Koniec wieńczy dzieło. A dzieło rozpoczęto bardzo spektakularnie, trzy lata temu, wprowadzając zupełnie nową (a nie tylko "odnowioną"), referencyjną serię Platinum. Tam też pojawiły się rozwiązania niestosowane wcześniej w Monitor Audio - np. wstęgowe przetworniki wysokotonowe, mocowanie wszystkich głośników długimi prętami do tylnej ścianki, membrany aluminiowe ze wzmacniającymi przetłoczeniami.
Wszystko to w tradycyjnie dla firmy, wzorowo wykonanych, a w tym przypadku jeszcze bardziej luksusowych, obudowach. W tamtym momencie pozostała część oferty firmy była już dobrze znana i wywodziła się z hierarchii stabilnej od wielu lat - tworzyły ją serie "brązowa" (Bronze BR), "srebrna" (Silver RS) i do niedawna najlepsza (zanim pojawiła się "platynowa") "złota" (Gold GS). Produkty te były wciąż całkiem nowoczesne, cieszyły się sporą popularnością i mogłoby tak jeszcze zostać...
Okazało się jednak, że wprowadzenie serii Platinum nie było tylko dopełnieniem oferty, lecz początkiem szerzej zakrojonych zmian. Następny ruch nastąpił w samym środku - wymieniono serię Silver, wprowadzając generację RX, i od tego momentu było jasne, że dni serii GS są policzone.
A to dlatego, że w konstrukcjach serii RX wprowadzono tak ambitne elementy, że miejscami przelicytowały one poziom reprezentowany przez nominalnie wyższą serię GS. Została ona więc zaatakowana przez tańsze i nowocześniejsze RX-y, i wielu klientów zainteresowanych wcześniej skądinąd bardzo dobrymi "Goldami" z pewnością zostało zdezorientowanych.
Niektórzy może kupili RX-y, inni pewnie się wstrzymywali - ale musieli trochę poczekać, bo zanim wymieniono serię "złotą" - trochę z zaskoczenia, pod koniec zeszłego roku, wymieniono serię "brązową". Tym bardziej wzmocniło to presję na wymianę serii złotej, gdyż nawet w nowej serii brązowej (BX) pojawiły się rozwiązania mające korzenie w Platinum!
Kiedy więc dowiedziałem się o dostępności pierwszych "sampli" nowej serii GX w lutym tego roku, nie byłem zdziwiony takim ruchem firmy, chociaż imponowało to, że potrafi ona w takim tempie wymieniać serię za serią. Wraz z Monitor Audio GX200 dostaliśmy materiały datowane już 7 grudnia 2010 r. z nadtytułem: "do natychmiastowego wykorzystania".
Tropem PL-ek...
Jest tam nieskromna zapowiedź, że nowe konstrukcje będą przypominać bardziej modele serii Platinum niż dotychczasowe GS-y; czego zresztą oczekiwaliśmy, obserwując nowe serie RX i BX. A jest chyba jeszcze lepiej, niż się spodziewaliśmy...
GX-y wyraźnie idą tropem PL-ek, zarówno pod względem techniki samych przetworników , ich konfiguracji, jak też formą obudowy. Dzięki temu "złote" znowu jest wyraźnie lepsze niż "srebrne".
Wcześniej - w serii GS - obudowy były zasadniczo prostopadłościanami (podobnie jak w seriach srebrnej i brązowej), tyle że z subtelnie zaoblonymi krawędziami i oczywiście perfekcyjnie wykończone naturalnymi fornirami.
Teraz kształt obudowy uległ zmianie - boczne ścianki są lekko wygięte. Głębokość nie jest w żadnej mierze problematyczna (30 cm), chociaż "na oko" wydaje się znaczna - bo widzimy ją na tle niewielkiej szerokości.
Do tego ponownie mamy do czynienia z doskonałym użyciem naturalnych fornirów (np. dodatkowe paseczki na zaokrąglonych krawędziach), które dostępne są może nie w rozpasanym, ale w satysfakcjonującym wyborze: bubingi, orzecha i dębu. A skoro są też wersje w czarnym i białym lakierze fortepianowym, to chyba każdy znajdzie coś dla siebie.
Jakość pierwsza klasa
Lecz przede wszystkim - jakość! Podoba mi się to, że wersji fornirowanych nie lakierowano na wysoki połysk. Wręcz przeciwnie - widać dość głęboki rysunek naturalnego drewna (w teście wersja orzechowa).
Tak szczupła i z natury niestabilna obudowa nie mogła pozostać bez cokołu, co producent wykorzystał również w sferze wizualnej, przygotowując podporę bardzo oryginalną, a przy tym zwracającą uwagę swoją solidnością. Dwa masywne, odlewane, a przy tym finezyjnie wyprofilowane elementy pozwalają wkręcić bardzo duże kolce w dużym rozstawieniu.
Równie funkcjonalnie, nowocześnie i estetycznie rozwiązano problem maskownicy - podobnie jak w coraz większej liczbie konstrukcji, trzymana jest przez ukryte w przedniej ściance magnesy, ale sama nie jest ramką z MDF-u z naciągniętym materiałem, lecz perforowanym płatem metalu, pokrytym czarnym lakierem proszkowym.
Jak się okazuje (w naszych pomiarach), to akustycznie bardzo dobre rozwiązanie, a w samej ochronie bardziej skuteczne niż uginająca się tkanina.
Wyraźna jest jednak zasadnicza odmiana, jaką przeszedł design Monitor Audio, i jaka została ostatecznie ukończona właśnie z nową serią GX. Obudowy Monitor Audio były zawsze wyjątkowo ładne, ale całe konstrukcje w przeszłości nadmiernie obciążano błyszczącymi dekoracjami, zbyt dużym zróżnicowaniem kolorów, dodatków itp.
To nie była elegancja na najwyższym poziomie. Teraz - choć nowe GX-y wcale nie są nijakie i ponure, przecież nawet przez maskownice będzie widać błyszczące membrany i pierścienie - wyglądają czysto i szlachetnie, a przy tym czuć doskonałe materiały, z jakich są wykonane.
Seria GX
W skład serii GX wchodzi aż 8 konstrukcji, ale kilka z nich ma wyraźną specjalizację do kina domowego. Są więc dwa modele podstawkowe, różniące się m.in. wielkością przetwornika nisko-średniotonowego (GX50 - 15 cm, GX100 - 18 cm), dwa wolnostojące (nasz Monitor Audio GX200 i większy GX300), których różnice omówimy za chwilę, dwa centralne - dwudrożne GXC150 (z parą 15-tek) i trójdrożne GXC350 (z parą niskotonowych 18-tek i średniotonową 12-tką).
Wreszcie bardzo rozbudowany głośnik surroundowy, którego zespół aż 6 przetworników może pracować w konfiguracji dipola lub biopola; subwoofer GXW-15, jak symbol wskazuje, ma 15-calowy przetwornik (w obudowie zamkniętej) i bardzo rozbudowany system kalibracji.
Układy i przetworniki
Układy głośnikowe obydwu kolumn wolnostojących są do siebie podobne i nawiązują do tego, co znamy z dwóch kolumn serii Platinum (PL200 i PL300). Inaczej, niż w innych (niższych) seriach Monitor Audio, inaczej też niż w poprzedniej serii GS, nie ma tu układu dwuipółdrożnego ani tym bardziej dwudrożnego, a tylko - i aż - od razu układy trójdrożne, i to w obydwu przypadkach z dwoma głośnikami niskotonowymi, tyle że różniącymi się (między obydwoma konstrukcjami) wielkością - w większych GX300 są to przetworniki 18-cm, a w Monitor Audio GX200 - 15-cm. Widać tu politykę podobną jak w serii CM B&W.
Natomiast przetworniki średniotonowe w Monitorach są takie same i niewielkie - o średnicy 12 cm (w konstrukcji centralnej GXC350 zastosowano dokładnie taki sam zestaw przetworników, jak w największych GX300, chociaż w mniejszej obudowie - zamkniętej).
Ten sam kaliber średniotonowego stosowany jest w modelach Platinum, co wyraźnie wskazuje na priorytety konstruktora: układ trójdrożny jest dobrą okazją ku temu, aby do przetwarzania średnich tonów zastosować głośnik o małej średnicy, który będzie miał zawsze lepsze rozpraszanie w zakresie kilku kHz niż większy głośnik.
Z zewnątrz kolumn Monitor Audio GX200 nie widać innych smaczków wskazujących na średniotonową specjalizację, ale ponieważ "dwunastka" nie jest stosowana w żadnej konstrukcji serii GX jako głośnik nisko- średniotonowy, więc można przypuszczać, że od podstaw została zaprojektowana do przetwarzania średnich częstotliwości.
Para niewielkich, 15-cm niskotonowych wraz z jeszcze mniejszym 12-cm średniotonowym wygląda bardzo filigranowo. Z kolei znajdujący się na samej górze wstęgowy przetwornik wysokotonowy prezentuje się w takim towarzystwie wyjątkowo okazale.
Wstęgowa membrana ma jednak coś wspólnego z wcześniejszymi "patentami" firmy - wykonana jest w technologii C-CAM (ogólnie stop aluminiowo- magnezowy), podobnie jak membrany pozostałych głośników.
W ich przypadku udoskonalenia dotyczą głównie profilu membrany, jako że membrany metalowe traktowane są - od zawsze - przez firmę priorytetowo (choć dopiero od niedawna pojawiły się również w najtańszej serii BX). W serii GX widzimy kolejną ewolucję w obrębie samej powierzchni membrany - zamiast znanych już wgłębień, promienie wychodzące z okręgu znajdującego się w miejscu łączenia z cewką.
Całą membranę w kolumnach Monitor Audio GX200 wykonano z jednego kawałka metalu i połączono z zawieszeniem o wklęsłym profilu - tak samo w przypadku niskotonowych jak i średniotonowego.
Na zewnątrz znajduje się jeszcze elegancko błyszczący pierścień - tym razem to nie dołączony element, jak w B&W, ale widoczna obręcz samego kosza, na której nie widać jednak żadnych śladów mocowania głośnika do obudowy.
Dla wtajemniczonych to nic nowego - wszystkie głośniki mocowane są długimi prętami (wkręconymi w układy magnetyczne) do tylnej ścianki. Stojąca za tym teoria mówi o dwóch korzyściach - o przynajmniej częściowym mechanicznym "odsprzęgnięciu" głośników od przedniej ścianki (na której wciąż się opierają, ale za pośrednictwem miękkich podkładek), co redukuje przenoszenie wibracji, i o usztywnieniu obudowy (za pomocą owych prętów). Dodatkowym atutem estetycznym jest właśnie "wyczyszczenie" frontu z elementów mocujących głośniki.
Odsłuch
Przyznaję, że drażni mnie pewna recenzencka maniera, a w każdym razie nie zgadzam się - być może z marginalnym i nieważnym, być może z głęboko zakorzenionym poglądem niektórych ekspertów - że konstruktor danego urządzenia ma kompletną wizję brzmienia, jakie chce osiągnąć, niemal każdego jego detalu, i konsekwentnie do realizacji tego planu zmierza, aż do osiągnięcia celu - czyli że na końcu procesu projektowania, a zwłaszcza strojenia, pojawia się brzmienie niemal dokładnie takie, jakie miał w głowie na samym początku. Oczywiście tanie kolumny nie mogą grać jak drogie, a żadne nie mogą grać idealnie.
Kompromisy są kompromisami, ale...te też są od samego początku precyzyjnie wymierzone - i nie stoją na przeszkodzie realizacji planu, bo są w ten plan wpisane. Tak sprawy wyobrażać może sobie właśnie...recenzent, który niczego nie konstruował.
W rzeczywistości końcowe brzmienie jest wcześniej nieznanym efektem spotkania czynników kontrolowanych i niekontrolowanych przez konstruktora, jest "trochę uporządkowanym chaosem". Jego wizja ewoluuje w ciągu całego procesu strojenia.
Oczywiście efekt ten ma znamiona danej firmy, konstruktora, jest kwestią wyboru - ale wyboru dokonanego w ramach określonego zasobu dostępnych dla konstruktora opcji, i to opcji, które ujawniają się dopiero w trakcie pracy.
Dlatego właśnie różne konstrukcje tego samego producenta brzmią odmiennie - niekoniecznie dlatego, że konstruktor tak to sobie sprytnie z jakichś powodów obmyślił, ale głównie dlatego, że "tak wyszło" - chociaż konstruktor mógł wybierać wśród różnych "wyjść".
Co to ma szczególnie wspólnego z Monitor Audio GX200. Trochę wbrew temu, co napisałem powyżej, ale w gruncie rzeczy tylko pozornie, od pewnego czasu kolejne testowane kolumny Monitor Audio brzmią podobnie...przecież nie tak samo.
I podobnie, jak wcześniej, jestem pod wrażeniem. Zarówno konsekwencji, umiejętności wypracowania stałego profilu, pewnych punktów stycznych dla konstrukcji z różnych serii, posługujących się przecież różnymi przetwornikami, jak też samego charakteru brzmienia, doprawdy wyjątkowego nie poprzez udziwnienie czy jakieś wyżyłowanie, lecz - plastyczność, bogactwo barwy i harmonię. To pojęcia po części subiektywne, ale skończenie obiektywne są tylko wyniki pomiarów…
Monitor Audio GX200 wprowadziły na scenę doskonałą plastyczność, nawet jeszcze więcej ciepła, a także wgląd w fakturę, w oddech, w wibrację. Wyśmienite jest wyodrębnienie pozornych źródeł, dźwięk okazuje się bardziej trójwymiarowy, instrumenty stają się bryłami, a nie tylko plamami.
Uchwycona jest ich odrębność, zarysy, a jednocześnie słychać akustyczną tkankę, która je łączy - o ile nagrane są w studio w jednym podejściu czy na koncercie, zachowują "wspólnotę", nie są powklejane w neutralne tło, mają ze sobą kontakt.
To cecha tylko bardzo dobrych kolumn, pozwalająca zrekonstruować "analogowość" naturalnego brzmienia, nawet gdy muzyka odtwarzana jest z całkiem przeciętnego cedeka. I w tym przypadku nie trzeba na to wydawać bajońskich kwot...
Środek pasma to nie wszystko, co ważne w brzmieniu Monitor Audio GX200, ale jest on naprawdę zjawiskowy. Wcale nie jest wyeksponowany i wyolbrzymiony, nie szarżuje z taką dezynwolturą jak z CM9, nie jest też tak wyrównany, wręcz wygładzony, ale przez to też odsycony, jak z V-6.3.
Ma wspaniałą soczystość i barwę niewynikającą z masywności i nadmiaru czegokolwiek, z jakiejkolwiek przesady. Jego bogactwo jest jakościowe - nie ilościowe. Nie jest też pobudzony, nie wyrywają się z niego żadne rejestry na tle sąsiednich, nie jest przechylony w stronę dołu lub góry, ma więc świetną równowagę, lecz nie jest bezosobowo neutralny i higieniczny, ma w sobie witalność, bez żadnej natarczywości.
Po takich zachwytach ryzykuję, że niektórzy będą zawiedzeni - jeżeli oczekują mocy i dynamiki naturalnych dźwięków na dużą skalę, to faktycznie z Monitor Audio GX200 aż tyle nie dostaną. Grają pięknie, z nasyceniem, jednak wciąż raczej subtelnie, a nie ekspansywnie.
Dolny środek ma właściwą gęstość, nie cierpi na odchudzenie, jakie przytrafia się konstrukcjom z małym średniotonowym, choć nie jest to jeszcze taki autorytet i dynamika, jakie właściwe są kolumnom znacznie większym.
Można przyznać, że nawet B&W CM9 wygenerował większą skalę i mocniejszy pierwszy plan, jednak nie był on tam tak wierny oryginałowi i zarazem nie miał urzekającej gracji i swobody, jak w Monitor Audio GX200.
Trąbka jest dźwięczna w całym zakresie, słychać grubość struny, rezonans pudła gitary. Środek jest tutaj świetnie wykształcony, niespłaszczony, a jednocześnie wpleciony i zgrany z górą oraz basem. Wysokie tony są wysmakowane, słodkie - ale nieprzesłodzone, bo selektywne i poukładane, lekko błyszczące, lecz niedzwoniące.
Bas, w przeszłości z Monitorów czasami pogrubiony, też jest dopracowany - mocny i z naturalną twardością. Wyśmienity wygląd, takie też brzmienie. Do natychmiastowego wykorzystania.
Andrzej Kisiel