Piotr Wojtowicz: Kilka dni temu miała miejsce premiera waszego nowego wydawnictwa "Akurat gra Kleyffa i jedną Kelusa". Czy to znak, że straciliście wenę i zniknęły pomysły na autorskie piosenki? Dlaczego sięgnęliście po cudze utwory?
Piotr Wróbel: Krótko mówiąc - bo są świetne.
Wojciech "Yellow" Żółty: Bo nie są nam tak całkiem obce.
PW: Zapewniam, że weny nam nie brakuje. Nie możemy się doczekać, by nagrać kolejną, swoją, autorską płytę. Natomiast jako fani twórczości Jacka Kleyffa chcieliśmy zaprezentować ją młodszemu pokoleniu, które nie ma o niej tak naprawdę pojęcia, a przy okazji zrobić eksperyment dla siebie, czyli sprawdzić się w cudzym repertuarze. Jest to pierwsza taka płyta w naszym wykonaniu i była to dla nas niezwykła przygoda.
Czy nagranie krążka z piosenkami Kleyffa to była decyzja spontaniczna? Czy też trochę dłużej do niej dojrzewaliście?
PW: Odpowiedź na to pytanie jest złożona, bo w pewnym sensie dojrzewaliśmy od dawien dawna, tak podskórnie. Ja tę twórczość Jacka znam od około piętnastu lat, natomiast gdy wpadliśmy na ten pomysł, to po prostu zabraliśmy się do roboty. Stwierdziliśmy, że te piosenki są warte tego, by zrobić je na nowo, ale przede wszystkim po swojemu.
WŻ: Na pewno nie zakłada się zespołu po to, by stwierdzić: "Aha. Przy szóstej płycie wydamy krążek z piosenkami Kleyffa". To po prostu biegło swoim torem i dziś mamy efekt w postaci płyty.
Jaki był klucz doboru piosenek na płytę? Bo archiwum Jacka Kleyffa czy to z Salonu Niezależnych czy też Orkiestry Na Zdrowie jest zdecydowanie bogatsze...
PW: Siłą rzeczy płyta ma swoją ograniczoną formę. Klucz był taki, że mieliśmy na próbach całe archiwum Kleyffa w postaci tomiku wierszy i w postaci jego płyt. Siedzieliśmy dniami i tygodniami nad tymi piosenkami w domach i ich sobie słuchaliśmy. Wiadomo, że jedne nam bardziej zagrały w duszy a inne mniej. Te które zagrały bardziej, braliśmy "na warsztat" a później następowała naturalna selekcja na próbach.
Jeżeli widzieliśmy, że po prostu któryś utwór nas ekscytuje, to brnęliśmy dalej i poświęcaliśmy tej piosence czas oraz uwagę. A z kolei w innej, równie fajnej w wykonaniu Jacka, gdy z jej jakiegoś elementu nie byliśmy zadowoleni, to odkładaliśmy ją na później i często już do niej nie wracaliśmy.
WŻ: Czekaliśmy na coś nieuchwytnego, na energię. My podczas pracy na próbach nagrywamy to co nam się spodoba i gdy pojawiało się coś, co nas kręciło, to ta piosenka przechodziła. A jeżeli coś tam "rozbabraliśmy" i nic nam z tego nie wynikało, to szła "na półkę".
Przyznam, że przesłuchałem już krążek "Akurat gra Kleyffa i jedną Kellusa" i słychać na nim wasz charakterystyczny styl i brzmienie...
PW: Miło nam to słyszeć, bo na tym nam bardzo zależało, żeby nie zgubić czegoś, a żeby powstała synergia. By z tych Jacka tekstów nic się nie spłyciło, a żeby muzyka była po prostu nasza, charakterystyczna dla Akurat.
A co na to sam zainteresowany czyli Jacek Kleyff?
WŻ: Jacek słuchał tych wykonań jeszcze przed wydaniem płyty i bardzo mu się podobały.
PW: Dodajmy, że w 2007 roku, gdy myśleliśmy, który z zespołów zaprosić na wspólną trasę, wybraliśmy Orkiestrę Na Zdrowie, czyli zespół Jacka, i zagraliśmy tych wspólnych koncertów co najmniej kilka. Wtedy się poznaliśmy. Od tamtej pory nasza więź rosła ze spotkania na spotkanie, więc te względy towarzyskie też nas pchnęły ku tej płycie.
Myśleliśmy w ten sposób - że Jacek jest kultowy, ale zarazem niszowy. Jego nagrania są dostępne raczej w hermetycznym kręgu fanów. W obecnym świecie, przy rozwoju technologii i techniki studyjnej, nie ma jego piosenek w takich wersjach, które spełniają współczesne wymogi. Słuchacz jest obecnie przyzwyczajony, że jest głośno, dynamicznie, bo tak płyty są teraz nagrywane. W pewnym sensie było więc to wyrażenie naszych potrzeb i emocji, ale i hołd dla Jacka. Chcieliśmy, by jego piosenki, które uważamy za wartościowe, miały szansę zabrzmieć inaczej, by pokazać je ludziom, którzy być może nigdy by do nich nie dotarli.
Czy nie korciło Was, by gościnnie zaprosić Kleyffa do udziału w choćby jednym nagraniu na tej płycie?
PW: Nie, bo chcieliśmy to zrobić po swojemu od początku do końca. Jacek ma zdecydowanie inny styl.
WŻ: Nie chcieliśmy tego "przeJackowić". Wydaje mi się, że to mogłoby wypaść trochę banalnie, gdybyśmy tak zrobili.
PW: Zależało nam na zderzeniu tych światów - naszego, który jakiś czas temu został nazwany poezją ska-kaną, czyli energetycznej, koncertowej muzyki, w której teksty są istotne, i poezji Jacka, która nie zestarzała się, choć część z tych utworów powstała w latach 70. ubiegłego wieku.
Pierwszym singlem jest właśnie piosenka wyróżniona w tytule płyty jako "jedna Kelusa", czyli "Przed Snem - Słoiczek Tiananmen" i do niej powstał teledysk. Czy to był Wasz wybór, a może jakaś sugestia wytwórni?
WŻ: W trakcie całej naszej kariery wytwórnia nam jeszcze żadnego singla nie zasugerowała. :) To w pewnym sensie trochę zbieg zdarzeń, bo mieliśmy tomik poezji Jacka, z którego zaczerpnięte są teksty i w nim był także ten.
PW: Na ten utwór wpadliśmy przy okazji pracy nad tekstami Jacka, bo wykorzystał on "Słoiczek Tiananmen" na płycie Orkiestry Na Zdrowie. Zrobił to w swojej wersji, mocno lirycznej, takiej melo-recytacji, z trochę wschodnim podkładem. Do nas bardziej trafił sam tekst i postanowiliśmy piosenkę zrobić "od zera". Ja w pierwszej chwili nie skojarzyłem, że to jest piosenka Jana Krzysztofa Kelusa.
WŻ: A tym bardziej reszta zespołu :)
PW: Gdy już jednak pracowaliśmy nad nią, to wiedzieliśmy, że to tekst Kelusa. Ale w pierwszym zetknięciu z nim nie wiedziałem, pomogło wczytanie się w okładkę płyty. Tekst wydał nam się na tyle wartościowy, że pomimo tego, że płyta miała nazywać się "Akurat gra Kleyffa", to stwierdziliśmy, że tytuł będzie trochę inny.
Jako że obaj panowie - Kleyff i Kelus - znają się bodajże od czasów studenckich i się przyjaźnią, to jest w tym jakaś spójność. W dodatku do tej piosenki zrobiliśmy fajny teledysk, nakręcony w okolicach naszego rodzinnego Bielska-Białej z udziałem wielu "naturszczyków". Naprawdę warto obejrzeć ten klip.
Po przesłuchaniu płyty przyznam, że trudno wskazać utwory, które mocno się wyróżniają na plus czy też na minus. Moim zdaniem nagraliście ciekawy, równy album. Dlatego chcę zapytać o Wasze ulubione kawałki z tego krążka?
WŻ: Pewnie jeszcze czas to zweryfikuje. Ale na dzień dzisiejszy wskażę wymieniony "Przed snem - Słoiczek Tiananmen", "Miłość - Źródło 2". Podoba mi się także "Życie jak zwierciadełko".
PW: Na tej płycie ja bym podzielił utwory na bardziej "radiowe" i w tej kategorii lubię: "Przed snem - Słoiczek Tiananmen", "Kochana kochana kochana" i "Miłość - Źródło 2". I są kawałki "nieradiowe", bo są zbyt ostre jak na obecne realia w rozgłośniach. Spośród nich uwielbiam: "Ja jestem z Tobą", "Życie jak zwierciadełko" i "Sejm mówi tak".
Czy na koncertach ogrywacie całość materiału z tej płyty? Jak publiczność reaguje na te piosenki?
PW: Gramy sześć kawałków z tego krążka plus oczywiście piosenki z naszych poprzednich pięciu płyt. Odbiór jest bardzo dobry.
WŻ: To są po prostu bardzo energetyczne numery.
PW: Utwór "Miłość - Źródło 2" zaczęliśmy już grać na ubiegłorocznych plenerach. A przy okazji premiery płyty wrzuciliśmy na YouTube`a kilka utworów ją zapowiadających i można ich posłuchać w każdej chwili. Ludzie ewidentnie dopominali się na koncertach o utwór "Miłość - Źródło 2" czyli wyszedł nam chyba fajnie :)
Rozmawiamy przy okazji premiery płyty "Akurat gra Kleyffa i jedną Kelusa", ale ja chciałbym Was trochę przekornie zapytać o ulubiony krążek spośród tych pięciu poprzednich?
WŻ: Mnie się bardzo podoba płyta "Człowiek".
PW: Ja również lubię ten krążek. Ale wyróżnić jest naprawdę trudno, bo każda płyta to jest zapis jakiejś części z naszego życia. Inaczej się patrzy na te nagrania po pięciu czy dziesięciu latach od ich powstania, bo każda była ważna na swój sposób.
WŻ: Może ktoś kiedyś nagra nasze piosenki, by przybliżyć je młodemu pokoleniu:)
Jeśli już rozmawiamy trochę o przeszłości zespołu Akurat, to powiedzcie jak z perspektywy czasu oceniacie odejście, przed ponad czterema laty, Tomka Kłaptocza?
PW: Była to bardzo ważna, ale i nieunikniona zmiana, bo wówczas sytuacja między nami nie była zbyt dobra. I wybraliśmy wyjście, które pozwoliło istnieć dalej zespołowi Akurat, bo inaczej to byśmy się rozlecieli. Cóż my się realizujemy u siebie, Tomek pewnie też. Akurat robi swoje i tyle.
Reakcje fanów Akurat nie były w tamtym okresie zbyt przychylne tej zmianie w składzie...
PW: Rzeczywiście nie było łatwo. Ale w życiu zmiany są nieuniknione
Wspomnieliście na początku, że nie macie problemu z pomysłami na Wasze nowe piosenki. Z Waszej dyskografii wynika, że wydajecie płyty co dwa, trzy lata. Czy zachowacie tę średnią, czy też fani krócej będą czekać na w pełni autorskie wydawnictwo zespołu Akurat?
PW: Takie tempo przyjęło się nam chyba naturalnie, ale trudno powiedzieć czy następna płyta będzie szybciej.
WŻ: Wygląda na to, że nie chcemy zanudzać słuchaczy co roku kolejną płytą:)
Na zakończenie chciałbym Wam życzyć po pierwsze tego, o czym wspomniał Wojtek - by za jakiś czas, ktoś nagrał swoje wersje piosenek zespołu Akurat. A po drugie, byście mieli ogromne zapasy energii, bo jesteście kapelą, która naprawdę sporo koncertuje. Może i Wy chcielibyście coś przekazać czytelnikom Audio?
PW: Chętnie zaprosimy Was na naszą stronę internetową Akurat.pl i na nasz profil na Facebooku Facebook.com/akurat, bo coraz częściej w ten sposób się kontaktujemy z fanami.
WŻ: Posłuchajcie sobie AUDIO z naszej najnowszej płyty, bo jest naprawdę dobre :)
Trudno się z tym nie zgodzić. :) Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Piotr Wojtowicz
Fot.: Anna Bodnar