To nie jedyna różnica między modelem Neo 3 (testowanym w "Audio" 5/12) a modelem Neo 3 SE. Nie rozumiem, o czym pisałem już wtedy, dlaczego całkiem różne konstrukcje zostały przez producenta nazwane tak, aby zasugerować ich podobieństwo. ESA Neo 3 SE to nie jest żadna "specjalna edycja", to zupełnie co innego.
ESA Neo 3 SE o wiele bardziej przypominają ponad dwa razy droższą konstrukcję Credo 3 Illuminator - zarówno wielkością i kształtem obudowy, jak i jakością głośników.
Oczywiście Credo 3 Illuminator mają jeszcze lepsze komponenty (jak wskazuje nazwa - od góry do dołu Illuminatory Scan-Speaka), ale gdyby Neo 3 SE nazywało się po prostu Neo 3, to Credo 3 Illuminator mogłoby się nazywać... ESA Neo 3 SE. Ponieważ tutaj widać pokrewieństwo.
Obudowa
Obudowa jest prosta i niezwykła zarazem. Prostota dotyczy braku wszelkich formalnych ozdobników, ścięć, zaokrągleń itp, nie ma też śladów żadnych połączeń "technologicznych" - wszystkie ścianki są gładkie od krawędzi do krawędzi. Wykończenie jest konwencjonalne i bardzo dobrze - całą skrzynkę oklejono naturalnym fornirem, tylko cokół polakierowano na czarno.
Niezwykłe rozwiązanie zauważymy z boku - ścianki przednia i tylna są pochylone, co jeszcze nie jest niczym nadzwyczajnym, ale są one pochylone pod różnymi kątami (front bardziej). Nie nadaję tu słowu "niezwykłość" znaczenia patetycznego - po prostu obudowa nie jest zwykła, a przy okazji jest bardzo solidna, z wieloma wzmocnieniami wewnętrznymi.
Głośniki
Obudowę podzielono na dwie komory bas-refleks, niezależne dla obydwu "18-tek", a filtrowanie jest prowadzone według zasad układu dwuipółdrożnego - dolna pracuje jako niskotonowa, górna - jak nisko-średniotonowa.
Tym razem uproszczenie do układu dwudrożnego, jakie spotkaliśmy w Focusach 260, nie wchodziło w grę (przynajmniej dla znającego się na rzeczy konstruktora), gdyż byłoby nie do pogodzenia z przesunięciem dalej w dół głośnika niskotonowego; rozsunięcie głośników niskotonowego i nisko-średniotonowego firma ESA uzasadnia planem zróżnicowania czasu dolotu fal odbitych od podłogi, a tym samym rozsunięcia (na skali częstotliwości) antyrezonansów, powstających przy interferencji fal bezpośrednich i odbitych.
Z kolei pochylenie przedniej ścianki ma na celu utrzymanie podobnej odległości obydwu głośników od słuchacza - bez tego głośnik niskotonowy znajdowałby się dalej niż nisko-średniotonowy, i ich synchronizacja fazowa nie byłaby optymalna.
Dokładne objaśnienie problemu wraz z rysunkami znajduje się na stronie producenta. W gruncie rzeczy ten wątek można by sobie darować, sądzę, że klasa tych kolumn została określona w większym stopniu przez jakość zastosowanych przetworników i optymalne zestrojenie.
Głośniki 18-cm są bardzo ciekawe, to najlepsze w długiej historii firmy Vifa modele serii NE, opracowane tuż przed sprzedaniem tej marki przez koncern Tymphany - sprzedał on markę, ale produkcję jej głośników kontynuuje, tyle że pod szyldem marki Peerless, w specjalnie stworzonej dla głośników NE serii Platinum.
Głośnik wysokotonowy to kopułkowo-pierścieniowy Scan-Speak z najwyższej serii Illuminator (z tej samej serii, chociaż jeszcze lepszy, jest tweeter w Credo 3 Illuminator).
Odsłuch
Powinowactwo modelu Neo 3, testowanego pół roku temu, iESA Neo 3 SE ani nie jest widoczne, ani słyszalne. Jakieś nieznane mi powody (nie mogę nawet domyślić się marketingowych, bo nie widzę płynących z tej sytuacji korzyści) skłoniły firmę, aby dwie zasadniczo różne konstrukcje nazywać niemal tak samo, do tej lepszej dodać tylko SE, co będzie wielu klientów, a także partnerów handlowych wprowadzać w błąd.
ESA Neo 3 SE nie tylko mają inną konstrukcję, ale też pora napisać - zupełnie inne brzmienie. I to jest szczególnie fascynujące, bo nie tylko pozwala się cieszyć z wyśmienitego dźwięku Neo 3 SE, ale też stawia pytanie - dlaczego?
Oczywiście częściowym wyjaśnieniem są owe poważne różnice konstrukcyjne, lecz mimo to - czy może właśnie dlatego - nie ma tutaj sensu doszukiwać się jakiegoś firmowego brzmienia, które miałoby mieć tylko różne warianty. To dopiero byłoby bicie piany...
ESA Neo 3 i ESA Neo 3 SE to brzmienia z "różnych parafii", jakby przygotowały je różne firmy i konstruktorzy, mający różne priorytety i upodobania, choć razem szanujący dobre ogólne zrównoważenie. Może coś jeszcze, zawsze znajdą się jakieś podobieństwa, ale przede wszystkim uderzający był dla mnie zupełnie inny poziom "muzycznego zaangażowania".
O wiele bardziej podobają mi się ESA Neo 3 SE, podczas gdy Neo 3 (bez SE) mogłem jakoś zrozumieć, docenić, zaakceptować... Ale sam nie chciałbym ich mieć i słuchać. Co innego z Neo 3 SE, to zupełnie co innego.
No tak, znacznie wyższa cena, ktoś powie... To nie tak. Zdarzały się kolumny za 8 tysięcy (tyle kosztują Neo 3), które wolałbym od kolumn za 12 tysięcy, i takie za 12 tysięcy, które wolałbym od tych za 20 tysięcy, a nawet więcej. I do tego się już przyzwyczaiłem.
Trzeba też pamiętać, że przyrost jakości w stosunku do przyrostu ceny jest funkcją wykładniczą (statystycznie), czyli - mówiąc po ludzku - kolejne wydane tysiąc złotych przynosi zwykle coraz mniejszą poprawę. A tutaj zmiana jest radykalna. Warto tę różnicę nałożyć na to, co reprezentują inne kolumny w tym samym teście, a szczególnie Dynaudio i KEF.
Audium jest zupełnie wyjątkowy, wymaga odrębnego traktowania, natomiast Dynaudio i KEF to konstrukcje i brzmienia w najogólniejszym znaczeniu "standardowe", trzymające szerokie pasmo, równowagę i co najmniej dobrą dynamikę z mocnym fundamentem basowym - po prostu uniwersalne, na każdą okazję.
"Zwykłe" Neo 3 byłyby im bliskie, chociaż nie oferowały takiej precyzji jak R700, ani takiej plastyczności jak Focus 260 - i taki właśnie porządek rzeczy da się wytłumaczyć różnicą ceny. Skończmy już jednak z Neo 3, zajmijmy się tylko Neo 3 SE.
Ich brzmienie nabrało wyjątkowej barwy, rumieńców, jest żywe i namacalne. Rozwija się w wielu kierunkach, dosłownie i w przenośni, bo zdobywa też trójwymiarową przestrzeń, nie tylko rozgrywa się gdzieś przed nami, ale ten obszar opanowuje - nie jest tu gościem, lecz gospodarzem.
ESA Neo 3 SE przedstawia najwyraźniejsze, najbardziej naturalne faktury w zakresie średnich częstotliwości; dźwięk R700 jest na tym tle bardziej wygładzony i kliniczny, chociaż wydaje się też bardziej drobiazgowy, to ten drobiazg jest dodany, nałożony, a nie jest tak naturalnym składnikiem dźwięków podstawowych.
Focusy 260 są ogólnie spokojniejsze, grzeczniejsze, chociaż barwne i żywe. Neo 3 SE brną do przodu, wszystkie głosy są mocne i wyraźnie ukształtowane, zaraz potem okazuje się oczywiście, że głosy wcale nie są uprzywilejowane, wszystkie instrumenty, których dźwięk rodzi się w tym zakresie, pojawiają się z siłą i dźwięcznością - fortepian, gitara, trąbka - na równych prawach.
Nie słychać przy tym wyraźnych podbarwień, które czasami stoją za takimi "efektami", w każdym razie są ułożone tak harmonijnie, że muzyce nie szkodzą. Góra pasma też jest wyraźna, świetnie wpleciona, ale i ze "szczyptą soli". Płynnie wychodząca ze środka daje bogaty szum, szmer, nie tylko syczenie. Nie jest to matowe szuranie, lecz bogate wybrzmienie w szerokim zakresie.
Prawdziwie żwawe, pełne temperamentu brzmienie potrzebuje solidnej dynamiki, a nie tylko naturalnej barwy - dynamika też tu jest, ESA Neo 3 SE potrafią uderzyć, zarazem atak jest nie tylko szybki, ale i obszerny - zaraz za nim pojawiają się duże obrazy dźwiękowe, instrumenty wydają się być większe niż w wykonaniu innych kolumn tego testu.
Dźwięk trochę jak na adrenalinie, a przecież w ogóle nieagresywny. Bas... porażający rozciągnięciem, mocny i gęsty, podobny jak z KEF-a, a więc dla mnie trochę za mocny.
Można jednak jeden z bas-refleksów, ewentualnie obydwa, zamknąć, i w ten sposób przystosować Neo 3 SE do pracy w mniejszych pokojach / bliżej ścian, chociaż najwyraźniej są to kolumny świetnie przygotowane do pracy w dużych pomieszczeniach, gdzie są gotowe kreować soczyste, dynamiczne brzmienie.
Andrzej Kisiel