Wyjątkowość projektów niemieckiej firmy Audium przedstawiliśmy gruntownie w jej debiutanckim występie, w numerze 1/12, przy okazji opisu modelu Comp 5 Active. Kiedy zbierałem kolumny do tego testu porównawczego, dystrybutor - a nawet dystrybutorka - zaproponowała model Audium Comp 7 Passive - jak sugerował symbol, konstrukcję większą, chociaż już "nieaktywną".
Kiedy jednak wypakowałem Audium Comp 7 Passive z kartonu, trochę się zdziwiłem, a nawet zmartwiłem - na środku pokoju stanęła kolumna bliźniaczo podobna do testowanej poprzednio, którą przecież jeszcze dobrze pamiętałem.
Z tyłu, zamiast radiatora wbudowanego wzmacniacza i pojedynczego gniazda RCA, pojawiła się płytka w tym samym rozmiarze z dwoma parami zacisków głośnikowych, ale sama obudowa, a nawet głośniki, wyglądają podobnie...
Przyznaję, liczyłem na więcej, biorąc pod uwagę "wyższy" numer. Od strony kosztów i wynikającej stąd ceny, rekompensowałoby to brak wzmacniacza z aktywnych Compów 5 Active. Spojrzałem do katalogu, aby sprawdzić, jak tę sytuację tłumaczy producent, zastanowiłem się dłużej i chyba pojąłem zjawisko.
Z rzeczy widzialnych i sprawdzalnych konstrukcja Audium Comp 7 Passive jest odrobinę wyższa (o 2 cm) i cięższa (o 1 kg) od Comp 5 Active, gdyż dodano jej jeszcze jedną płytę mdf na samym dole, w miejscu mocowanego tam głośnika niskotonowego, tworząc bardziej rozbudowany cokół.
Z firmowego opisu konstrukcji dowiemy się jednak nie tylko o "dodatkowym cokole", ale również o "wzmocnionej obudowie bas-refleks" oraz o "wewnętrznej komorze poprawiającej charakterystykę basu".
Biorę to w cudzysłów bez cienia ironii, tylko gwoli jasności - dokładnie co i kto napisał. Na czym ma polegać wzmocnienie obudowy - nie podano, ja sam tego nie zdołałem ustalić, ale bardziej intrygująca wydaje się "wewnętrzna komora", jak należy domniemywać - dodatkowa, bo przecież w Comp 5 Active też jest komora i też jest to bas-refleks...
Dlatego starałem się "namierzyć" tę dodatkową komorę, wykręciłem głośniki i miałem łatwy dostęp do środka - ale nic ciekawego nie znalazłem; wydaje się, że w środku jest jedna pełna przegroda, taka sama jak w Comp 5 Active - oddzielająca komorę średniotonowego.
Może coś przegapiłem, ale na podstawie tego, co ustaliłem, wyciągnąłem wniosek, że niektóre obiecywane przez producenta dodatki gdzieś się zapodziały... a miały usprawiedliwiać cenę nie niższą niż w przypadku Comp 5 Active.
Ale kalkulacja producenta też może być uczciwa! Mały wzmacniaczyk w Comp 5 Active wcale nie musi kosztować więcej niż dobre elementy biernej zwrotnicy i podwójny terminal przyłączeniowy zainstalowany w kolumnach Audium Comp 7 Passive, a do tego jeszcze dodatkowa płyta cokołu.
Swoją drogą, ten element wcale mi się tutaj nie podoba bardziej niż w Comp 5 Active, a jego znaczenie akustyczne trudno udowodnić - co najwyżej pogrubia dolną ściankę, która i tak jest w większości wycięta pod otwór dla głośnika".
Jak się zaraz okaże, Audium Comp 7 Passive grają wyraźnie inaczej niż Comp 5 Active, co wynika głównie z innego zestrojenia (charakterystyki przetwarzania) za pomocą zwrotnicy biernej niż w drodze aktywnego sterowania. Ta kwestia to już domena testu odsłuchowego.
Układy dwudrożne
Tutaj przypomnijmy jeszcze w skrócie, niezależną od aktywności / bierności, generalną i pierwotną koncepcję, wedle której Audium projektuje wszystkie swoje zespoły głośnikowe. Otóż są to układy dwudrożne, ale skonfigurowane zupełnie inaczej, niż to znamy z 99,9% konstrukcji określanych tym mianem.
Zamiast tandemu nisko-średniotonowy / wysokotonowy, mamy tandem niskotonowy / średnio-wysokotonowy. Każdy rodzaj wielodrożności ma swoje zalety i wady. Teoretyczną wadą pomysłu firmy Audium jest to, że nawet mały głośnik średniowysokotonowy, ze względu na średnicę i masę membrany znacznie większą niż w wyspecjalizowanym przetworniku wysokotonowym, nie potrafi tak dobrze promieniować najwyższych częstotliwości (chodzi zarówno o liniowość charakterystyki przetwarzania, jak i charakterystyki kierunkowe, czyli rozpraszanie).
Przesuwanie tej granicy przez zmniejszanie głośnika osłabia go po drugiej stronie przetwarzanego zakresu - przestaje sobie radzić z dynamiką na przejściu niskich i średnich częstotliwości. Potrzebny jest więc zarówno kompromis, jak też wyjątkowo staranne opracowanie głośnika.
Audium stosuje głośnik o średnicy 10 cm (w katalogu podaje średnicę membrany - 76 mm), forsując niską, jak na ten kaliber, częstotliwość podziału, konieczną jednak ze względu na odsunięcie głośnika niskotonowego, który znajduje się na dolnej ściance; dochodzimy w ten sposób do zasadniczej zalety firmowej koncepcji - w szerokim zakresie średnio-wysokotonowym, a zwłaszcza na przejściu środek-góra, w którym czułość ucha jest największa, pracuje jeden przetwornik, dźwięk jest nieskażony dzieleniem sygnału (między przetwornik nisko-średniotonowy a wysokotonowy w klasycznym układzie) i emitowaniem go z różnych, odsuniętych od siebie (z wyjątkiem układów koncentrycznych) źródeł.
Dodatkowa zaleta jest taka, że posługując się umiarkowanej wielkości głośnikiem średnio-wysokotonowym (tak jak i małym średniotonowym w układach trójdrożnych), można pokusić się o przygotowanie wąskiego frontu i przeniesienie większego głośnika niskotonowego na boczną ściankę; Audium posunął się jeszcze dalej: przeniósł go na ściankę dolną i zmieścił w tym miejscu dzięki dwóm skorelowanym zabiegom - obudowa ma wygięte boczne ścianki, a więc w połowie głębokości jest znacznie szersza niż sam front (i tył), natomiast głośnik nie jest okrągły, lecz owalny, wykorzystujący efektywnie powierzchnię dolnej ścianki.
Bonusem takiego kształtu membrany jest jej większa sztywność, natomiast akustyczną korzyścią zainstalowania głośnika w dolnej ściance ma być ustabilizowanie jego charakterystyki poprzez ustalenie warunków jego pracy (odległość od najbliższej powierzchni odbijającej, czyli cokołu i podłogi, jest niezmienna); odległość od kolejnej dużej powierzchni, czyli ściany pomieszczenia za kolumną, ma mieć już mniejszy wpływ na brzmienie, dzięki czemu możemy ponoć swobodniej ustawiać kolumny, nie bojąc się Mam jednak wątpliwości względem tej teorii, przedstawianej zresztą nie tylko przez firmę Audium.
Zbliżenie promieniującego źródła do jakiejkolwiek z trzech prostopadłych względem siebie powierzchni, ograniczających przestrzeń (żyjemy w przestrzeni trójwymiarowej), na odległość z grubsza mniejszą od połowy fali powoduje wzmocnienie o 3 dB.
Jeżeli umieszczenie głośnika w dolnej ściance, dzięki bliskości podłogi, daje stałe wzmocnienie niskich częstotliwości o 3 dB, to nie przeszkadza to (i nie zapobiega...) ich dalszemu wzmocnieniu o 3 dB, jeżeli kolumny ustawimy blisko kolejnej powierzchni, czyli tylnej ściany.
I wreszcie o kolejne 3 dB, gdy ustawimy je w narożniku. wzbudzenia basu. Wrażenia wizualne są już sprawą subiektywną, ale podoba mi się pomysł, aby "na widoku" pozostawić tylko mały przetwornik średniowysokotonowy, wyeksponowany za pomocą specjalnego panelu.
Odsłuch
Tak się złożyło, że kolejność opisu jest w tym teście dokładnie odwrotna niż kolejność, w jakiej odsłuchiwałem wszystkie kolumny. Audium Comp 7 Passive zostawiłem na koniec, podejrzewając je o brzmienie najbardziej ekscentryczne.
To nie zarzut, spodziewałem się też czegoś o wyjątkowo pięknym smaku, deseru, na który przychodzi pora po głównych daniach. To brzmienie nie miało być jednak dla mnie okryciem i zaskoczeniem, ponieważ przedstawiane w numerze styczniowym Comp 5 Active mają przecież bardzo podobną konstrukcję - tyle że aktywną...
Wydało mi się, że rozumiem stojącą za tym koncepcję, lecz nie sądziłem, że - czy to z konieczności, czy celowo - obydwie konstrukcje będą grały aż tak różnie. Teraz można uznać, że dopiero test kolumn Audium Comp 7 Active jest dokończeniem testu Comp 5 Active, bo pokazuje, co udało się w tych ostatnich osiągnąć dzięki wprowadzeniu aktywnego sterowania.
I z czego trzeba było (?) zrezygnować. Może o to chodziło, aby wybór dotyczył nie tylko techniki, ale i brzmienia; z redakcyjnego punktu widzenia sytuacja też jest korzystna, bo kiedy zobaczyłem, jaką konstrukcję przyjąłem tym razem do testu, początkowo się obawiałem, że prawie wszystko na jej temat napisałem już wcześniej - jest jednak inaczej.
Z jakichś do końca niewyjaśnionych powodów, w całym tym teście, w brzmieniu większości kolumn dokuczał mi trochę nadmiar basu. Najpierw z KEF-ów, potem trochę mniej z Dynaudio, ponownie z ESA - bas wydawał mi się zbyt mocny, chociaż podejrzane było, że tak konsekwentnie...
Może ustawienie kolumn albo miejsca odsłuchowego (chociaż było takie jak zwykle...), może "coś w powietrzu", moja dyspozycja tego dnia, czyli jakieś basowe uczulenie, a może tak było faktycznie i obiektywnie - ale przy Audium Comp 7 Passive tego nadmiaru nie odczuwałem, co na pewno dowodzi jednego - że mają go mniej niż rywale, a czy to dobrze, czy źle, będzie już zależało od konkretnych okoliczności.
W moim teście był akurat - niski, korzenny, zwarty, choć oszczędnie operujący w wyższym podzakresie, bez tendencji do nabijania rytmu jak i do powiększania "masy" całego brzmienia. Zaznacza się wyraźnie i przyjemnie, zwracając uwagę na samo rozciągnięcie pasma, a nie na popisy dynamiczne.
Atak najmocniejszych uderzeń zawsze jest trochę złagodzony i zaokrąglony, bas nie daje "kopa", chociaż nie jest przeciągany w wybrzmieniu - różnicowanie jest co najmniej dobre, bas akustyczny zachowuje wiele ze swojego naturalnego bogactwa.
Dźwięki nie mają ostrych krawędzi, chociaż wysokie tony wcale nie są dawkowane bardzo oszczędnie. Brzmienie nie jest "napowietrzone", ale potrafi pokazać detal i wygaszanie.
Wysokie tony mają indywidualny charakter, lecz tyle własnego "ja" w tym zakresie pokazuje co druga kolumna. Bardziej zauważalne jest wyszczuplenie średnicy, "wydelikacające" choćby wokale - nie stają się one jednak słabowite i cofnięte, ani też rozjaśnione i krzykliwe; komu zależy na mocy "niskiego środka", może odczuć niedosyt, ale kto oczekuje subtelności i lekkości, poczuje się bardzo komfortowo.
Mimo takiego ułożenia charakterystyki, nie ma problemów z rozjaśnieniem, ani tym bardziej z agresywnością - Audium Comp 7 Passive grają spokojnie, płynnie, przyjaźnie, niekłopotliwie, nieefektownie... a jednak mają specjalną atrakcję: bardzo dobra, muzycznie przekonująca plastyczność jest kreowana na imponująco szerokiej scenie dźwiękowej.
Może to kreacja wykorzystująca lekkie wycofanie przełomu niskich i średnich częstotliwości, ale nieszkodząca nadmiernie spójności i harmonii.
Brzmienie jest delikatne i homogeniczne, zyski płynące z wyemitowania całego zakresu średnio-wysokotonowego z jednego przetwornika są nie mniejsze niż ewentualne straty wynikające z odizolowania basu. Nie jest to brzmienie generalnie bardziej spójne niż z innych kolumn tego testu - jest spójne inaczej.
Ma w sobie coś, czego nie mają inne konstrukcje - urokliwą płynność, swoistą zalotność, komunikatywność, nie ma za to szans na pokazanie brutalnej siły i piorunujących uderzeń dynamiki. Z kolumn Comp 5 Active słyszałem mocniejszy środek, konsystencja była zagęszczona, dźwięk z wyraźnym ociepleniem, pierwszy plan bliższy; Comp 7 grają swobodniej na skrajach pasma, jaśniej i z wyraźniejszym udziałem niskiego basu.
Trzeba też wspomnieć o słyszalnie niskiej efektywności - o czym informują też pomiary; będą to kolumny dostatecznie uniwersalne w pomieszczeniach średniej wielkości, natomiast w większych zagrają z wrodzonym sobie wdziękiem, ale przy umiarkowanych poziomach głośności.
Andrzej Kisiel