To niezwykle udany projekt, którego sukces wynika najprawdopodobniej z faktu, że aktualnie najprężniejszy angielski lider, aranżer i kompozytor jazzowy, grał na instrumentach klawiszowych na początku swej kariery artystycznej (lata 70.) w hard-rockowej grupie Iana Gilperlana. Mimo że potem w całkiem innym stylu rozpoczął pisanie muzyki na potrzeby filmu i telewizji, to pozostało w nim zrozumienie dla rockowej materii.
Gdy w latach 90. Colin Towns założył dużą formację The Mask Orchestra, wykonywane przez nią aranżacje były przesiąknięte rockowymi akcentami i energią. Mniej więcej od dekady realizuje big-bandowe projekty w Niemczech, gdyż utrzymanie dużej orkiestry w Anglii stało się nieekonomiczne.
Omawiany podwójny album "John Lennon - In My Own Write" zawiera utwory skomponowane przez Lennona, a także powstałe wcześniejszej w spółce z Paulem McCartneyem. Gdy nagrywano ten album, mijało właśnie 20 lat od tragicznej śmierci Lennona. Jest on więc nie tylko dedykowany jego pamięci, ale przekonuje, że twórczość The Beatles inspiruje do dziś nie tylko w świecie rocka, ale również jazzu.
Do sukcesu przyczynił się tu w dużej mierze wspaniały The NDR Bigband z Hamburga, aktualnie najlepszy duży jazzowy zespół w Europie. Orkiestra od lat nagrywa z czołowymi jazzmanami zza Oceanu i z Europy, potrafiąc sprostać najróżniejszym wymaganiom. Formacja posiada doskonale zgrane sekcje, potrafi zagrać zarówno dynamicznie, jak i lirycznie i to z takim samym zaangażowaniem. Muzycy równie dobrze wyczuwają główny nurt jazzu, jazz-rock oraz progresywne, jak w tym wypadku, partytury.
Tak się akurat stało, że ostatnio recenzujemy w "Audio" płyty trzech stylistycznie różnych artystów, którym towarzyszy orkiestra NDR wtedy najpełniej można przekonać się o ich wysokim profesjonalizmie. Towns z fantazją potraktował dobrze znane tematy i zgrabnie połączył z własnymi krótkimi kompozycjami. W ramach efektów specjalnych wpleciono w materiał muzyczny cytaty charakterystycznych efektów, jak bicie kościelnych dzwonów z "Mother" czy odgłos odrzutowca z "Back in the USSR" (mimo że utwory te nie zostały de facto wykonane).
Zaciekawia fragment nawiązujący do folkloru japońskiego z huraganowym finałem, doskonale komponującym się z kolejnym utworem "Cross the Universe". Interpretacje Colina Townsa nie są proste w odbiorze. Aranżer poważnie zmodyfikował linie melodyczne, pozmieniał rytmy, a nawet klimaty utworów w porównaniu z oryginałami.
Słuchacz powinien dobrze pamiętać Lennonowskie kompozycje i być przygotowanym na śmiałe wycieczki poza utarty szlak melodii, rytmu i często sielankowej aury piosenki. Poszczególne fragmenty są łatwo rozpoznawalne, lecz w miarę rozwoju akcji improwizacyjnych aranżer i soliści potrafią wyprowadzić słuchacza niemal w pole. Szeregiem pięknych solówek popisuje się nasz pianista
Władysław Sendecki, który jest etatowym członkiem tej wspaniałej orkiestry i przyczynia się do ich sukcesów. Anglię reprezentuje jedynie dwóch muzyków: weteran saksofonu tenorowego Alan Skidmore, oraz dynamiczny perkusista Gary Husband (ostatnio grał w kwartecie Johna McLaughlina).
Poszukując korzeni niekonwencjonalnego stylu Colina Townsa, pełnego nagłych zmian tempa i rytmu, kontrastowych faktur akompaniamentu dla popisów solowych, można doszukać się wpływów niekonwencjonalnego podejścia George`a Russella, Gila Evansa czy Michaela Gibbsa. W tym kalejdoskopie obfitości wrażeń całkiem awangardowy charakter "I Want You" w Beatlesowskim oryginale brzmi tu wyjątkowo gładko.
Bywają momenty komiczne, jak wstęp na puzonie do tanecznego utworu "Whatever Gets You Through the Night", w którym linia melodyczna tematu została właściwie zgubiona. Uszanowano zaś liryczną aurę w "Jealous Guy" tak w kreśleniu tematu przez gitarę i sekcję trąbek, jak i w rzewnej saksofonowej solówce. Bogactwo różnorakich wrażeń sprawia, że każde kolejne odsłuchanie płyt albumu "John Lennon - In My Own Write"dostarcza nowych wrażeń.
Marek Dusza
Provocateur