Niewielka konstrukcja ma dwa "zawodowe" detale. Pierwszy to zamontowane z dwóch stron przedniego panelu "uszy" pozwalające w prawdziwie profesjonalnym sprzęcie na wygodne przenoszenie i montaż; dzięki nim maluch wygląda zadziornie.
Drugi - pokrętło głośności wyskalowane w decybelach w odniesieniu do poziomu 0 dB, odpowiadającemu najwyższej wartości wzmocnienia napięciowego - gdy więc słuchamy ciszej, pokrętło pokazuje wyższą wartość (tłumienia).
Obudowę wykonano w całości z metalu, wraz z pokrętłami. Dzięki nim Teac AI-101DA prezentuje się - moim zdaniem - nawet lepiej niż droższy AI-301, który pokrętło ma tylko jedno; w Teacu AI-101DA są trzy - oprócz regulatora głośności także selektor źródeł oraz obrotowy włącznik zasilania. Z przodu zmieszczono też niewielki wskaźnik wybranego wejścia oraz układy Up Convert i RC (o nich - nieco później).
Pokrętło głośności ze specyficzną "skalą" oraz rączki - to elementy nawiązujące do sprzętu profesjonalnego.
Oprócz pojedynczych wyjść głośnikowych jest także gniazdo na słuchawki (3,5 mm), priorytetowo potraktowano wejście USB (np. dla komputera), przyjmuje ono sygnały 24/192. Są też przydatne, np. do podłączenia telewizora, dwa wejścia optyczne akceptujące 24/96 kHz. Dla najnowszych źródeł bezprzewodowych przygotowano moduł Bluetooth (wersja v3.0 z kodowaniem aptX).
Początkowo myślałem, że producent w ogóle zrezygnował z wejścia analogowego (co byłoby chyba jednak rozwiązaniem zbyt awangardowym), ale ostatecznie znalazłem jedno - na skraju, w formie gniazdka 3,5-mm (szkoda, że nie jest to wygodna para RCA).
Jest też monofoniczne wyjście subwooferowe. Teac AI-101DA jest wyposażony w zdalne sterowanie, ale pokrętło regulacji głośności nie jest wsparte silniczkiem, nie obraca się więc wraz z rozkazami płynącymi z pilota.
Udało się poukładać gniazda dla wszystkich najważniejszych standardów, są nawet bardzo przyzwoite terminale głośnikowe, chociaż wejście analogowe przygotowano na 3,5-mm gniazdku. Złącze USB-B to dzisiaj kontakt ze światem, AI-101DA przyjmuje sygnały PCM 24 bit/192 kHz, wyposażenie obejmuje również gniazda optyczne.
Za właściwy tłumik sygnału odpowiada inna część układu, a gałka głośności pełni tylko rolę enkodera. Problem pojawia się więc, gdy pilotem zmienimy głośność, a potem zechcemy ją dalej regulować już gałką z przedniego panelu. Nadrzędna staje się wówczas ta ostatnia, jej najmniejsza nawet zmiana wywołuje natychmiastowe (i skokowe) przejście do ustalanego poziomu.
Aby pomóc to opanować, o "nadpisaniu" ustawienia głośności działaniem pilota informuje niewielka dioda, oznaczona jako "RC". Teac AI-101DA ma układ Up Convert, który upsamplerem konwertuje częstotliwość próbkowania dla sygnałów wejściowych w zakresie od 32 do 96 kHz (te o jeszcze wyższej częstotliwości próbkowania nie są w ogóle modyfikowane).
Można ten układ wyłączyć. Przetwornik C/A to Texas Instruments PCM1796.
Odsłuch
Zacząłem od mniej wymagających, spokojniejszych nagrań, nie zmuszając Teaca AI-101DA do wysiłku również umiarkowanym poziomem głośności.
W takich warunkach brzmienie jest jednocześnie obszerne i delikatne; znamienny jest dobrze zaznaczony bas, którego w wielu systemach często brakuje przy cichym słuchaniu, chociaż w tym teście, z podobnymi sytuacjami dobrze radziła sobie większość wzmacniaczy.
Teac potwierdza tę tendencję, zresztą naturalną i znaną od dawna: do cichego słuchania lepsze są wzmacniacze małej mocy, grając wdzięczniej, a nawet pełniej (od większych wzmacniaczy, które brzmią wtedy sucho i płasko - chociaż nie wszystkie!).
Cała obudowa jest metalowa, więc anteny modułu Bluetooth przeniesiono na zewnątrz, do małej plastikowej skrzyneczki.
Efektowne, eleganckie, a przede wszystkim przyjemne - połączenie czytelnego, plastycznego, lekko "plumkającego" basu, który niczego nie zasłania i nie spowalnia rytmu, chociaż służy bardziej jako fundament i wypełnienie niż źródło energii prowadzącej muzykę z gładkością, czystością i subtelnością zakresu średnio- -wysokotonowego, niczym niedrażniącym ani niezaczepiającym.
Przydałoby się trochę więcej "światła", które pojawia się, gdy zagramy trochę głośniej. Brzmienie jest jednak wciąż dostatecznie gęste, a zarazem uporządkowane. Spokojniejsze płyty wydają się mieć w AI-101DA najbezpieczniejszą przystań, nie wymagają od niego specjalnej dynamiki i szybkości.
Jeśli tylko będziemy mieli świadomość oczywistych ograniczeń tego "biurkowego" wzmacniacza i nie będziemy zmuszali go do pracy w dużym pomieszczeniu, wówczas Teac AI-101DA wypełni z gracją zadania, do jakich został przygotowany, a nawet z oznakami wyrafinowania.
Bez agresji, nerwowości, ostrości, za to będzie trochę słodyczy, trochę aksamitności. Ataki i uderzenia nie są ani piorunujące, ani masywne, detale nie świszczą ani nawet specjalnie nie błyszczą - ale całość łapie harmonię, naturalność i "przyswajalność".
Radosław Łabanowski