METRONOMY

Love Letters

Love Letters

Wykonanie

Nagranie

Kto żyw i hipster ten od samego początku Metronomy zachwyca się ich prostymi, bujającymi piosenkami. Kto zaś odwiedza wszelkiej maści festiwale, ten widział grupę na Offie w Katowicach i względnie cieszył oko i ucho. Niżej podpisany w czasie owego koncertu przeszedł wszelkie fazy - od ekscytacji do zażenowania - bo Metronomy live broni się raczej słabo, ale na szczęście jak dotąd wydaje równe płyty.

Czwarty krążek w dyskografii grupy nie przynosi żadnej stylistycznej wolty. Zresztą od tego zespołu nie ma co oczekiwać znaczących zmian. Nie, odkąd grupa porusza się po bardziej popowym terytorium. Od tego czasu zespół Josepha Mounta dość pewnie penetruje niebezpiecznie chwytliwe rejony, czarując słuchacza bardzo prostymi, minimalistycznymi kompozycjami.

Cechuje je przede wszystkim mocny motyw główny i łatwo zapamiętywany tekst śpiewany przez lidera zespołu, jak i - tym razem - perkusistkę. W przypadku "Love Letters" doskonałym tego dowodem jest - a jakże - utwór tytułowy i następujące po nim "Month of Sundays" z dość psychodeliczną solówką na gitarze.

Niestety, "Love Letters" - o dziwo - rozczarowuje. Dotychczas (to moje skromne zdanie) Brytyjczycy grali raczej pozytywne dźwięki. Dosłownie i w przenośni wakacyjne. Najnowsza pozycja w dorobku Metronomy jawi się jako rzecz dość nostalgiczna i przepełniona romantyzmem, który sugerować może sam tytuł krążka.

Co więcej, rozbudowa wykorzystywanego instrumentarium chyba nie wychodzi im na dobre. Jak najbardziej cieszy mnie zabawa dźwiękiem dobywanym nie tylko z komputera i syntezatorów ("Monstrous"), jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś tu mimo wszystko nie gra i owy dreampopowy minimalizm stał się dla Metronomy pułapką bez wyjścia.

Kurczowe trzymanie się wypracowanej i sprawdzonej formuły często sprawdza się u zespołów rockowych. W przypadku tworu takiego jak Metronomy "Love Letters", niewątpliwie hołd dla lat 70., przegrywa w starciu z poprzednim albumem "The English Riviera", a może bardziej dosadnie, ze wszystkim czego Mount dokonał do tej pory.

Niepotrzebnie wieszam na zespole psy? A może to dobrze, bo czas hurraoptymizmu wobec zdobywców Mercury Prize już dawno minął. Mam nadzieję, że ich występ na tegorocznym Open`er festiwal zmieni moje zdanie zarówno o materiale z tego albumu, jak i o prezencji samego Metronomy na żywo. Na razie nie jestem ani na tak, ani na nie. "Love Letters" nie rozmiękcza mojego serca, ciekawe co będzie z Twoim drogi Czytelniku?

Grzegorz "Chain" Pindor

INNE PŁYTY AUTORA
The English Riviera
Pop
The English Riviera

Do Josepha Mounta i Oscara Casha dołączyła sekcja rytmiczna i dało to nową jakość muzyce Metronomy. Dotąd czysto syntetyczne nagrania grupy zupełnie mnie nie przekonywały. Brakowało w nich duszy, wykonawczego luzu.

GATUNKI MUZYKI
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu