Za "edycje specjalne" trzeba zwykle zapłacić nieco więcej, ale robimy to nie tylko ze względu na rocznicowy splendor, ale i duże prawdopodobieństwo (bo jednak nie zawsze stuprocentową gwarancję...), że okolicznościowy produkt jest "specjalny" nie tylko z nazwy.
Samemu producentowi taka sytuacja stwarza okazję do przygotowania modelu, który "nie mieścił się" w regularnej ofercie, a może on być bardzo dobrze przyjęty na rynku - wcale nie z powodu okolicznościowej metki i tabliczki, lecz ważnych, oczekiwanych przez klientów cech.
Oto doskonały przykład: dwa produkty, jakie Triangle wybrało dla uczczenia swojego jubileuszu, w swoich wersjach podstawowych, razem z innymi modelami z serii, z której pochodzą, mają "zwykłe", oklejone folią drewnopodobną obudowy; w wersji rocznicowej obudowy są wykończone lakierem fortepianowym, jakże modnym i pożądanym. To oczywiście kosztuje, ale za to wielu klientów będzie gotowych dopłacić. A to przecież nie wszystko.
Zaangażowanym w sprawę audiofilom dedykowana jest zmiana okablowania, uzasadniana w trudny do odparcia sposób: "hi-endowe systemy są niezwykle czułe na najmniejsze zmiany. Wewnętrzne okablowanie ma znaczący wpływ na dźwięk produkowany przez zespół głośnikowy.
Aby podnieść jakość dźwięku do najdalszych granic, okablowanie niskich i wysokich częstotliwości zostało zasadniczo przeprojektowane." I jak tu się nie skusić?... Obudowa jest niemal prostopadłościanem - niemal, bo front jest lekko wypukły.
Lakier fortepianowy będzie pokusą dla wielu klientów, lecz bardzo pozytywną zmianą estetyczną jest jednolitość obudowy - nie ma technologicznego podziału między panelem frontowym a jej resztą, który był widoczny w standardowej wersji.
Do prestiżowej, jubileuszowej, limitowanej edycji wybrano dwa modele z podstawowej serii Esprit. To biznesowo (i etycznie...) dobra decyzja - w obchodach aktywnie będzie mogła wziąć udział znacznie większa grupa audiofilów, których nie stać nawet na "zwykłe" wersje modeli z droższych serii Genese i Magellan, nie mówiąc o ich hipotetycznych, wyuzdanych wersjach specjalnych... Zresztą to, co jest w ofercie Triangle podstawowe, w hierarchii innych firm byłoby już wyższą półką.
I w końcu specjalna wersja Antali, najlepszych kolumn z serii Esprit, kosztuje właśnie 9500 zł, a nie dwa lub trzy tysiące. Nie mówimy więc, mimo wszystko, o jubileuszu niskobudżetowym... chociaż są też podstawkowe Comety - one właśnie pozwolą cieszyć się czymś "specjalnym", właśnie tym, którzy mogą na ten cel wydać "tylko" 4700 zł (z odpowiednimi podstawkami TS200 już 5400 zł).
Wybór tych dwóch modeli ma też głębsze, historyczne uzasadnienie. Od około dziesięciu lat firma wzmacnia swój prestiż i pozycję na rynku wprowadzając drogie produkty w cenach sięgających najwyższych hi-endowych sfer (seria Magellan) czy będące umownie "low-hi-endem" (seria Genese); jednak wcześniej, gdy krystalizowała się choćby firmowa "szkoła brzmienia", kiedy pojawiła się ona w kręgach audiofilskich, marka Triangle była znana głównie z modeli ze średniej półki, do których już wówczas należały małe Comety i większe Antale.
Antale z bródką
Historia firmy Triangle liczy sobie już 30 lat, a przez ponad połowę tego okresu w jej ofercie znajdują się Antale - od roku 1994, gdy pojawiła się ich pierwsza wersja XTZ. W roku 2004 wprowadzono wersję Antal Es, mającą już układ głośnikowy (ale nie same głośniki!) dokładnie taki, jak wersja aktualnie produkowana - Antal Ex, na bazie której powstała wersja jubileuszowa, nazwana oficjalnie "Antal Limited Edition".
Podobną genezę mają podstawkowe Comete Limited Edition. Pozostała jeszcze jedna modyfikacja, którą trzeba wskazać jako różnicę między wersją standardową a limitowaną, i będziemy mogli w dalszej części pisać po prostu Antal, bo wszystkie kolejne cechy będą odnosiły się do obydwu wersji.
Według firmowych zapowiedzi, w wersji limitowanej głośnik wysokotonowy typu TZ2500 (a więc zasadniczo taki sam, jak w wersji standardowej Antali i innych konstrukcji Esprit) ma tubę aluminiową, wykończoną (wyfrezowaną i wypolerowaną) w taki sposób jak w wysokotonowych przetwornikach (ale innego typu) serii Magellan; oględziny nie do końca potwierdzają taki stan rzeczy - o ile w Magellanach (po ostatnich, zeszłorocznych modyfikacjach) faktycznie mamy takie wykończenie tuby, jak opisane wyżej, a w standardowych Espritach jest ona pokryta jasnoszarym lakierem, to tutaj widać powierzchnię chromowaną - jest idealnie gładka, bardzo jasna i błyszcząca. Co zresztą doskonale pasuje do błyszczącej czerni.
Kolumna Triangle ANTAL LE jest wysoka - najwyższa w tym gronie - i bardzo efektowna wizualnie, nie tylko z powodu tego jednego wymiaru. Zwłaszcza w wersji "piano black" i z błyszczącym wysokotonowym, ale i w standardowym wykończeniu serii Ex, Antal ma sporo (zresztą charakterystycznej dla firmy) "dekoracyjności".
Mimo że same membrany, ani nawet ich obręcze, specjalnie się nie błyszczą, to obraz ożywiają różne dodatki na przedniej ściance - wystające metalowe (chromowane) mocowania maskownicy, bardzo duża tabliczka z okolicznościową dedykacją, okazały wylot bas-refleksu (wreszcie z przodu! - co za ulga dla wystraszonych stawianiem kolumn wentylowanych do tyłu blisko ściany, co za okazja dla firmy Triangle, aby ich zdobyć!), i w końcu podpierający przednią część obudowy duży kolec z talerzykiem i ogromny, ale jakże oryginalny, cokół.
System głośnikowy
System głośnikowy w Triangle ANTAL LE jest trójdrożny i ponownie ma tradycyjną konfigurację z wysokotonowym na samej górze, są dwa przetworniki niskotonowe. Mają one średnicę 18 cm i widoczną plecioną powierzchnię części stożkowej (tego jej zewnętrznego fragmentu, który nie jest zasłonięty przez dużą nakładkę przeciwpyłową); producent wspomina tylko o zastosowaniu włókna szklanego, ale sprawa jest bardziej złożona - dosłownie i w przenośni - a to dobre w głośniku niskotonowym, którego membrana powinna być sztywna, a najlepiej służy temu "kanapka" z kilku różnych materiałów.
Tutaj stożkowa część jest sklejona z włókna szklanego (na zewnątrz) i celulozy (pod spodem), usztywniona dodatkowo bardzo dużą nakładką przeciwpyłową. To jeszcze nie tak mocna struktura jak w głośnikach Magellanów, gdzie stożkowa część jest sandwiczem dwóch zewnętrznych warstw z plecionki i wewnętrznego "plastra miodu", ale w tym teście i tak zdecydowanie najbardziej zaawansowana.
Zawieszenie
Zawieszenie jest gumowe, odwrócone, a głośnik średniotonowy zupełnie inny - nie tylko mniejszy (15-cm), ale też z odmiennym układem drgającym.
Górne zawieszenie jest tekstylne, "harmonijkowe", sama membrana - lekka, celulozowa, a w jej centrum znajduje się nieruchomy korektor fazy (nie jest ruchomą częścią membrany, dzięki czemu jest ona lżejsza). To dobrze wyspecjalizowany głośnik - producent podkreśla, że ten typ opracowano specjalnie dla modelu Antal.
Filozofia delikatnego zawieszenia i korektora zamiast nakładki, jest podobna jak w średniotonowym B&W, natomiast charakterystyczne chyba tylko dla Triangle jest zastosowanie celulozy w głośniku średniotonowym i jednocześnie niestosowanie jej w podobny sposób w głośnikach niskotonowych - sytuacja taka powtarza się we wszystkich trójdrożnych kolumnach tej firmy.
Opiera się to na poglądzie, że mimo wszelkich teoretycznych przewag innych "nowocześniejszych" (Kevlar też ma już ze trzydzieści lat...) materiałów, celuloza ma najbardziej naturalne brzmienie - a to jest szczególnie ważne w zakresie średnich tonów, gdzie nasze ucho ma największą czułość i zdolność do wykrywania fałszów, natomiast na basie, gdzie występują duże amplitudy, liczy się bardziej czysta mechanika, sztywność i wytrzymałość.
Głośniki
Jak wskazały nasze pomiary, głośnik średniotonowy sięga dość nisko, jest zdecydowanie filtrowany dopiero poniżej 100 Hz, więc będzie miał swój udział również w przetwarzaniu części zakresu basowego.
Wysokotonowy - to przetwornik tubowy z tytanową membraną, komorą kompresyjną, ostrym korektorem fazy, którego profil wraz z profilem samej tuby został przez Triangle tak dopracowany, aby głośnik nie zawężał charakterystyk kierunkowych w zakresie najwyższych częstotliwości (jest to bolączką przeciętnych przetworników tubowych.
Odsłuch
Antal to ważna "postać" w głośnikowym świecie, wyrazista i charyzmatyczna, nieobojętna wielu audiofilom. "Postać" z jajami. Współczesne Triangle ANTAL LE są jednak wyraźnie innymi konstrukcjami - firma Triangle w ciągu kilkunastu lat, jakie minęły od testu pierwszych modeli, nieraz udowodniła, że też się zmienia... doszło nawet do tego, że dwa lata temu kupiłem - na własny, prywatny użytek - Magellany Cello. Nie jako jedyne kolumny, "naj-naj", z którymi chcę być do końca życia, ale jako jedne z tych, których warto dłużej posłuchać, bo pokazują coś nowego, angażują, są "pozytywnie zakręcone".
Na drugim biegunie mamy brzmienie szlachetne, wyrafinowane, neutralne, w sumie też pozytywne... ale wymagające. Recenzent z takim stażem, jak ja, nie musi ubierać się w fałszywą skromność - bez trudu doceniam brzmienia tego typu, jednak nie zawsze mam na nie ochotę...
Na Triangle też nie zawsze, ale częściej niż kiedyś, zwłaszcza gdy są to modele z wyższej półki. Antale SE to jeszcze nie poziom Cello, ale ten sam styl, świetnie łączący tradycję Triangle (dawne Antale...) i szkołę brzmienia lepiej zrównoważonego, aktywnego w całym pasmie.
Kluczowe dla sukcesu są tu... tony średnie! Nie dlatego, że wyraźnie wyeksponowane - również bas i góra są aktywne, lecz to środek niesie najwięcej emocji. W całym pasmie jest nasycenie i witalność, brzmienie jest bardzo przekonujące i angażujące.
Specjalna dźwięczność i koloryt Antali wcale nie dają łatwych podstaw do ustalenia, jaki zakres został wyeksponowany lub wycofany, choć "dzieje się" tak wiele, że - będąc podejrzliwym - można sądzić, iż coś zostało dodane lub ujęte.
Góra pasma tworzy ze środkiem spójny konglomerat (chociaż wiem, że pomiary pokazują coś trochę innego) i mimo że trochę rozjaśnia, to nie wyostrza, i wciąż można twierdzić, że służy średnicy, dopełnia ją, a nie gra na własny rachunek.
Były też momenty, kiedy pięknie pokazywał się dolny środek i energia wysokich tonów nie odciągała od niego uwagi, pozwalała wybrzmieć mu głęboko i z animuszem, z wibracją i atakiem; ostatecznie cały zakres średniotonowy ma piękną dynamikę, co łatwo usłyszeć w wejściu dęciaków i uderzeniach werbla - niezamienionego ani w poduchę, ani w kartkę papieru.
Wokale pokazywane są z nie mniejszymi emocjami (o ile tak zostały nagrane), lubią wyjść do słuchacza, nabierają ciała, nie są przy tym wyolbrzymiane. Wspomniana dobra kondycja "dolnego środka" nie oznacza (zbyt) dużej masy, a raczej energię; dźwięk jest bliski, bez żadnej mgiełki.
Uderzenia w blachy mają moc i atak, co Triangle ANTAL LE oddaje z nasyceniem większym niż... tuba JBL-a! Tak, to jest dobre i ważne odniesienie - brzmienie z Antali jest bardziej energetyczne i bezpośrednie niż z LS60, które grają spokojniej, bardziej wnikliwie, chłodniej - Triangle może nie są ciepłe, bo są... gorące - nie chodzi tu bowiem o ciepłe kluchy, lecz o muzyczne rozgrzanie, soczystość i plastyczność. Dynamice nie przeszkadza tu wcale odrobina miękkości; to wszystko razem wydaje się niemal nie do pogodzenia, a jednak gra!
Taką właśnie różnorodność i wielokierunkowe uzdolnienia wykazuje też bas - momentami tłusty, ale nieustannie dynamiczny i z "wykopem". Łączy w wyjątkowy sposób efektowną obfitość, płynność i uderzenie. Antal LE nie śledzi wszystkich szczegółów artykulacji basu tak dobrze jak LS60, jest bardziej gęsty, mniej rozdzielczy, ale wcale nie mniej dynamiczny!
Całe brzmienie jest spójne i płynne - podobnie jak GX200 - ma jednak mniej delikatności, a więcej swobody, generuje większą, zbliżoną do słuchacza i gęsto obsadzoną scenę. Mocny, obfity, dziarski dźwięk, który wcale nie zdobywa tych możliwości kosztem dobrego zrównoważenia.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat role się niemal odwróciły... B&W podąża w kierunku improwizacji i kreacji, do których trzeba ucho trochę przyzwyczaić, a Triangle wyszlachetniało. Co nie znaczy, że straciło jaja. Przez 30 lat jaja dorosły. I wcale nie są zmęczone.
Andrzej Kisiel