Piotr Schmidt: Stańko pokazał mi, gdzie szukać piękna

03 kwietnia 2019 Wywiady

Piotr Schmidt – trębacz, kompozytor, opowiada w rozmowie z AUDIO o płytach: "Saxesful" i "Tribute to Tomasz Stańko".

Czy należy pana tytułować doktorem jazzu?

– Nie jest to praktyka rynkowa, nikt nie ocenia muzyka po tytule naukowym, to są tylko formalności wymagane, kiedy pracuje się na uczelni. Trzy lata temu obroniłem doktorat, nie tyle z jazzu, co ze "sztuk muzycznych", cokolwiek to znaczy. Tematem mojej pracy były jednak kwestie mocno jazzowe: interakcja w muzyce i wzajemna inspiracja w grze zespołowej.

– Co trzeba zrobić, żeby otrzymać taki tytuł?

– Nagrać płytę, napisać pracę na 100 stron, w której się tę płytę lub wybrane zagadnienia z tej płyty analizuje, zrobić prezentację i obronę. Są jeszcze egzaminy dodatkowe, jak z angielskiego czy z historii sztuki. Ważny jest oczywiście dorobek artystyczny i dydaktyczny. Teraz ubiegam się o habilitację, co jest już łatwiejsze. Nie trzeba pisać pracy na 100 stron.

– Jakie było pana pierwsze spotkanie z jazzem?

– Tego pierwszego nie pamiętam. Tata zawsze puszczał w domu dużo jazzu. Słuchałem tego nieświadomie. W domu nie słuchało się muzyki popularnej tylko jazz albo klasykę, lub coś pomiędzy. Wyrosłem wśród tych dźwięków. Moją pierwszą prywatną płytą była chyba "Bang Zoom" Bobby’ego McFerrina. Słuchałem jej ponad 100 razy. Także jedną z pierwszych płyt była kolekcja hitów Jana Sebastiana Bacha, a potem jego Koncerty brandenburskie. Tych płyt też słuchałem ponad 100 razy. Potem Miles Davis, zaczynając grzecznie od "Kind of Blue".

Pierwsze przygody natomiast miały miejsce w trzeciej klasie II stopnia szkoły muzycznej w Gliwicach. Miałem wtedy 15 albo 16 lat, grałem dopiero dwa lata na trąbce, ale w orkiestrze szkolnej spotkałem wibrafonistę Bartka Pieszkę, z którym założyliśmy kwartet, a potem kwintet jazzowy. Kiedyś zagraliśmy koncert w jednym z klubów w Gliwicach, właściciel nie zapłacił nam pełnej stawki, a tydzień później zobaczyłem, że klub zbankrutował. Wtedy zrozumiałem, że w tej muzyce nigdy nie będzie dużych pieniędzy.

– Jak doszło do nagrania płyty w duecie z pianistą Wojciechem Niedzielą?

– Wojciecha Niedzielę uważam od zawsze za wybitnego polskiego pianistę, poznałem go jako jednego z profesorów w Katowicach. Pierwszy występ mieliśmy na koncercie Instytutu Jazzu w Nysie, w ramach występu kadry wykładowców. Po tym koncercie zaproponowałem Wojciechowi współpracę. Po dwóch latach okazjonalnych koncertów nagraliśmy płytę. Grać z mistrzem było moim marzeniem i wielką radością, kiedy już doszło do spełnienia. Ten projekt wciąż istnieje i cały czas gramy okazjonalne koncerty w duecie, mimo większego zaangażowania w inne projekty muzyczne. Wojciech świetnie słyszy, jest bardzo kreatywnym muzykiem i nasze wspólne muzykowanie jest wielką przygodą.

– W drugiej połowie 2018 roku ukazały się pana dwa, jakże różne albumy. Skąd pomysł na album "Saxesful"?

– Saksofon to jeden z najbardziej popularnych instrumentów w jazzie, a tandem trąbki i saksofonu zawsze dominował w historii kwintetów jazzowych. Ja też chciałem kiedyś grać na saksofonie, tylko nie było już miejsca w klasie tego instrumentu w szkole muzycznej, więc wybrałem trąbkę.

Do saksofonu długo miałem sentyment. Słuchałem dużo saksofonistów, a najwięcej z polskich wirtuozów tego instrumentu słuchałem właśnie tej siódemki, którą zaprosiłem do nagrań: Ptaszyna, Namysłowskiego, Wendta, Sikałę, Grzecha, Miśkiewicza i Barona. Ta płyta była dla mnie prezentem na 10-lecie działalności artystycznej, które obchodziłem w 2018 roku. Chciałem zaprosić swoich idoli i wspólnie z nimi stworzyć coś nowego. W ślad za płytą odbyły się kapitalne koncerty, będę je wspominał latami, choć mamy, całe szczęście, jeszcze kilka zaproszeń w tym roku.

– Kim dla pana był Tomasz Stańko, a kim jest teraz?

– Nie słuchałem go wiele, kiedy byłem dzieckiem. Wtedy jego muzyka była dla mnie za trudna. Nigdy też nie byłem fanem free-jazzu i nadal nie jestem. Zacząłem słuchać Stańki dopiero jak dostał się do ECM-u. Te płyty są dla mnie jak objawienie. Ta muzyka, to brzmienie, jeszcze szlachetniejsze niż wcześniej, ta przestrzeń. To one mną zawładnęły i oczarowały. Tomasz Stańko stał się dla mnie wielką inspiracją i źródłem przeżywania niezwykłych emocji. Dopiero później sięgnąłem do jego wcześniejszych nagrań, takich, których jeszcze nie znałem, ale wciąż jestem największym fanem jego ostatniego okresu.

– Album "Tribute to Tomasz Stańko" ma nastrój nagrań samego Stańki, czy taki był cel, czy sprawił to duch jego muzyki?

– Na pewno nie było to celem. Większość, bo osiem z dwunastu utworów, nagraliśmy w czerwcu. Chciałem mieć takie kwartetowe przerywniki, które byłyby spokojne w wybrzmieniu, relaksujące, melancholijne, czasem transowe. Wszyscy myśleliśmy wtedy, że Stańko ma tylko zapalenie płuc i zaraz z tego wyjdzie i wróci do grania. Kiedy odsłuchiwałem cały materiał na początku sierpnia, uderzyło mnie, jak bardzo jest to w klimacie jego ostatnich płyt.

Nieświadoma inspiracja była tak silna, a muzyka mnie tak poruszyła, że po jego odejściu postanowiłem zadedykować mu osobny krążek. Trzeba było tylko dograć pięć utworów i dlatego w październiku weszliśmy na jeden dzień do studia. Te kompozycje już były inspirowane świadomie twórczością Tomasza Stańki, ale przyznam szczerze, że większa magia jest w tych ośmiu utworach nagranych w czerwcu. To moja prywatna opinia. Nikt ze słuchających płyty i tak nie wie, które to utwory. Bo nie o to chodzi w słuchaniu tej muzyki, by ją nadmiernie analizować, tylko o to, by się w niej całkowicie i kompletnie zatracić.

- Niektóre utwory płyty są podpisane przez "The Quartet". Są efektem zespołowej improwizacji?

– Tak, większość utworów z tej płyty została wyimprowizowana przez cały kwartet. Moją rolą było omówienie klimatu danego utworu bezpośrednio przed nagraniem. Sugerowałem płaszczyznę tonalną, nastrój, motorykę lub jej brak. Następnie improwizowaliśmy, lecieliśmy wspólnie w tej magii kolektywnego tworzenia dźwięku i emocji. To chyba jest w tym wszystkim najpiękniejsze. Ta swoboda i wolność tworzenia, a jednocześnie ciągłe słuchanie się nawzajem i trzymanie się blisko siebie…

Wyczarowywanie nastroju i aury, która najpierw subtelnie nabrzmiewa i po jakimś czasie naturalnie gaśnie. Wszystko tworzone oddzielnie, ale prowadzone jak gdyby myślą sprawczą jednolitego umysłu Wszechświata.

– Kiedyś zapytałem Dave’a Douglasa, co sądzi o muzyce Stańki, i od razu powiedział, że "Balladyna" zrobiła na nim wielkie wrażenie, wskazała, jaką drogą ma pójść. Czy Stańko był drogowskazem i dla Pana?

– Stańko był jednym z drogowskazów. Pokazał mi, gdzie szukać piękna w muzyce. A to jest naturalnie w ciszy. W przestrzeni pomiędzy. W niedomówieniu i w detalu. W mocy porozumienia. W skromności wypowiedzi i porażającej sile przekazu. To wszystko pokazał mi Stańko, ale także paru innych geniuszy. Dzięki nim jestem tu, gdzie jestem, i bardzo im za to dziękuję.

– Jakie znaczenie dla polskiego jazzu może mieć w przyszłości muzyka Tomasza Stańki?

– Trudno mi powiedzieć, jak jego aura będzie działać na innych trębaczy i muzyków ogólnie. Na pewno dla wielu jest i będzie inspiracją jeszcze przez długie lata. Z drugiej strony, nie widzę zbyt wielu młodych trębaczy, którzy by chcieli podążać wytyczoną przez niego drogą. Może dlatego, że do takiej drogi potrzebne jest wyjątkowo ciepłe brzmienie trąbki, a o takie niezwykle trudno. Jego brzmienie stanowiło 80 procent jego sukcesu.

Do takiego brzmienia warto dążyć, choć warto też mieć w nim swój pierwiastek i swoją energię. Nie chciałbym grać tak jak Stańko, ale wydaje mi się, że rozumiem, czego szukał w muzyce i co swoją grą starał się opowiedzieć.

Rozmawiał Marek Dusza

Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta maj 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio listopad 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu