Mary Komasa debiutowała cztery lata temu, ale jej płyta nie spotkała się z tak dużym odzewem, na jaki zasługiwała, a piosenki nie trafiły na czołowe pozycje list przebojów.
W tym przypadku zadziałała bariera językowa, bowiem Mary śpiewa wyłącznie w języku angielskim. Nawet jeśli produkcja nie odbiegała od światowych trendów, to trudno było ją odróżnić od wielu podobnych wykonawczyń.
Tropem alternatywnej muzyki pop artystka podąża także na drugim krążku – "Disarm". Otwierający go "Degenerate Love" opiera się na analogowych syntezatorach i nośnej melodii wyjętej niczym z lat 80.
Electro pop w czystym wydaniu usłyszymy w "Sauvages". To najbardziej przebojowy utwór na płycie. Filmowe smyczki budują klimat w nostalgicznym "Palermo". Tu głos Mary Komasy ma wyjątkowo słodką i delikatną barwę.
Do skandynawskiego popu spod znaku Lykke Li nawiązuje "Taste". Nowofalowym chłodem uderza "Now Silence". Brzmienie bliskie Depeche Mode usłyszymy w "Closer". Tytułowy "Disarm" przesiąknięty jest tęsknotą i onirycznym klimatem.
Tak jest już do samego końca albumu, przy realizacji którego równie ważnymi inspiracjami dla Mary Komasy, co electro pop, był soundtrack do "Miasteczka Twin Peaks" oraz produkcje Lany del Rey.
Grzegorz Dusza
Warner