Podoba mi się powrót do klasycznych dla sprzętu audio, "szczotkowanych" powierzchni frontu, podczas gdy producenci zestawów kina domowego z jednego pudełka wciąż tkwią w uwielbieniu dla "piano-black".
Widzimy klasyczny układ z dwoma dużymi pokrętłami (selektorem wejść i regulatorem wzmocnienia), pomiędzy którymi znajduje się wyświetlacz oraz szereg przycisków. Część z nich wtopiono w szklaną płytę przykrywającą matrycę, pięć innych przeniesiono nieco niżej.
Obowiązkowym wyposażeniem amplitunera z tej klasy cenowej jest układ automatycznej kalibracji, a więc i gniazdo dla mikrofonu pomiarowego; lewą część frontu "zdobi" także złocone wyjście słuchawkowe (6,3 mm). Wejście podręczne zawiera gniazdo HDMI (będące regularnym wejściem) oraz USB, które może służyć do podłączenia nośników pamięci lub sprzętu Apple, iPoda, iPada czy iPhone’a.
Przednie wejście HDMI to oczywiście tylko rozgrzewka, tylny panel potwierdza, że ten typ złącz na stałe opanował sektor A/V. W amplitunerze Pioneer VSX-924 znajdziemy aż sześć wejść (w tym jedno z dodatkiem MHL dla urządzeń mobilnych) i dwa wyjścia - podstawowe oraz dedykowane drugiej strefie.
Jeśli mamy jakiś sprzęt analogowy, będziemy mogli wykorzystać jedno gniazdo komponent i dwa kompozyt (ten ostatni format ma także swoje wyjście). W sekcji wejść audio mamy trzy pary RCA, wyjście dla drugiej strefy i wyjścia z procesora - dla kolumn przednich i dla dwóch subwooferów.
Wzmacniacz ma siedem końcówek mocy i dziewięć par terminali głośnikowych - to układ mający na uwadze elastyczność połączeń i konfi guracji z uwzględnieniem kanałów efektowych systemu Dolby ProLogic IIz lub DTS Neo:X.
Jeśli zechcemy obstawić się dziewięcioma kolumnami, wówczas warto właśnie skorzystać z wyjść niskopoziomowych i dla kolumn głównych zafundować Pioneerowi towarzystwo zewnętrznego, wyższej klasy wzmacniacza.
Można również przenieść dwa ze zintegrowanych wzmacniaczy na rzecz drugiej strefy, uruchamiając w głównym system 5.1. Oprócz HDMI, cyfrowymi sygnałami audio zasilimy również Pioneera przez jedno gniazdo współosiowe i jedno optyczne.
Nie ma już wejścia na zewnętrzny adapter Bluetooth (bo wbudowano go do środka), jest natomiast USB z napięciem zasilającym. Nieprzypadkowo zresztą tuż obok gniazda LAN, tak by zasilić opcjonalny adapter Wi-Fi, jeśli nie chcemy ciągnąć klasycznej "skrętki".
Sekcja wideo może korzystać zarówno z konwertera sygnałów wizyjnych (sygnał doprowadzony do wejść analogowych prześlemy do telewizora już z wyjścia HMDI), jak i skalera wideo (do formatu 4K). Wejście USB a także moduł sieciowy pozwalają na przesłanie niemal wszystkich najpopularniejszych plików audio – od MP3 aż po Flac, Alac, AIFF, a nawet DSD.
Specyfikacja dopuszcza maksymalną częstotliwość próbkowania 192 kHz w przypadku materiałów dwukanałowych (96 kHz dla plików Alac) i 96 kHz dla wielokanałowych, przy rozdzielczości 24 bitów. To zasługa dekoderów oraz przetworników C/A - bardzo dobrych układów ESS Sabre. Moduł sieciowy jest również wykorzystywany do funkcji radia internetowego oraz sterowania za pomocą aplikacji dla smartfonów i tabletów (obsługiwane są platformy Apple iOS oraz Android).
Pioneer VSX-924 wspiera protokół Airplay i DLNA, dzięki któremu "ściągnie" dane z zewnętrznych serwerów. Od jakiegoś czasu jest też obecna w sprzęcie producenta aplikacja dla popularnego serwisu Spotify.
Odsłuch
Dźwięk amplitunera Pioneer VSX-924 jest bardzo ofensywny, mało dyplomatyczny, niczego nie owija w bawełnę. Brzmienie jest zawsze wyraziste i bliskie. Muzyka korzysta z neutralności i dynamiki, ale premiowane są przede wszystkim dobre nagrania. Ma w tym zresztą duży udział umiejętność odtwarzania plików wysokiej rozdzielczości. Im lepszy materiał podamy VSX- 924, tym lepszy będzie końcowy rezultat.
Transmisja Bluetooth może już przynieść kontrowersyjne rezultaty. Wszystkie błędy są bowiem skrupulatnie wychwytywane i pokazywane jak na dłoni. Rześkość i otwartość muzyczna na ogół się jednak opłacają.
Podobnie rzecz się ma z brzmieniem wielokanałowym, dźwięk jest szybki i klarowny, nie jest to schemat ciepłego, miękkiego kina, jest dobitnie i wyraźnie. Mocny podzakres wyższej średnicy nie służy subtelności, jednak wspiera naturalizm. Czasami jest ostro? Gdzie drwa rąbią...
Wszechstronny Bluetooth
Bluetooth był standardem, który producenci sprzętu audio traktowali z rezerwą, często obchodzili go z daleka. Gdzieś tam się pojawiał w opcji zewnętrznych adapterów, które straszyły koniecznością ich dokupienia, a producenci stosowne informacje upychali na odległych stronach opasłych instrukcji obsługi, których użytkownik unika przecież jak ognia. Zamiast tego, w amplitunerach szerzyły się (i wciąż szerzą) systemy pozwalające na transmisję danych za pomocą sieci komputerowej, jak choćby AirPlay.
Bluetooth pozostawał niedoceniony, chociaż układy są przecież bardzo tanie, a przesłany sygnał można już w elektronice amplitunera obrabiać dalej. Moc procesorów DSP, które radzą sobie czy to z danymi surround, czy z plikami audio HD, jest tak ogromna, że może służyć także do takich celów.
Bluetooth był zawsze jednak marnym pomysłem od strony wizerunkowej – to standard, który kojarzy się ze wszystkim, ale nie z wysokiej klasy audio. Trzeba było sporo czasu, by moc wypływająca z uniwersalności tego formatu została zauważona i aby ktoś podjął decyzję o umieszczeniu układów nie jako zewnętrznych adapterów, lecz stałej części wyposażenia amplitunerów.
Pioneer może pochwalić się wbudowanym układem z najpopularniejszym kodowaniem aptx, a także obsługą formatów AAC i obowiązkowym (choć oferującym najniższą jakość) systemem SBC.
Radek Łabanowski