Dla kilku firm o audiofilskich korzeniach jest charakterystyczne, że potrafią zaoferować niskobudżetowy wzmacniacz stereo, ale amplituner AV - dopiero na znacznie wyższej półce cenowej. Azur 351R jest wyraźnym kolejnym krokiem w stronę niższych cen, choć do strefy niskobudżetowej jeszcze daleko.
Najnowszy Cambridge Audio 351R jest obecnie na rynku najmniejszym amplitunerem Cambridge Audio i jednocześnie jednym z najniższych urządzeń tego typu. Będzie go można dyskretnie schować w szafce (pamiętając o odpowiedniej wentylacji). Azur 351R prezentuje się jak nowoczesna integra – z przodu najważniejsze jest pokrętło głośności oraz umiarkowany, niebieski wyświetlacz.
Przycisków naliczyłem aż piętnaście, chociaż wszystkie funkcje obsłużymy wygodnie pilotem. Amplituner ma wyjście słuchawkowe oraz niemal niewidoczne 3,5-mm gniazdko dla mikrofonu kalibracyjnego, który znajdziemy w zestawie. Obudowa jest wykonana w całości z metalu, włącznie z pokrętłem głośności.
Cambridge Audio wie, że ciężko ścigać się z japońskimi konkurentami pod względem funkcji i "bajerów", dlatego podkreśla szczególną jakość urządzenia w zakresie dźwięku. Przekonuje o uniwersalności 351R, który może z powodzeniem zastąpić istniejący, nawet bardzo dobry system stereo, zapewniając jednocześnie wielokanałową rozrywkę.
Cambridge Audio 351R został wyposażony w dekodery Dolby TrueHD i DTS HD, sygnał można doprowadzić jednym z czterech wejść HDMI, każde obsługuje strumień Full HD 3D, a pojedyncze wyjście zasilimy sygnałami zwrotnymi z telewizora (ARC). Sekcja wejść i wyjść HDMI znajduje się w lewej części tylnej ścianki i - co może nieco zaskakiwać - nie znajdziemy w ogóle gniazd S-Video, kompozyt ani komponent.
Wejścia, wyścia, końcówki...
Brak analogowych wejść wideo pociągnął za sobą decyzję o rezygnacji z układów skalujących, można więc przyjąć, że wejścia HDMI obsługuje tylko prosty przełącznik oraz oczywiście układ przechwytujący sygnały audio, celem późniejszego dekodowania.
W obszarze wejść dla sygnału analogowego stereo mamy do dyspozycji cztery pary RCA, którym towarzyszy jedno wyjście, a także dwa cyfrowe - optyczne i współosiowe. Komplet audio zamyka pojedyncze wyjście do subwoofera.
Cambridge Audio 351R ma pięć końcówek mocy i pięć wyjść głośnikowych (nie ma wyjścia niskopoziomowego 7.1, sygnałów z dodatkowych kanałów efektowych nie da się w żaden sposób "wyciągnąć" na zewnątrz).
Nie tego będę się jednak "czepiał"; podzielam opinię, że lepszy jest dobrej jakości system 5.1 niż byle jaki 7.1, więc jeżeli dzięki tym oszczędnościom w "ilości" udało się zainstalować końcówki mocy dobrej jakości - podobnej jak we wzmacniaczach stereo – to przecież obiecywano... Ale jak tę obietnicę mam pogodzić z faktem, że przy terminalach głośnikowych znalazło się ostrzeżenie o minimalnej dopuszczalnej impedancji kolumn - 8 omów?
Ci, którzy znają temat, wiedzą, że to sprawa "wielowątkowa", opisywana już przez nas, i nie przekreśla ani szansy na dobrą jakość, ani nawet praktycznej możliwości podłączenia 4-omowych kolumn (najczęściej oznaczanych przez producentów jako... 8-omowe), ale szkoda, że użytkownika Cambridge Audio 351R, skuszonego audiofi lskimi aspiracjami urządzenia, nie uwolniono od takich dylematów.
Grafika menu ekranowego OSD nie jest zbyt nowoczesna, ale ograniczony zakres funkcji i prostota ustawień pozwalają przymknąć na to oko, w końcu niezbyt często będziemy oglądali takie menu. Na pewno trzeba się z nim zapoznać podczas pierwszej konfi guracji, amplituner został wyposażony w system automatycznej kalibracji, wystarczy tylko podłączyć dostarczony w zestawie mikrofon.
Odsłuch
Po Cambridge Audio można się było spodziewać, że potrafi przenieść na grunt wielokanałowy sporo z dobrego dźwięku stereofonicznego. Brzmienie Cambridge Audio 351R nie jest wzorcem neutralności, ma bowiem trochę własnego charakteru - i bardzo dobrze - ale dzięki zasadniczej liniowości, równowadze, sprawdza się w każdym rodzaju muzyki, o ile nie postawimy przed nim najwyższych wymagań dynamicznych.
Cambridge Audio 351R gra dość spokojnie, uprzejmie względem słuchacza, nie przycina detalami oraz nie przywala basem (choć tutaj w zasadzie wszystko może zmienić subwoofer), zarazem dźwięk jest przejrzysty, a to połączenie delikatności z dokładnością wydaje się czymś specjalnym, nie tylko przyjemnym dla ucha, lecz świadczy też o klasie.
Można oceniać brzmienie w kinie nawet na podstawie ilości adrenaliny, jakiej doczeka się słuchacz, i wtedy Cambridge nie będzie dla nas wodzirejem, lecz zdrowych emocji nie zabraknie - gwarantowane są właśnie dzięki swoistej "subtelnej przenikliwości", która czytelnie, ale nienapastliwie pokazuje bardzo dużo informacji, budujących wiarygodność przekazu.
W dodatku dialogi są nasycone, unikają suchości i spłaszczenia. To brzmienie wcale nie jest mechaniczne i sterylne – pojawia się też miękkość, która "oswaja" dźwięki wychodzące do przodu - Cambridge Audio 351R lubi grać pierwszym planem i potrafi wyeliminować z tego działania jakąkolwiek agresywność.
Niskie tony wprost ze wzmacniaczy Cambridge Audio 351R są punktualne i zwinne, nie wpadają ani w twardość, ani w masywność; góra pasma, jeżeli już uparcie opisywać poszczególne podzakresy, jest lekka, otwarta, drobiazgowa, unika chropowatości, a więc trochę wygładza i łagodzi najmocniejsze uderzenia.
Małomocni
Zarówno Cambridge Audio, jak i Harman Kardon to dwie firmy, które nie mają w zwyczaju reklamowania gigantycznych mocy wyjściowych swoich urządzeń. Zadeklarowane w specyfi kacji wartości pokrywają się zwykle z rzeczywistymi wynikami pomiarów. Inni producenci często obiecują moce znacznie przekraczające 100 W, nie podając jednak, w jakich warunkach są one dostępne.
O jakie warunki chodzi? Problem upraszcza zwyczajowe ograniczenie impedancji kolumn do 8 omów, więc abstrahujemy od warunków "impedancyjnych". Pozostaje jednak liczba kanałów, w których ta moc ma się pojawić.
No jak to, przecież wiemy, ile jest wzmacniaczy w danym amplitunerze, i wszystkie są jednakowe... Dlatego którykolwiek będziemy sprawdzać, uzyskamy takie same lub bardzo podobne parametry, w tym moc maksymalną.
Jeżeli jednak podłączymy wszystkie naraz, moc w każdym z nich znacznie spadnie, bowiem obsługuje je zwykle jeden wspólny zasilacz. Spadnie nawet wtedy, gdy podłączymy tylko dwa, dlatego producenci najczęściej deklarują moc "każdego kanału", jaką można uzyskać tylko przy wysterowanym jednym, w sytuacji, w której zasilacz pracuje tylko "na jego rzecz".
Cambridge Audio definiuje potencjał 351R w dwóch konkretnych trybach. Konfi guracja dwukanałowa ma wygenerować 2 x 70 W na kanał, a pięciokanałowa 5 x 50 W (zawsze przy 8 omach). Inaczej prezentuje się Harman Kardon – tutaj czytamy o mocy sięgającej 2 x125 W w trybie stereo, lecz nie dowiadujemy się już, co uzyskamy przy pięciu kanałach.
A to zależy, jak już zaznaczyliśmy, od wydajności zasilacza. Dokładną odpowiedź na to pytanie przynosi jak zwykle nasze laboratorium, ale sytuacja jest tym razem szczególnie ciekawa, więc skomentujemy ją dodatkowo.
Obydwie firmy przygotowały skrajnie różne kombinacje. Maksymalna moc pojedynczego kanału Cambridge wyniosła w naszych pomiarach 78 W, w stereo spadała do (2 x) 75 W, a w trybie pięciokanałowym - (5 x) 51 W.
Obniżanie się mocy było więc zauważalne, ale nie dramatyczne; zwykle spadki są większe, lecz nie aż tak, jak w... Harmanie; tutaj z pojedynczego kanału otrzymujemy aż 144 W, z dwóch - 2 x 131 W, a z pięciu - 5 x 36 W; czego nie da się wytłumaczyć nawet ograniczonymi możliwościami zasilacza, skoro w stereo w sumie zapewnił 262 W, dlaczego nie mógł tyle dać z siebie w trybie pięciokanałowym?
Przypadki skrajne, ale pokazujące różne koncepcje. Trochę wbrew zapowiedziom producenta, amplituner Cambridge Audio jest "skalibrowany" bardziej pod kątem systemów wielokanałowych, mając w stereo umiarkowaną moc, za to w kinie – wciąż przyzwoitą (sumaryczną wszystkich kanałów); Harman Kardon ma poważną moc w stereo i szybko słabnie w kinie. Na tej podstawie nie należy wyciągać ostatecznych wniosków, który i do czego jest "lepszy", ale przecież nie można też ignorować tak ważnego parametru, jak moc...