze to potrafią (Denon Heos Amp HS2, Yamaha WXA-50)
- Strumieniowanie plików wysokiej rozdzielczości: Część producentów wprost deklaruje takie umiejętności (Denon Heos Amp HS2, Yamaha WXA-50) lub ich brak (Sonos Connect:Amp). Pozostali odsyłają do możliwości platformy sterującej Playfi(DT W Amp, Paradigm PW Amp).
- Serwisy muzyczne i radiowe: Każdy ze wzmacniaczy obsługuje pokaźną liczbę.
- Aplikacje sterujące na zewnętrzne urządzenia: Dla wszystkich wzmacniaczy opracowano aplikacje na iOS i Android, dla większości na peceta (DT W Amp, Paradigm PW Amp, Sonos Connect:Amp), jeden współpracuje z komputerem MAC (Sonos Connect:Amp). Żaden ze wzmacniaczy nie potrafiobsługiwać plików z urządzeń przenośnych Apple.
- Wejścia i wyjścia audio: Generalnie liczba wejść i wyjść dźwiękowych, zarówno analogowych jak i cyfrowych, jest mocno ograniczona. Za to wszystkie testowane wzmacniacze miały wyjścia na aktywny subwoofer (co nie oznacza, że takie wyjście ma każdy wzmacniacz strefowy dostępny na rynku)
- Korekcja dźwięku: Prawie wszystkie (za wyjątkiem Heos Amp HS2) dysponują prostą korekcją niskich i wysokich częstotliwości. Prawdziwą perłą jest oprogramowanie ARC do korekcji akustycznych wad pomieszczenia, którym dysponuje Paradigm PW Amp. Słynny Trueplay, pozwalający na korekcję dźwiękową głośników Sonos za pośrednictwem iPhone’a, wyjątkowo nie działa dla Sonos Connect:Amp.
- Wejście gramofonowe: To nie pomyłka - funkcjonalność rzadka i niewystępująca w tym teście, ale dysponuje nią np. Polk Audio Omni A1.
- Dekoder Dolby Digital: Znów dotyczy Polk Audio Omni A1, żaden z testowanych modeli go nie ma.
- Pilot tradycyjny: To rzadkość, ale się zdarza (Yamaha WXA-50).
Grzegorz Rogóż