Wydany 17 lipca 1959 r. jazzowy album wszech czasów "Kind of Blue" Milesa Davisa płytą miesiąca? Nie może być inaczej, jeśli ukazuje się w nowym formacie. Płyta, która tylko w USA sprzedała się w nakładzie ponad 4 mln egzemplarzy, co w skali świata pozwala domniemywać sprzedaż ponad 5 mln, została wreszcie wydana w definitywnej formie pliku wysokiej rozdzielczości 24 bity/192 kHz. Od listopada 2013 r. jest dostępna do pobrania na stronie hdtracks.com.
Nie jest to zwykła wersja cyfrowa wykorzystywana do produkcji płyt kompaktowych czy SACD. W lutym 2013 r. producent Sony Music Steve Berkowitz i inżynier dźwięku Battery Studios Mark Wilder dokonali nowego transferu z trzyśladowej taśmy matki. - Transferujemy nagranie do formatu 24/192, by zachować je dla potomności, bo oryginalne taśmy mają już ponad 50 lat i zaczęły się robić coraz cieńsze. Robimy to korzystając z najlepszej techniki i najlepszych ludzi - mówił wtedy Berkowitz.
- Zmiksowaliśmy na nowo wersję stereo korzystając z wzorca, jakim jest pierwsze tłoczenie płyty na winylu. Naszą rolą nie była inwencja i tworzenie nowego miksu, a odtworzenie oryginalnego brzmienia stereo uzyskanego wówczas w studio. Powtórzyliśmy proces, który został wykonany w 1959 r., zaaprobowany przez Milesa i producenta Irvinga Townsenda, lecz w wysokiej rozdzielczości - dodaje Wilder.
- Brzmienie Columbia 30th Street Studio, gdzie dokonano nagrania, było spektakularne. Dzięki konwersji wysokiej rozdzielczości, chcemy umożliwić słuchaczom wsłuchanie się w tę muzykę tak, jak brzmiała w studio w momencie nagrywania - zapewnia Berkowitz.
David Chesky, który został zaproszony do studia, potwierdził, że to samo, co słychać z taśmy, usłyszymy z pliku cyfrowego. Do transferu wykorzystano przetwornik A/D Keith Johnson Pacific Microsonics.
Wysłuchałem "Kind Of Blue" korzystając z profesjonalnego przetwornika Mytek Stereo 192-DSD i wrażenia mam spektakularne. Nie chodzi o to, że słychać więcej tonów wysokich czy niskich, że poprawiła się dynamika, choć ta akurat robi mocne wrażenie. Przede wszystkim brzmienie jest niezwykle naturalne i zrelaksowane, wypełnione powietrzem, które było wówczas w studio.
Mam kilka wersji "Kind of Blue", stare winyle (choć nie z tych pierwszych), nowe wydanie firmy Music on Vinyl, kilka wydań CD i jedno SACD. Muszę podkreślić, że każde brzmi trochę inaczej. Oczywiście nic nie zastąpi starego winylu, ale konkurencyjny był dotąd SACD. Jednak to, co oferuje nowy transfer 24/192, przeszło moje wyobrażenie.
Słychać nawet wydmuch powietrza w trąbkę Milesa, zmiany w ułożeniu jego ust na ustniku. Słychać drżenie drewnianych ustników saksofonów Johna Coltrane’a i Juliana Adderleya, które wyczuwamy tylko wtedy, kiedy jesteśmy blisko saksofonisty grającego bez nagłośnienia i które przekłada się na charakterystyczne brzmienie każdego muzyka. Oba saksofony wydają się jakby "słodsze", milsze dla ucha.
Subtelniejsze są uderzenia w czynele perkusji Jimmy`ego Cobba, rytm wprost nasyca przestrzeń. Wreszcie lepiej słychać fortepian Billa Evansa, który dotąd był nieco dalej i ciszej. To mnie cieszy szczególnie, bo bez Evansa to byłby inny album. Łatwiej zauważyć różnicę w stylu gry pomiędzy Evansem i Wyntonem Kelly, który zagrał w utworze "Freddie Freeloader", podmieniając Evansa. I jeszcze kontrabas - na płytach CD on dudni, a tu nabrał stonowanego charakteru, jest bardziej wtopiony w tło, a mimo to wyraźniejszy.
Dzięki transferowi wysokiej rozdzielczości i dostępności plików w legalnym serwisie, dostaliśmy przepustkę do Columbia 30th Street Studio, gdzie 2 marca i 22 kwietnia 1959 r. zespół Milesa Davisa zagrał najpiękniejszą muzykę. - Kiedy mówię ludziom, że na "Kind Of Blue" nie osiągnąłem tego, co starałem się zrobić, patrzą na mnie jak na wariata - napisał później w autobiografii "Ja, Miles".
Marek Dusza
SONY / HDTRACKS