Intuicyjna odpowiedź przychodzi natychmiast, nie ma się nad czym zastanawiać: nie, oczywiście, że - NIE. Żaden kabel droższy niż - powiedzmy - 1000 zł nie jest wart swojej ceny. Sprawa komplikuje się jednak, kiedy pytamy nie o bezwzględną ‘wartość’, a o jakość zrelatywizowaną, porównaną do innych kabli.
Ma tu miejsce podobna sytuacja jak np. przy instrumentach, powiedzmy skrzypcach Stradivariusa - licząc "po kosztach materiałowych" żaden z nich nie jest ‘warty’ nawet cząstki tego, co trzeba za niego zapłacić. A jednak kosztują fortunę.
W audio jest podobnie - liczy się nie tyle "materia", co umiejętności, praca i artyzm, składające się na niepowtarzalną całość. A chcąc mieć najlepsze kable - trzeba płacić. A dygresja ta była potrzebna, ponieważ teraz mowa będzie o bardzo drogim systemie, mało znanej firmy Velum, która przygotowała kablowego rolls-royce’a w tej dziedzinie.
Podobnie jak w przypadku innych kosztownych przewodów, tak i tutaj dokładna budowa owiana jest tajemnicą (najdroższe w tym biznesie są nie "materiały", ale pomysł). Kilka rzeczy można jednak ustalić.
Przewód głośnikowy LS-G składa się z dwóch osobnych, grubych "lin", spiętych w dwóch miejscach długimi koszulkami termokurczliwymi ze złotym logo i nazwą modelu. Każdą z nich obleczono w siateczkę w czarnym kolorze i białej "nitce", tworzącej na jej powierzchni prosty wzór.
Kable są piekielnie sztywne i pod tym względem za każdym razem, kiedy trzeba je przepinać, przeklinam w duchu. Każda z "żył" składa się z wielu przewodów typu "Litz", skręconych ze sobą dość mocno.
Na zakończenia wybrano miedziane, rodowane widły Cardasa. Nieco więcej można powiedzieć o interkonektach, ponieważ rozciąłem czarną, grubą koszulkę termokurczliwą, którą są zakończone wszystkie przewody Veluma.
NF-G SE zbudowany jest z ośmiu linek ze srebrzonej miedzi, otoczonych srebrzonym ekranem, a wszystko w teflonowej koszulce. Trzy linki przylutowane były do pina "+", trzy do "-", zaś dwie pozostałe, wraz z ekranem do masy.
Całość została następnie okręcona ciemnoniebieską taśmą i obleczona wspomnianą siateczką. Wszystkie Velumy są kierunkowe (mają zaznaczoną strzałkę). Budową - przynajmniej zewnętrzną - kable Veluma nie tłumaczą bardzo wysokiej ceny, nawet w porównaniu z innymi przewodami. Pozostaje więc tylko dźwięk.
Odsłuch
Najkrócej można opisać brzmienie Velumów jako pewnego rodzaju "zniknięcie" z systemu. Nie jest to do końca zgodne z prawdą, bo nie ma rzeczy superprzezroczystych, ale jako pewnego rodzaju robocze uogólnienie dobrze oddaje ducha tego opisu.
Po podpięciu Velumów do kolejnych urządzeń, wszystko stawało się wyraźniejsze, dokładniejsze i bardziej "dosłowne". Pułapka takiej prezentacji oczywiście istnieje. Z dość jasnymi urządzeniami, jak np. Copland CSA29 dźwięk był... jasny.
Działało tutaj jednak raczej prawo "najsłabszego ogniwa", którym Velum nie był. Ponieważ są to jednak drogie przewody, więc i urządzenia towarzyszące będą zapewne z "górnej półki". Dobrym przykładem będzie więc system Nagry (164 000 zł), w którym Velum czuł się jak ryba w wodzie, jakby właśnie z nim owe kosztowności były projektowane. Być może pomogła tutaj synergia, polegająca na tym, że Velum niczego nie rozjaśnia i nie pokazuje "hiperrealnego" obrazu, a gra po prostu to, co się do niego dostarczy.
Bardzo dobrze została oddana dynamika urządzeń, ale i również pewna śladowa "miodopłynność" górnego zakresu, która sprawiała, że każde wydarzenie było namacalne i składało się nie tylko z głównego dźwięku, ale jeszcze "czegoś", co sklejało wszystko w jedną całość. W jaśniejszych hi-endowych systemach, jak np. Krell Showcase, Velum również znikał, nie docieplał jednak niczego, nie dosładzał i nie udawał, że są to urządzenia lampowe.
W zamian umożliwił końcówce Showcase 5 (w trybie stereofonicznym) oddać energię natychmiast, czyli w taki sposób, w jaki ta bestia lubi najbardziej. Inne przewody z Krellem grały nieco przyjemniej, nie były jednak w stanie ukazać pełni jego dynamicznych możliwości i - prawdę mówiąc - "poprawiały" nieco dźwięk.
Nie wiem za bardzo, o czym dalej pisać, bo wszystko byłoby bezsensownym biciem piany. Jedno jest pewne: Koszmarne pieniądze. A wszystko inne jest muzyką.