Przedni panel Marantz PM6002 jest zajęty przez różnego rodzaju regulatory i wskaźniki, a jednak pozostaje schludny. Dwa duże pokrętła przeznaczono dla selektora wejść oraz regulacji wzmocnienia.
W centrum umieszczono 'wyświetlacz', za którym ukryto czerwone diody wskaźnika wyboru źródła, a pod nim małe gałki niskich i wysokich tonów oraz balansu.
Sekcję zmiany barwy dźwięku można odłączyć przyciskiem Source Direct, jest także osobny wybór źródła dla wyjścia do nagrywania; małymi guziczkami aktywujemy jedną z dwóch par wyjść głośnikowych oraz korekcję loudness.
Tył także nie pachnie malizną. Mamy wejście dla przedwzmacniacza gramofonowego, pięć wejść liniowych, dwa wyjścia z pętli do nagrywania i dwie pary wyjść głośnikowych. Te ostatnie są złocone, jednak nie jest to pierwsza liga i np. nie podłączymy do nich wideł. Jest także łącze Remote Control, którym spinamy urządzenia Marantza w całość sterowaną z jednego pilota.
Większa część układu umieszczona została na jednej płytce drukowanej. Po przejściu przez przełączniki wejść, sygnał ekranowanymi kabelkami biegnie do umieszczonego przy przedniej ściance czarnego potencjometru Alpsa, a stąd łączówkami na 'sztywno' do przedwzmacniacza umieszczonego przy przedniej ściance.
Pewną niekonsekwencją jest odsunięcie od tej części przełącznika Direct, który znajduje się po drugiej stronie urządzenia, co wydłuża okablowanie.
Końcówki zbudowane są w oparciu o tranzystory bipolarne Sankena (2SA1695+2SC4468); przykręcono je do średniej wielkości aluminiowego radiatora, za którym ukrył się duży transformator. Partnerują mu dwa już niezbyt okazałe, ale szlachetne kondensatory Elna for audio. Preamp gramofonowy oparto na pojedynczym układzie scalonym.
Pilot do Marantz PM6002 jest spory, ale można nim sterować wszystkimi urządzeniami 'wieży'. Mamy wyraźne rozróżnienie poszczególnych funkcji i łatwo je znaleźć nawet po ciemku.
Czytaj również test odtwarzacza CD Marantz CD6002
Odsłuch
Różnymi drogami można dochodzić do tego, co zwykło się nazywać 'naturalnym dźwiękiem'. Trudno o bardziej odmienne sposoby traktowania tej materii niż w przypadku testowanych wzmacniaczy NAD-a i Marantza.
Bas Marantza, choć nie schodzi bardzo nisko, to jednak kontrolą, czystością i ogólną kulturą najwierniej trzyma się tego, co zarejestrowano na płycie.
Nie doświadczymy tego jednak w krótkim odsłuchu. W szybkim demo, gdzieś w przelocie, Marantz będzie wydawał się grać bez emocji, z dystansu. Posłuchajmy jednak dłużej a zobaczymy, że Japończycy postawili na wierność kosztem 'bajeru'.
Stąd znakomite odtworzenie jazzu, czyli najlepiej nagranych płyt, np. "Groove Yard" The Montgomery Brothers z wydania XRCD. Kontrabas został umieszczony we właściwej odległości od słuchacza, z akustyczną przestrzenią wokół siebie. Wszystkie instrumenty miały zresztą zachowaną właściwą perspektywę.
Obydwa urządzenia - i odtwarzacz, i wzmacniacz - choć różnią się nieco w szczegółach, mają ten sam 'sznyt'. W odtwarzaczu dochodzi do tego fantastyczna w tym przedziale cenowym rozdzielczość. Góra pasma gra mocno, jednak wcale mnie to nie zwiodło - jej bogactwo i dokładność swoją drogą są wyśmienite.
Słuchając płyt w rodzaju "Brothers in Arms" Dire Straits z wydania XRCD2 usłyszymy, czym charakteryzowały się pierwsze cyfrowe nagrania. Mark Knopfler, kiedy tylko ukazywały się nowe możliwości, jak właśnie rejestracja i mastering w domenie cyfrowej, czy później kodowanie HDCD, od razu starał się je wykorzystać. Wczesne nagrania zerojedynkowe mają nawet energię blach, dobre uderzenie, jednak brak im 'ciała'.
Większość urządzeń z tego przedziału cenowego odtwarza to w lekko zmiękczony sposób, przez co nie mamy problemu ze zbyt dużą zawartością góry. System Marantza inaczej śledzi charakter dźwięku od początku do końca. I jeśli jest ostro, zagra ostro, a jeśli nie ma góry, będzie wyraźne przytłumienie.
Jest jednak z systemem Marantza pewien problem - nawet nie z nim, a z potencjalnym zestawieniem jego obydwu elementów. Marantz PM6002 jest znakomity, jednak dodanie do niego grającego podobnie, a nawet nieco lżej CD6002 każe szukać kolumn o dość mięsistym brzmieniu, bez cienia wzmocnienia wysokich tonów. Inaczej otrzymamy nieco bezbarwny, jednowymiarowy dźwięk.
Niższa średnica Marantza jest bowiem raczej dokładna niż wypełniona, co przy 'suchych' kolumnach wyjdzie na jaw i przesłoni zalety zestawu. Jeśli jednak uda nam się dopasować odpowiednie głośniki, wówczas otrzymamy znakomicie rozdzielczy (ciągle mówimy o tym przedziale cenowym), dokładny dźwięk.
Wojciech Pacuła