Inną już sprawą jest, czy firma Pro-Ject ma dość duży potencjał, aby i w tej dziedzinie stać się liderem; tutaj jednak konkurencja jest większa, a zaawansowana technika związana z nowoczesną funkcjonalnością jest łatwiej dostępna dla firm większych, które mogą też uruchomić produkcję i sprzedaż na większą skalę.
Najnowsza edycja Stereo Boxa jest oznaczona indeksem S2 (w tej serii pojawia się zresztą coraz więcej ciekawych konstrukcji) i została wprowadzona do sprzedaży latem. Urządzenie składa się z dwóch części - wzmacniacza oraz zewnętrznego zasilacza.
Ten ostatni z wyglądu nie ma wiele wspólnego z jednostkami do zastosowań audio, ale już się do tego przyzwyczailiśmy; firmy takie jak Pro-Ject czy ifiAudio sięgają po zasilacze "ścienne" z dobrymi rezultatami, ten w Stereo Box S2 ma więc formę bardziej przyzwoitą: samodzielnej, podłużnej puszki.
Właściwy wzmacniacz waży dokładnie 660 g i jest niewiele większy od paczki papierosów. Układ regulacji wzmocnienia jest klasyczny, z miniaturowym potencjometrem. Jednak jest on zmotoryzowany, co oznacza, że wzmacniacz - pogratulować konstruktorom - ma zdalne sterowanie.
Przedwzmacniacz też jest ambitny, bo z przekaźnikami w roli przełączników wejść. Wewnątrz obudowy Pro-Jecta Stereo Box S2 znajduje się również całkiem spory radiator, do którego przykręcono tranzystory wyjściowe.
Wyposażenie jest skromne, ale nic więcej by się tu nie zmieściło... pokrętło wzmocnienia trudno normalnie złapać, trzeba je "uszczypnąć", przytrzymując drugą ręką leciutką obudowę.
Obudowa wzmacniacza Pro-Ject Stereo Box S2 jest dostępna w wersji czarnej i srebrnej, wykonano ją w całości z metalu, podobnie jak miniaturowe pokrętło głośności; wejście wybieramy małym przyciskiem. W poprzedniej wersji wejścia były dwa, a teraz są trzy; wszystkie analogowe i przeznaczone dla sygnałów liniowych.
O tym, które jest aktywne, informuje jedna z trzech niebieskich diod. Kolejna wskazuje włączenie zasilania (małym, okrągłym przyciskiem). Stereo Box S2 nie ma wyjścia słuchawkowego ani wejść cyfrowych.
To pierwsze bardzo by się przydało; szczerze mówiąc, zamieniłbym na nie jedno z wejść liniowych, gdyby chodziło tylko o deficyt miejsca. Na tylnym panelu faktycznie nie ma go zbyt wiele, zmieściły się tylko dwie pary gniazd RCA, trzecie źródło trzeba podłączyć wtyczką mini-jack. Jest też wyjście w tym standardzie, producent zachęca, by podłączyć w ten sposób... zewnętrzny wzmacniacz słuchawkowy.
Jakoś się udało... w czym pomogło też przeniesienie zasilacza na zewnętrz. Z terminalami głośnikowymi trzeba uważać, nakrętki są tak blisko siebie, że trudno je dokręcać, ale – co ciekawe i korzystne - przyjmują klasyczne wtyki bananowe.
Terminale głośnikowe wprawiają w zakłopotanie: nakrętki są o połowę krótsze niż zwykle, a trzpienie osadzone tak ciasno, że nie odważyłbym się do Pro-Jecta Stereo Box S2 wkręcać przewodów obranych z izolacji; ratunkiem są bananki, o dziwo pasują, ale koniecznie takie z plastikowymi obudowami.
Pilot wielkości karty kredytowej ma pięć przycisków - to wystarczy, by włączać i wyłączać zasilanie, regulować poziom głośności i zmieniać źródła; do tych ostatnich służą klawisze "telewizyjne" opisane jako CH+ i CH- (od Channel+ i Channel-). Nowa wersja ma mieć wyższą moc; niemal cały blok końcówek mocy zasłonięto radiatorem, więc trudno stwierdzić, jakie tutaj zaszły zmiany.
Odsłuch
Pro-Ject swoimi "boxami" od lat stara się udowodnić, że małe, ale zręcznie zaprojektowane urządzenia mogą rywalizować ze znacznie większymi, nawet jeżeli nie mocą i dynamiką, to tym, co dla wielu użytkowników będzie nie mniej ważne - barwą, muzykalnością, kulturą... czymkolwiek, co da się przypisać brzmieniu, gdy jest ono przynajmniej przyzwoite, a nam po prostu podoba się sama koncepcja małego wzmacniacza i całego systemu.
Pro-Ject nie chce jednak pozostawić dobrych wrażeń tylko na łasce takiego pozytywnego nastawienia klienta i jego imaginacji; jestem pewien, że również w ślepym teście Stereo Box wyróżniłby się pewnymi elementami brzmienia i niejednego do siebie przekonał. Nie jest to wielki czarodziej, raczej trochę "czaruś".
Stereo Box S2 ma obrotowy potencjometr (nawet z silniczkiem), przekaźniki wyboru wejść, a także malutki radiator - najbardziej przypomina klasyczny wzmacniacz, tylko "przeskalowany".
Wspaniałego spektaklu Pro-Ject Stereo Box S2 nie wykreuje, muzyków do naszego pokoju nie wprowadzi, jednak wyciśnie z nagrań najlepsze soki, dające muzyce płynność i słodycz.
Wprawdzie w najniższych rejestrach czuć pewną słabość, poluzowanie, ale ogólnie bas jest w zaskakująco (wobec dostępnej tutaj mocy) dobrej formie. Również rytm jest prowadzony wyraźnie, z lekkim "przytupem", brzmienie często nabiera sprężystości, a żywość przenosi się na zakres średnich częstotliwości.
Muzyka pulsuje i kołysze, nie mając mocy do "przesuwania ścian", ma jej dość, aby dać plastyczność każdemu ważnemu dźwiękowi, brzmienie jest dalekie od suchości i spłaszczenia, w swojej "substancyjności" trochę rozmazuje detale, raczej ociepla niż rozświetla, ale nie spowalnia i nie zamyka się.
Szukając analogii do charakteru źródeł, Stereo Box jest bardziej analogowy niż cyfrowy, i nic dziwnego - pochodzenie zobowiązuje. Jest może nawet bardziej "klimatyczny" niż niektóre gramofony Pro-Jecta, ale i z tym nie przesadza. W każdym razie - nie wpada w monotonię.
Stereo Box S2 ma obrotowy potencjometr (nawet z silniczkiem), przekaźniki wyboru wejść, a także malutki radiator - najbardziej przypomina klasyczny wzmacniacz, tylko "przeskalowany".
Radosław Łabanowski