Kiedy słucham nowego albumu wokalistki, kompozytorki Loreeny McKennitt, artystka właśnie wchodzi na scenę Sali Kongresowej, by dać pierwszy występ w Polsce, a 26 marca zaśpiewa w Zabrzu. Oba, podobnie jak większość koncertów na europejskiej trasie, są wyprzedane.
Pozostaje mi delektować się czystym jak kryształ sopranem Kanadyjki, zarejestrowanym rok wcześniej w studiu radiowym SWR1 w Mainz, wydanym na płycie "Troubadours on the Rhine".
Loreena McKennitt promowała rok temu album "The Wind that Shakes the Barley", śpiewając nowe utwory. Nie zabrakło także piosenek, które uwielbiają miłośnicy jej talentu: "The Lady of Shalott", "Bonny Portmore" i "The Bonny Swans".
Zasłynęła oryginalnymi interpretacjami tradycyjnych, celtyckich pieśni. Niestrudzona poszukuje nowych tematów, które aranżuje w kameralnym stylu. Dzięki jej sugestywnym interpretacjom z łatwością przeniesiemy się w czasy Rycerzy Okrągłego Stołu. Nie tylko śpiewa, ale także gra na harfie celtyckiej i fortepianie. W Mainz towarzyszyli jej tylko gitarzysta Brian Hughes i wiolonczelistka Caroline Lavelle. Album "Troubadours on the Rhine" urzeka nastrojowym klimatem, celebruje muzykę, czyni święto. Warto posłuchać go przy świecach.
Marek Dusza
Quinlan Road/Universal