A materia jest tak wdzięczna, tak zachęcająca do eksperymentowania i wyrażania własnego "ja", że aż szkoda się krępować jakimiś akustycznymi uwarunkowaniami - chociaż z drugiej strony, warto wylegitymować się jakąś modną koncepcją albo stworzyć własną, albo połączyć to, co znane i uznane, z tym, co nam przyszło do głowy, odrzucając zarazem z pogardą jakieś banalne "ale", z którymi nam nie po drodze.
Znacznie trudniej połączyć karkołomny pomysł z dobrym brzmieniem. Dobrym nie tylko w przekonaniu samego konstruktora i jego znajomych. Dobrym nie tylko wedle jednego, wybranego kryterium. Dobrym nie tylko w pierwszym, szokującym wrażeniu, ale na dłuższą metę. Dobrym wedle - strach to powiedzieć, a co dopiero napisać - pewnych kryteriów obiektywnych...
Propozycja przetestowania produktów Graj-Endu przyszła do nas wraz z deklaracjami, skądinąd znanymi z oficjalnych materiałów producenta, o wyjątkowości i zjawiskowości tego, z czym będziemy mieli okazję się spotkać.
Gdybym powiedział, że takie deklaracje mnie zniechęcają, nie byłbym szczery - po prostu spływają po mnie jak woda po kaczce. Czasami zastanawiam się tylko, czy producent się zgrywa, czy rzeczywiście wierzy, że odkrył Amerykę. Oto do jakiego stanu ducha (mojego ducha) doprowadza siedemnaście lat testowania! A tymczasem kiedyś do drzwi może zapukać jakiś prawdziwy geniusz!
Trudno jednak było pozostawać w stanie emocjonalnej obojętności, widząc kolumny firmy Graj-End, a tym bardziej powoli wnikając w tajniki ich konstrukcji. Zresztą już same nazwy zrobiły wrażenie. Z polotem, niebanalne, ale i nienadęte, nawet jakby autoironiczne, soczyste, krótkie i czytelne, nieskrywające żadnej tajemnicy, niewymagające rozszyfrowywania jakichś wyuzdanych skrótów...
Firma Graj-End ma w swojej ofercie Grajpudła i Grajkable. Proste i genialne. I poza tym "endem" pięknie polskie. Brawo! Dorzucam swoją propozycję nazwy dla Graj-endowego subwoofera, o ile taki powstanie - Grajdół! Pod nazwą Grajpudła jest jeszcze podtytuł: "Głośniki, których nie słychać." Skoro tak...
Adres firmy też jest egzotyczny. Szacunek nie tylko dla wysiłków, ale i dla rezultatów, jakie udało się osiągnąć w takim miejscu na ziemi! Może pięknym, ale jakże dalekim od wszelkich "centrów". Osowicze 64a, 16-010 Wasilków.
Odpowiedzialnym za całe przedsięwzięcie, zarówno od strony konstruktorskiej, jak i marketingowej jest Cezariusz Andrejczuk. Autorska prezentacja firmy i jej produktów jest napisana w pierwszej osobie liczby pojedynczej, tzn: słyszałem, rozpocząłem itd.
Z jednej strony kusi, z drugiej - zniechęca, aby pompatyczne deklaracje producenta przedstawiać w ramach testu. Nie mógłbym tego zrobić bezkrytycznie, a nie chcę się też wyzłośliwiać. Testujemy produkty, a nie ulotki i katalogi, jednak wypada odnieść się przynajmniej do tego, co niesie ze sobą informacje ważne (bądź z pozoru ważne) dla użytkownika, inne niż tylko obietnice "najlepszości", "najwyższości", "całkowitości", "nieustanności"...
Parametry
W tabelce z podstawowymi parametrami Grajpudeł przeczytamy więc, że pasmo przenoszenia jest "wystarczające" (cytat), a moc wynosi 10 W. Tutaj producent nie zaryzykował już dowcipem, bo mogłoby się to kiepsko dla niego skończyć - dostarczenie mocy większej niż 10 watów groziłoby przecież uszkodzeniem głośników.
Nie dość tego, na tabliczkach na samych kolumnach jest napisane, aby nie przekraczać mocy 5 watów... Może to jednak żarty? Ani trochę - Graj-End w ogólności i Grajpudła w szczególności dedykowane są wzmacniaczom lampowym, zwłaszcza typu SET, o mocy kilku watów.
Jednak nie obędzie się bez dłuższego cytatu: "Rozpocząłem więc badania, które po latach doprowadziły do stworzenia najlepszych kolumn głośnikowych i kabli, jakie słyszałem (...). Osiągnięcie takiego efektu było możliwe jedynie dzięki cofnięciu się o ponad 50 lat, do epoki, w której nie porzucono jeszcze JAKOŚCI (...) na rzecz ILOŚCI (...)."
W pierwszym nawiasie autor przypisał jakość do "wysokoskutecznych twardo zawieszonych papierowych głośników z ultralekkimi membranami przenoszącymi zaledwie 5-10 W i kilkuwatowych wzmacniaczy SET"; w drugim nawiasie przypisał ilość "kilkudziesięcio- i kilkusetwatowym głośnikom i wzmacniaczom tranzystorowym lub lampowcom push-pull".
Nawet lampowym się dostało! Załóżmy, że to prawda. Że historia rozwoju techniki audio w ciągu ostatniego półwiecza jest żałosna, że zamieniliśmy jakość na ilość. Skoro tak, to nasza branża jest absolutnie wyjątkowa, bo czy można by się zgodzić z podobnym poglądem w innych dziedzinach techniki - np. telekomunikacji, lotnictwie czy motoryzacji?
Załóżmy więc, że to bzdura. Nasza branża wciąż jednak pozostaje niezwykła. Czy wyobrażacie sobie firmę, np. motoryzacyjną, która choćby twierdzi, że należy cofnąć się w rozwoju o 50 lat, najlepiej do dwusuwów i czterech biegów, bo to była jakość, a teraz jest ilość? Bo kiedyś było wolniej, ale wygodniej?
W naszej branży takich proroków jest co niemiara, a wyznawców mają bez liku! Bez względu na to, które założenie jest prawdziwe (myślę, że w pewnym stopniu obydwa, i wzajemnie się sprzęgają, stąd postęp rzeczywiście jest hamowany), zderzamy się z takim poglądem i musimy jakoś się do niego odnieść - albo wyśmiać, albo przyjąć, albo na spokojnie rozważyć wszystkie argumenty.
Ponieważ jesteśmy jednak pasjonatami, więc o spokój trudno, zresztą sama firma Graj-End chwali się hasłem: "Przewaga dzięki pasji". Niech więc się nie dziwi, że i z pasją występować będą przeciw jej pomysłom ci, którzy mają inne zdanie. Nie chodzi o mnie - postaram się zachować bezstronność, choć nie oznacza to, że w każdej dyskusyjnej sprawie należy rozstrzygać, iż prawda leży pośrodku. Bo leży tam, gdzie leży.
Konstrukcja
Znamy już podstawy teoretyczno-ideowe Grajpudeł, możemy z nieco większym zrozumieniem podejść do ich konstrukcji, ale musimy ją samodzielnie rozpoznać - nie została ona przez producenta bliżej opisana, tylko zapowiedział on zastosowanie wyżej wspomnianych "wysokoskutecznych papierowych przetworników".
Okazuje się, że użycie takich przetworników, nawet przy zapowiadanej niskiej mocy, nie wiąże się tu z ideą układu jednodrożnego, opartego na pojedynczym przetworniku szerokopasmowym. Konstruktor, mimo że deklaruje podróż w czasie, nie wpada w dobrze znany nurt powrotu do jednodrożnych korzeni, przyjmuje wielodrożność za godny zastosowania dorobek cywilizacji. I czerpie z niego pełną garścią, bo wprowadza nie dwudrożność, ale trójdrożność.
Pora na przedstawienie "architektury" i jakości wykonania obudowy. Dodałbym do tego coś jeszcze - opakowanie, w jakim przybywają produkty Graj-Endu. Widać tutaj profesjonalizm, dobre przygotowanie do hi-endowej akcji.
Modułowe kolumny mają uszyte na miarę, solidne i firmowo oznaczone (nadruki) kartony, kable - efektowne, wyściełane drewniane pudełka. Tylko specjalne "pływające nóżki" (o których dalej) były hurtem wrzucone do puszki.
Numer Dwa jest "środkowym" modelem Graj-Endu, tańsze są Grajpudła Numer Trzy (8000 zł), a droższe Grajpudła Numer Jeden (19 000 zł). Wszystkie opierają się na podobnym układzie trójdrożnym, ale z wykorzystaniem różnych przetworników.
Różne są też obudowy: Numer Jeden "chwali się" drewnem egzotycznym, Numer Dwa i Numer Trzy mają obudowy z mdf-u pokrytego lakierem metalicznym, przy czym Numer Dwa ma takie same wymiary (i jest podzielony na dwa moduły) jak Numer Jeden, a Numer Trzy ma jednolitą konstrukcję o nieco mniejszej głębokości.
Prace trwają i dostarczony do testu Numer Dwa różnił się już od wcześniejszej konstrukcji o tej nazwie, przedstawianej w ulotce. Moduł średnio-wysokotonowy cofnięto o kilka centymetrów względem niskotonowego (dlatego też na krawędzi tego drugiego wykonano odpowiednie ścięcie), a sam głośnik wysokotonowy cofnięto względem średniotonowego, tworząc w obudowie krótką tubę.
Głośniki
Wszystkie głośniki montowane są, zwyczajem sprzed 50 lat, od tyłu, czemu jednak zawdzięczamy elegancki wygląd frontu. Przy takich typach, jakie tutaj zastosowano, obręcze ich koszy z pewnością nie byłyby ozdobą, a ewentualne dodatkowe pierścienie maskujące też mogłyby się okazać problematyczne.
Metoda taka powoduje jednak powstanie krótkiego "tunelu" (grubość przedniej ścianki) przed membraną, którego krawędź będzie wywoływała odbicia fal. Ostatecznie można taki tunel wyprofilować i "zinterpretować" jako krótką tubę.
Konieczne jest również demontowanie tylnych ścianek, a to pociąga za sobą konieczność ich uszczelnienia wraz z wprowadzeniem licznych wkrętów lub śrub mocujących. W sumie więcej kłopotów niż korzyści, bo głośniki, swoją drogą, też trzeba przykręcić; dlatego metodę tę zarzucono na rzecz montowania głośników od frontu, ale w konkretnym przypadku Grajpudeł stara recepta dobrze się sprawdza. Na pewno pod względem estetycznym.
Jakość lakierowania jest bardzo dobra, kolumny wyglądają schludnie, efektownie i nowocześnie - nie przyglądając się samym głośnikom ani nie czytając deklaracji producenta, trudno byłoby odgadnąć, że w tej całkiem współczesnej formie zawarto archaizującą treść.
Co prawda 30-cm głośników niskotonowych nie spotykamy na co dzień, ale też nie jest to coś niebywałego - tak jak celulozowa membrana. Jednak celuloza celulozie nierówna. Współczesne membrany celulozowe są zwykle grubsze, tutaj membrana jest cienka, prasowana, w dodatku zawieszona na fałdach utworzonych z niej samej, a nie z doklejonego materiału o większej podatności.
Bardzo mała nakładka przeciwpyłowa w środku wskazuje, że cewka ma niewielką średnicę, więc w sumie układ drgający jest bardzo lekki. O to chodziło? Coś za coś. Przy małej masie drgającej i niskiej podatności (dużej sztywności) jej zawieszeń, częstotliwość rezonansowa będzie wysoka i uzyskanie nisko rozciągniętego pasma będzie trudne, ale przy szczęśliwym zbiegu wartości innych parametrów oraz dobrym dostrojeniu bas-refleksu jest szansa na wynik przynajmniej przyzwoity.
Głośnik średniotonowy prezentuje podobny styl - celulozy, fałdy i małej cewki. Średnica widocznej z zewnątrz membrany to 15 cm, co odpowiada całkowitej średnicy 20-cm głośników. Taki rozmiar średniotonowego to kolejna atrakcja, niespotykana w typowych współczesnych konstrukcjach trójdrożnych.
Naturalną zdolnością większych głośników średniotonowych jest dynamiczne przetwarzanie "dolnego środka", za co płacą trudnościami w przetwarzaniu wyższych rejestrów; problem ten jest redukowany niską masą drgającą, lecz nie do końca - z profilu i średnicy membrany będzie wynikać słabsze rozpraszanie (zawężone charakterystyki kierunkowe) w zakresie kilku kHz.
Stąd zapotrzebowanie na mocniejszy głośnik wysokotonowy... W tym miejscu, jak na szczycie tortu, mamy przysłowiową wisienkę, a raczej wielką wiśnię. Jeżeli ktokolwiek miałby wątpliwości, czy przedstawione do tej pory cechy przetworników niskotonowego i średniotonowego rzeczywiście oznaczają wyjątkowość Grajpudeł czy tylko mieszczą się w jakichś szerokich normach (zróżnicowanie konstrukcji, które uznajemy za "normalne", jest przecież ogromne), przekona się tutaj, czym są Grajpudła.
Głośnik wysokotonowy to nie żadna kopułka metalowa czy tekstylna, nie przetwornik wstęgowy, ale kolejny papierowy stożek o średnicy aż 8 cm. Gdzieniegdzie stosuje się tej wielkości głośniki jako szerokopasmowe, ale jako wysokotonowe - zdecydowanie wyszły z mody.
Nawet w tym typie układów, w którym głównym bohaterem jest 20-cm szerokopasmowy (a tu mamy 20-cm średniotonowy), jeżeli pojawia się wysokotonowe dopełnienie, to zwykle pod postacią tubowego "supertweetera". Konstruktor Grajpudeł doprowadził jednak swoje dzieło do specyficznego, ale logicznego końca - cofamy się o 50 lat w całym pasmie.
Układ ma swoją zwrotnicę, dość prostą, ale nie skrajnie minimalistyczną, a przy tym złożoną z bardzo ciekawych elementów. Głośnik wysokotonowy podłączony jest przez pojedynczy kondensator (filtr 1. rzędu), średniotonowy przez kondensator i cewkę (filtr środkowoprzepustowy 1. rzędu), wreszcie w filtrze niskotonowego też jest cewka i kondensator (jedyny element równoległy), gdyż tutaj zastosowano filtr 2. rzędu, co właśnie świadczy o podejściu bardziej racjonalnym niż ortodoksyjnym (konstruktor nie upierał się przy filtrach 1. rzędu).
Producent niechętnie przyjął do wiadomości, że - naszym zwyczajem - kolumny rozkręcimy, aby pokazać co siedzi w środku - czy to głośniki do strony magnesów, czy to właśnie zwrotnicę; tłutłumaczył, że obawia się ujawniać tajemnice, bo mogłoby to spowodować powstawanie "podróbek".
Nie wyobrażam sobie, aby ktoś mógł taką próbę uwieńczyć sukcesem - wydając w każdym razie na całe przedsięwzięcie mniej niż kosztują Grajpudła i uzyskując choćby podobną jakość wykonania.
Pokazanie elementów zwrotnicy, bez wskazania wartości elementów, potencjalnie zainteresowanym podrabianiem, niewiele im ułatwi, a ukrywanie ich przed wzrokiem osób zainteresowanych zakupem byłoby błędem marketingowym. Bo jest co pokazać.
Obydwie cewki są taśmowe, a kondensatory - wielkie, olejowe, na napięcie ponad 1000 woltów, pochodzące z "wojskowego" źródła zaopatrzenia z Niemiec. Ciekawostka dla miłośników militariów - w Grajpudłach Numer Jeden są ponoć jeszcze lepsze, jak usłyszałem od konstruktora, z "zapasów Wehrmachtu z 1943 roku"...
Nie wiem, czy to wiadomość dobra czy zła, bo dlaczego zapasów tych nie wykorzystano do 1945? Poza tym po najlepszych kondensatorach z tamtej epoki spodziewałbym się, że będą pochodzić z zaopatrzenia Waffen-SS - ci dostawali prima sort...
Moduł średnio-wysokotonowy opiera się na skrzyni basowej za pośrednictwem trzech "pływających" nóżek. W dwóch aluminiowych plastrach wykonano wyżłobienia, których łączna głębokość jest nieco mniejsza od znajdującej w nich kulki, ale promień tych wyżłobień jest wyraźnie większy od promienia kulki.
Kulki są więc ruchome, jednocześnie przenoszą cały ciężar. Na skutek tego nawet lekkie trącenie modułu powoduje jego ruch, ograniczony swobodą ruchu samych kulek. Raczej nie wypadną, bo wyżłobienie w plastrach kończy się pionową ścianką.
Na takim samym komplecie trzech nóżek stoi też moduł basowy. Kolumny dostarczono do testu z bogatą ofertą firmowych kabli - wszystkimi Numerami Dwa: sieciowym, interkonektem i głośnikowym do tri-wiringu. Ponieważ zaplanowaliśmy test kolumn, a nie kolumn i systemu okablowania, zgodziliśmy się na udział kabli głośnikowych jako uzupełnienie zespołów głośnikowych.
Oczywiście można stosować inne kable, Grajkable Numer Dwa kosztują 4400 w wersji tri-wiring i 3400 zł w wersji bi-wiring (w obydwu przypadkach 2 x 2,5 m). Odsłuch dotyczy więc Grajpudeł Numer Dwa podłączonych przez Grajkable Numer Dwa w wersji tri-wring.
Odsłuch
Po tak potężnej dawce pasji, jaką serwuje nam producent już w materiałach firmowych, a tym bardziej po zetknięciu się z samymi kolumnami, trudno siadać do odsłuchu obojętnie. Zamiast obawy, że znowu usłyszymy brzmienie zbyt normalne, aby je w opisie wyraźnie naznaczyć jakąś cechą i wyróżnić wśród konkurencji, pojawia się dreszcz emocji, co też zgotował nam niepokorny konstruktor... Siadam trochę jak do egzotycznego dania, jakiego nigdy wcześniej nie próbowałem... Czy będzie smaczne, czy w ogóle da się przełknąć? Na pewno będzie to coś nowego.
Szanse na to, aby za pomocą systemu takich przetworników, w dodatku z udziałem dość prostej (choć podkreślam - wcale nie niskobudżetowej) zwrotnicy, uzyskać wyrównaną charakterystykę - są niewielkie. Zastosowana technika stoi wręcz w sprzeczności z zapowiedzią stworzenia "kolumn, których nie słychać".
Tu słychać będzie bardzo dużo, może aż za dużo, po części muzyki, po części samych głośników, ich własne brzmienie, rezonanse i podbarwienia niewątpliwie będą się przebijać, choć nie muszą przeszkodzić odtworzeniu naturalnej dynamiki i detaliczności, ukazaniu wielu szczegółów samej muzyki.
Informacje płynące z nagrania zostaną więc w większym stopniu przekształcone (zniekształcone?...) niż stłumione, przez co brzmienie będzie w dwójnasób bogate i żywe - żywością tego, co płynie w sygnale, i tego, co dodały kolumny. Czy ja wciąż przedstawiam moje oczekiwania, czy już relacjonuję brzmienie Grajpudeł?
Nie zagrały one diametralnie inaczej niż się tego spodziewałem, chociaż pokazały też cechy, których nie można było tak łatwo przewidzieć. Nawet jeżeli rozpoczniemy odsłuch, siedząc na właściwym miejscu (żadnym szczególnym, ale z głową na wysokości ok. metra), w pierwszym wrażeniu brzmienie jest specyficzne, nawet bardzo specyficzne.
Wydaje się wtedy, że trudno będzie o tym zapomnieć, ale akomodacja słuchu przychodzi zaskakująco szybko, zwłaszcza jak na tak niezwykły punkt wyjścia. Po kilku minutach trudno jest już robić listę poważnych zarzutów, w każdym razie wciąż dostrzegalne rysy indywidualne nie wydają się problematyczne dla subiektywnego komfortu - choć to sprawa... subiektywna. Trzeba szczególnie mocno podkreślić uzyskanie dobrej ogólnej równowagi tonalnej.
To niby nic specjalnego, program obowiązkowy każdej dobrej kolumny, ale w tym przypadku... Przecież w zestrojeniu układu nie użyto żadnych rezystorów, mogących dopasować poziom poszczególnych sekcji, a jednak udało się, i to doskonale - nie życzyłbym sobie żadnej ingerencji w tej dziedzinie. Nie mówię tu jednak o idealnym wyrównaniu charakterystyki, ale o proporcjach między trzema głównymi podzakresami - niskich, średnich i wysokich tonów.
W komplecie dostałem zatyczki bas-refl eksu, mające przynieść ulgę na wypadek nadmiaru basu, lecz nie widziałem żadnej potrzeby ich użycia - przynajmniej w warunkach testu bas zachowywał się wyśmienicie. Robiąc przegląd przez poszczególne podzakresy, wyjdźmy więc od basu.
Jest dźwięczny, mocny, pobudzony w stopniu umiarkowanym, podbarwiony nawet mniej niż zakres średnio-wysokotonowy, konturowy (lecz nieprzesadnie twardy), wychodząc trochę poza słownik recenzenta powiedziałbym, że dziarski.
Operuje bardziej dynamiką niż rozciągnięciem, rysunkiem niż masą, ale nie jest to bas szczupły i tylko naszkicowany - ma zdrową siłę i swobodę, jakiej nie mają mniejsze głośniki, mimo że te potrafią czasami nawet przymilniej zamruczeć i dać bardziej gęstą substancję.
W gruncie rzeczy mógłbym usłyszeć taki bas z dowolnych dużych, dobrych kolumn, i nie byłbym bardzo zdziwiony, tylko zadowolony. Nie niesie on ze sobą zjawisk fenomenalnych ani kontrowersyjnych, jest ustawiony tak, a nie inaczej, ma swój charakter, lecz - co najważniejsze - nie jest ani cofnięty, ani wyolbrzymiony.
Na drugim skraju pasma jest już znacznie bardziej egzotycznie, choć nie do końca tak, jak można się było spodziewać po przetworniku z 8-cm papierowym stożkiem. Wysokie tony wcale nie skupiają się w niższym podzakresie, "niższa góra" jest wręcz trochę wycofana, przez co brzmienie to nie razi klasycznym rozjaśnieniem.
Jednak wyżej, chociaż jeszcze nie na samym skraju pasma, dzieje się całkiem sporo - zanim całkowicie zgaśnie, głośnik jakby odżywa, dostarcza sporo detalu, wykańczając też główne dźwięki dawką harmonicznych, może nie kompletną, ale ratującą brzmienie przez zaciemnieniem i przedwczesnym zamknięciem. Wysokotonowe "szpileczki" są wyraźne, wciąż dostatecznie ostre i błyszczące, nie pojawia się tu aksamitność i eteryczność.
Jestem pewien, że mimo iż duże głośniki niskotonowe mają swoich wielbicieli, to Grajpudła zainteresują przede wszystkim tych, którzy poszukują specjalnej jakości średnich tonów. Dlaczego? Im tego nie trzeba tłumaczyć... I rzeczywiście - średnica jest wybitna.
O ile bas jest bardzo porządny, a góra znośna, to średnica daje emocje, jakich nie słyszałem dotąd z żadnych kolumn w podobnej cenie. Może i po części są to emocje niezdrowe, biorąc za wzorzec pełną neutralność, ale komu tak naprawdę zaszkodzą?
Głosy nabierają specjalnych rumieńców, bywają intymne, jeszcze częściej bywają agresywne, a nawet jednocześnie takie i takie, nigdy nie są obojętne i nijakie. Brzmienie nie jest więc zimne i mechaniczne, lecz nie jest też ciepłe, miękkie, przydymione i zaokrąglone.
Grajpudła nie brną w romantyczne klimaty. Wyraźnie przybliżają pierwszy plan, zarazem dość przejrzyście pokazują głębię sceny, pozorne źródła dźwięku są stabilne, umocowane konkretnie, silne wyraźnymi zarysami, a nie tylko nasyceniem.
Dźwięk jest spójny, szczególnie elegancko połączono niskie i średnie tony. Również z samego charakteru basu bierze się dobra dynamika i zwartość podstawowych dźwięków, lecz dobre zestrojenie ze średnicą ostatecznie nie pozwala dojść do głosu żadnym problemom natury "subwooferowej".
Nie patrząc, co gra, można by przyjąć do wiadomości, że w zakresie nisko-średniotonowym pracuje jeden, wyjątkowo uzdolniony przetwornik. To oczywiście komplement.
Na początku, tylko pozornie dla czczej formalności, zaznaczyłem, że opisywane dalej brzmienie "obowiązuje" w standardowo ustalonym miejscu odsłuchowym. Brzmienie każdej kolumny zmienia się wraz ze zmianą kierunku promieniowania, oczywiście najlepsze powinno być w kierunku słuchacza, a ten, siedząc, ma zwykle głowę na wysokości 90-100 cm.
Jeżeli z powodu zastosowania szczególnych przetworników wraz z łagodnym filtrowaniem jesteśmy skazani na wyjątkowo niekorzystne charakterystyki kierunkowe, to należy zadbać przynajmniej o to, aby na osi głównej wszystko dobrze się poukładało. I to zadanie konstruktor wypełnił bardzo dobrze.
Jednak już pod niewielkimi kątami charakterystyka szybko się zmienia, czemu w ramach przyjętej koncepcji układowej pewnie trudno było zapobiec. Trzeba jednak o tym wiedzieć, żeby uniknąć nieporozumień; z jednej strony rozczarowań, z drugiej - niesprawiedliwych sądów.
To nie są kolumny, których można słuchać z podobną przyjemnością siedząc w audiofilskim fotelu, siedząc z boku przy biurku, krzątając się po pokoju, czy traktując je jako "nagłośnienie" imprezy.
W tym znaczeniu nie są to kolumny wszechstronne - wymagają starannego "wycelowania" w miejsce odsłuchowe, słuchania w skupieniu i raczej w odosobnieniu... Nie nadają się nawet do prezentowania podczas imprez typu Audio-Show!
Tam wielu odwiedzających, zaglądając do kolejnego pokoju, czy to z braku czasu czy z powodu trudności zdobycia dobrej pozycji odsłuchowej, czy wreszcie braku wiedzy, jak duże może to mieć znaczenie, poprzestaje na "rzuceniu uchem" z pozycji stojącej w drzwiach.
Taki rzut w przypadku Grajpudeł może się dla nich skończyć tylko kompromitacją. Podobnie jest przecież w przypadku elektrostatów! Ale jak poważną oznacza to wadę użytkową - każdy musi ocenić indywidualnie.
Do obsługi imprez towarzyskich Grajpudła nie nadają się z jeszcze innego, nawet poważniejszego powodu... Ale co kogo w audiofilskim miesięczniku, w teście tak wyrafinowanych, egzotycznych kolumn, obchodzi ich wydajność imprezowa?
Zgoda, chciałem w ten sposób przemycić pewien komunikat...zagrajmy w otwarte karty: Grajpudła głośno nie zagrają. Z jednej strony ogranicza je dość perwersyjne ostrzeżenie producenta, o którym już pisaliśmy: Nie przekraczać 5 watów! Z drugiej - na co zgodnie wskazują pomiary oraz odsłuch - ich efektywność jest wysoka, ale nie kosmiczna i nie rekompensuje w pełni ograniczeń mocowych.
Czułość 92 dB przy impedancji 4 omów to wynik bardzo dobry, ale wraz z mocą 5 watów oznacza koniec końców umiarkowane maksymalne natężenie dźwięku. Zwłaszcza w kontekście wielkości Grajpudła. I niewiele tu pomogą audiofilskie nadzieje, że jeden wat ze wzmacniacza lampowego ma większą moc niż jeden wat z tranzystorowego...
Podejrzewam, że w czasie testu dostarczałem momentami moc większą niż 5 watów, bo ostatecznie nie było tak skromnie, jakby być musiało przy kombinacji 5 W/92 dB, ale nieśmiała próba zagrania jeszcze ciut głośniej wywołała charakterystyczne dla początkowego zakresu przesterowania głośników przybrudzenie dźwięku, zwłaszcza w zakresie średnich tonów.
Trzymając w ryzach takie pokusy, godząc się na stłumienie największych skoków dynamiki, siedząc w głębokim fotelu w odległości 2-3 m od Grajpudeł, usłyszymy muzykę żywą, barwną, angażującą, o niezwykłej wyrazistości i komunikatywności. Wciąż mam poważne wątpliwości co do znaczenia i wartości pewnych sformułowań w firmowej prezentacji produktów i koncepcji Graj-Endu.
Nie uważam Grajpudeł za ósmy cud świata, ale zgadzam się: te kolumny mają charakter, te kolumny mogą się podobać, pod wieloma względami są wyjątkowe, a pod pewnymi pozytywnie nadzwyczajne, do tego są wyśmienicie wykonane jak na swoją cenę.
Nawet z kompletem firmowych kabli do tri-wiringu (z którymi były testowane), są wciąż tanie, jak na "autorską realizację idei High- Endu w jego najwyższej, na poły mitycznej klasie State-of-the-Art." (cytat z materiałów firmowych).
To nie jest humbug, choć szaleństwa, przepraszam, pasji - sporo. Wzmacniaczem "napędzającym" Grajpudła był Absolut Unison Research. Wiem, że to nie szlachetny SET, lecz idący w ilość Push-Pull, ale nic bardziej odpowiedniego nie było akurat pod ręką...
Andrzej Kisiel