Nagrywanie płyty z piosenkami Agnieszki Osieckiej jest jak wyświetlanie "Kevina samego w domu" w Boże Narodzenie. Niby wszyscy mamy dość, a jakoś każdy z nas jej posłucha. Katarzyna Groniec wyszła dokładnie z takiego założenia.
Niezwykle interesuje mnie proces decyzyjny artysty, który rozpoczyna się od hasła "nagrałbym płytę", a kończy na "niech to będzie album z piosenkami Osieckiej!". W którym momencie następuje olśnienie: "ach, cóż to za wspaniały i wyjątkowy pomysł!"? Kiedy zyskuje przekonanie, że choć milion osób zrobiło to przed nim, on (artysta) powinien mimo wszystko nagrać taki krążek? Toż to równie oryginalna myśl, co granie Dżemu na ulicy czy próbowanie gitary w sklepie muzycznym brzdąkając "Smoke On The Water"!
No dobra, recenzja to nie jest miejsce, w którym oceniamy pomysł, a jego wykonanie (umówmy się, że tak właśnie jest). Napiszę więc tak: "ZOO z piosenkami Agnieszki Osieckiej" to płyta bardzo dobrze zaśpiewana, zagrana i zaaranżowana. Groniec i jej towarzysze zmyślnie złożyli repertuar, dobierając po równo piosenek znanych (że wymienię "Króliczka", "Uciekaj moje serce" czy "Na kulawej naszej barce"), jak i tych mniej popularnych ("Rodzi się dzień", "ZOO", "Dzikuska").
Wyróżnić należy dwa numery: jeden pozytywnie, drugi sam nie wiem jak. To może najpierw zachwyt: "Króliczek". Z każdym kolejnym przesłuchaniem songów zespołu Skaldowie zyskuję przekonanie, że to prawdopodobnie najlepszy polski zespół w dziejach. Katarzynie Groniec i kolegom udało się wycisnąć całe piękno muzyki tego numeru. W takim wykonaniu, przy takiej muzyce, artystka mogłaby nawet recytować książkę telefoniczną i też byłbym zachwycony.
Mieszane uczucia mam w stosunku do "Piosenki o życiu ptasim", która jest medleyem kilku numerów z tekstami Osieckiej (m.in. "Małgośka" i "Nie ma jak pompa"). I jest to idea całkiem słuszna, gdyż ożywia bezpieczny koncept całej płyty. Niestety, użyte tu aranżacyjne środki wyrazu, przede wszystkim tania elektronika, raczej odpychają, niż każą wielbić za oryginalność czy nawet pastisz.
Ogólnie jednak oceniam tę płytę pozytywnie: za wykonanie i za nagranie właśnie. Gdyby w naszej redakcji obowiązywała nota za pomysł, sami wiecie, co bym tam wstawił.
Jurek Gibadło
Pomaton/Warner