Jak sam symbol wskazuje, możemy oczekiwać aż 70 W na kanał. Dla wzmacniacza lampowego to dużo. Nie trzeba będzie mu szukać towarzystwa kolumn o wysokiej efektywności, a ponadto - jak przekonuje producent - wzmacniacz Octave V70SE może współpracować z impedancjami od 3 do 16 Ω.
Jeżeli dla każdego z tych obciążeń otrzymujemy moc przynajmniej zbliżoną do deklarowanych 70 W, to jest świetnie - co częściowo zweryfikujemy w laboratorium. Symbol sugeruje też, że V70SE to jakaś specjalna wersja (SE) podstawowej konstrukcji; po części to prawda - jest to następca starszego, wycofanego już V70.
Większość produkowanych obecnie wzmacniaczy zintegrowanych Octave to właśnie nowe modele z symbolami zakończonymi SE. Wszystkie transformatory osłonięto wspólną pokrywą (nie zapominając przy tym o dodatkowym, wewnętrznym ekranowaniu).
Tuż przed nią, w niewielkim zagłębieniu, znajdują się cztery lampy mocy 6550C (po dwie na kanał). W przedniej części obudowa ponownie się "wypiętrza" obejmując trzy lampy przedwzmacniacza.
Na wejściu pracuje pojedyncza ECC83, w stopniu sterującym - dwie triody ECC81. Obudowę wykonano z aluminium, dostępne są dwie wersje - czarna oraz srebrna. W zestawie jest ażurowa osłona, którą zakładamy na przednią część V70SE.
Octave V70SE - przyłącza
Dwa pokrętła to regulacja głośności oraz selektor źródeł. Octave V70SE nie ma wprawdzie sekcji cyfrowej ani wejścia gramofonowego (można je dodać jako opcje, o czym za chwilę), ale wyposażenie w wejścia i wyjścia analogowe jest bogatsze niż u konkurentów.
Do dyspozycji mamy cztery wejścia liniowe RCA oraz jedno XLR, wyjście z przedwzmacniacza, wyjście o stałym poziomie napięcia (np. dla rejestratora) oraz specjalne wejście RCA do integracji z systemami wielokanałowymi (doprowadzimy tutaj sygnał z procesora A/V, jest to po prostu wejście na końcówkę mocy). Obok gniazda 230 V widać złącze na dodatkowy moduł zasilacza. Wyjścia głośnikowe są pojedyncze.
Octave V70SE - kalibracja biasu lamp
Specjalnym rozwiązaniem w wielu wzmacniaczach Octave, w tym i V70SE, jest rozbudowany system monitorowania i kalibracji tzw. biasu lamp. Pozwala on nie tylko na bieżąco kontrolować ten kluczowy parametr, ale i pokusić się o wymianę fabrycznych elementów na coś lepszego, wiedząc, że damy sobie sami radę z konieczną w takiej sytuacji kalibracją.
Wzmacniacz może pracować w dwóch trybach, wysokiego i niskiego prądu spoczynkowego. W tym pierwszym wariancie możemy w miejsce fabrycznych lamp 6550C włożyć np. popularne EL34 czy KT77, a w drugim - sięgnąć po KT88, KT90 a także KT100.
Ustawienie biasu lamp mocy jest bardzo proste: przeprowadzamy je umieszczonymi w szczelinach trymerami, obserwując wbudowany wskaźnik diodowy. Odpowiednimi kolorami wzmacniacz sygnalizuje, czy znajdujemy się poniżej, powyżej czy w obrębie rekomendowanych wartości biasu.
Pomijając walor techniczny, jest to świetna zabawa, którą można dopisać do listy audiofilskich rytuałów. Czyścimy igłę, zbieramy kurz z płyty, a następnie sprawdzamy bias i dopiero wtedy gramy. Należy pamiętać, że ustawianie biasu przeprowadzamy dopiero wtedy, gdy wzmacniacz porządnie się nagrzeje; producent sugeruje, by odczekać kilka (do 10 min), zbyt szybko wykonana regulacja będzie nieprecyzyjna.
Z drugiej strony, nie należy być w tej sprawie przywiązanym zbyt ściśle do jakiejś teoretycznie idealnej wartości czy wskazania, bowiem producent podpowiada, że możemy próbować ustalić bias w wyższym podzakresie. W naszym laboratorium wyjaśniamy, jakie z tego wynikają różnice. Octave przewidział możliwość rozbudowy wzmacniacza.
Najważniejszą propozycją jest karta (instaluje się ją wewnątrz obudowy) z przedwzmacniaczem gramofonowym, przewidziano tutaj dwie wersje - oddzielną dla wkładek MM oraz MC. Każda ma wbudowany filtr subsoniczny (-12 dB/ okt przy 20 Hz). Korekcja krzywej RIAA realizowana jest zawsze w układzie aktywnym.
Z kolei zewnętrzne przystawki o nazwach Black Box oraz Super Black Box wyglądają jak zasilacze i trochę tak działają, jednak są to tylko tzw. dopalacze (producent określa je mianem Boosterów) zwiększające pojemność filtrującą, w przypadku Black Boxa cztery razy, a Super Black Boxa - aż dziesięciokrotnie.
Wzmacniacz Octave V70SE jest zdalnie sterowany, pilot to oryginalna kostka, pozwalająca jednak tylko na regulację głośności.
Octave V70SE - układ Ecomode
Na tylnym panelu znajduje się też niewielki przełącznik Ecomode. Z zasady wzmacniacze lampowe nie są nowoczesne ani oszczędne, ale Octave V70SE ma być wyjątkowy. Ecomode to układ opracowany nie tylko z myślą o obniżeniu rachunków za prąd, ale też o trwałości lamp.
System ma trzy tryby: Eco off (układ nieaktywny), Eco on (włączony tryb ekonomiczny) oraz Amp off (wyłącza trwale końcówki mocy, a funkcjonuje wówczas tylko sekcja przedwzmacniacza).
W ustawieniu Eco on stale monitoruje sygnał na (wybranym) wejściu i jeśli go nie wykryje (bo np. skończy się odtwarzana płyta) i taki stan utrzyma się przez 9 min, wówczas układ wyłącza końcówki mocy i część systemów przedwzmacniacza.
Układ automatycznie włączy wszystkie obwody, gdy ponownie wykryje sygnał na wejściu, ale z głośników nie usłyszymy natychmiast muzyki, ponieważ takie włączenie oznacza każdorazowo konieczność przejścia procedury jego uruchomienia, która trwa ok. 30 sekund.
Stopień wyjściowy Octave V70SE wygląda dość konwencjonalnie, ale za parą popularnych tetrod strumieniowych 6550C kryją się rozwiązania, z których firma Octave może być dumna. Chodzi o sposób aplikacji lamp w specjalnej, opracowanej przez firmę konfiguracji pentodowej. Dzięki niej uzyskano bardzo dobrą stabilność w szerokim zakresie obciążeń.
Jak utrzymuje producent, efekty są tak dobre, że można było pokusić się o uproszczoną konstrukcję transformatorów głośnikowych i zastosowanie pojedynczych odczepów. Specyfikacja fabryczna nie jest jednak jednoznaczna, jeśli chodzi o obciążenie, dla którego ma się pojawić zadeklarowana moc (70 W). Znalazłem zarówno informację o 4 Ω, jak i o dopuszczalnym zakresie optymalnych obciążeń 3-16 Ω.
mocy oraz część przedwzmacniacza.
Odsłuch
Octave V70SE to najmocniejszy wzmacniacz w tym teście, nie tylko "na papierze", bo jego parametry przekładają się na brzmienie, chociaż wciąż nie jest to tranzystorowy piec, który zagra ze wszystkim, zawsze i wszędzie.
V70SE jest zdolny współpracować z wieloma kolumnami, temat dobrania do niego najodpowiedniejszych nie jest jednoznaczny - na żadnych nie będzie się "wykładał", z niektórymi zagra lepiej, z innymi gorzej, ale jaką w tym rolę odgrywa dopasowanie, jaką jakość samych kolumn, a jaką nasz gust?
W takim przypadku trudno na to odpowiedzieć, więc wszelkie uwagi, że V70SE z jakimiś kolumnami sobie "nie radzi", należy przefiltrować przez różne scenariusze. Zresztą dotyczy to wielu innych wzmacniaczy (i kolumn).
Dzięki relatywnie wysokiej mocy wyjściowej V70SE potrafi zagrać dynamicznie, a "przy okazji" przejrzyście.
Wysokie poziomy głośności są dostępne łatwiej niż z pozostałych wzmacniaczy, można też bez obaw odtwarzać zarówno nagrania gęsto upakowane, subtelnie zaaranżowane, jak i oparte na rytmie. V70SE nie będzie hamował akcji, upraszczał struktury ani sklejał dźwięków.
Konkurenta z tego testu - A20i - też przedstawiałem jako wzmacniacz zasadniczo neutralny, tam jednak można było uchwycić ograniczający wpływ umiarkowanej mocy na dynamikę.
Octave V70SE też nie jest demonem, co daje się usłyszeć w pochodach basowych, przyjemnie pulsujących, z dźwiękami zaokrąglonymi, uwolnionymi od dyscypliny, ostrych konturów i pryncypialnej kontroli. Bas nie jest szybki, ale bardziej muskularny niż u konkurentów, a cały przekaz najbardziej energetyczny.
Jednocześnie V70SE ma w sobie chyba więcej lampowego żaru niż A20i, mimo że swobodniej omija obiektywne problemy tej techniki. Barwa jest lekko podgrzana, może właśnie mocniejszym basem, jednak nie wpada ani w jednostajność, ani w improwizacyjny bałagan.
Samej średnicy nie opisywałbym jako soczystego owocu techniki lampowej, nie dzieje się tutaj ani nic absolutnie nadzwyczajnego, ani niepokojącego. Jest po prostu bardzo dobrze, tak aby wszystko brzmiało możliwie naturalnie i przyjemnie.
Nie jest czymś niezwykłym, gdy podobne brzmienie pojawia się ze wzmacniacza tranzystorowego. Chociaż każdy gra inaczej, to szufladkowanie niewiele wyjaśnia - chyba że każdy model miałby... swoją własną szufladkę.
Wysokie tony są lekko wycieniowanie, niedopowiedziane, ale takie wrażenie pojawi się w bezpośredniej konfrontacji (z dźwiękiem bezwzględnie neutralnym) i ustąpi po krótkiej akomodacji, a wtedy będziemy z ulgą przyjmować bezbłędną spójność obrazu. Nie znaczy to, że wszystko się w nim skleja, lecz trzyma się razem, a detale nie wyrywają się z kontekstu.
Bas jest zamaszysty, soczysty, wciąż obecny, a mimo to jest w nim pewna łagodność, która nawet pomaga zręczności, z jaką V70SE przechodzi przez trudne zadania, nie tyle wykonując je z największa precyzją, co z wyczuciem i zachowaniem proporcji. Ani uderzenia, ani kontury basu nie zdominują muzyki, ale i nie ugrzęźnie ona w niskotonowej magmie.
Cały obraz jest pełny, obfity, harmonijny i bogaty nie tyle w klimaty, co "wyposażony" we wszystkie atuty dobrego dźwięku. W każdym wymiarze jest co najmniej dobrze i dzięki temu nawet bez przymilania się i uwodzenia, bez wielkiej kreacji i nowych pomysłów, brzmienie V70SE jest łatwe i ciekawe, naturalne i przyjemne.