Seria Focus znajduje się mniej więcej w połowie hierarchii Dynaudio; jeszcze niżej są dwie serie - Excite i DM, a wyżej aż trzy - Contour, Confidence i Evidence. Jednak seria Focus jest w pewnym sensie wzorcowa i najlepszym wykonaniem zamyka "klasyczną" część oferty.
Konstrukcje Dynaudio rozwijają się w dwóch kierunkach - jeden jest bardzo tradycyjny, nawiązuje do projektów z lat 80. i konsekwentnie jest kontynuowany do dzisiaj, drugi - bardziej awangardowy - reprezentuje trzy droższe serie.
"Awangardowy" to może za dużo powiedziane, właśnie droższych modeli nie wymieniano od ponad dziesięciu lat, ale w swoim czasie wyglądały one wręcz sensacyjnie. Od kilku sezonów Dynaudio wkłada więcej wysiłku w wymienianie tańszych serii, choć to ruchy po trosze pozorne - w każdym razie bez żadnej konstrukcyjnej czy wzorniczej rewolucji.
Wprowadzona dwa lata temu seria Focus to właśnie kwintesencja tradycyjnego stylu Dynaudio, jego najbardziej luksusowe wydanie przygotowano z najlepszych materiałów, stąd ostatecznie cena nie jest umiarkowana, skoro za układ wyglądający na dwuipółdrożny mamy zapłacić grubo ponad dychę... W dodatku nie jest to nawet układ dwuipółdrożny, a "tylko" dwudrożny.
Proszę bardzo - jak różne oblicza mogą mieć układy formalnie dwudrożne. Audium Comp 7 to przecież też układ dwudrożny... Fakt, że Dynaudio Focus 260 jest układem dwudrożnym, wynika w prosty sposób z tego, że obydwie "18-tki" są podłączone przez ten sam filtr (wyznaczający im do przetwarzania zakres nisko-średniotonowy), chociaż w większości tak wyglądających konstrukcji, dolny głośnik jest filtrowany niżej (jako niskotonowy), a górny, znajdujący się bezpośrednio przy wysokotonowym - wyżej (jako nisko-średniotonowy).
Układ dwuipółdrożny pozwala (większości konstruktorom) przygotować lepsze charakterystyki, bowiem unikając przetwarzania średnich częstotliwości przez dolny głośnik, z konieczności odsunięty od wysokotonowego, zapobiegamy problemom z korelacją fazową między tymi przetwornikami, jakie mogłyby się pojawić w zakresie częstotliwości podziału, wraz ze zmianą kąta (osi) w płaszczyźnie pionowej. I prościej naprawdę nie potrafię tego napisać. Najwyżej możecie nie czytać. No nie… czytajcie. Czytajcie dalej.
Dwudrożność kolumn Dynaudio Focus 260 mogłaby więc zostać odebrana tutaj za przejaw oszczędności (prostsza i tańsza zwrotnica), jednak w tym przypadku odsunąłbym takie podejrzenia.
Wiem już, zarówno na podstawie pomiarów, jak i testów odsłuchowych, że Dynaudio po swojemu poradziło sobie doskonale z tym problemem - zresztą nie po raz pierwszy. Opanowali takie strojenie, które zapewnia co najmniej dobrą stabilność charakterystyki przetwarzania w szerokim zakresie kątów, i stosują je już od dawna w układach z dwoma "18-tkami".
Co więcej? Wszystko już znamy. Nawet te szczególiki wykonania, które wyróżniają serię Focus, spotkaliśmy już w teście największego w serii - Focusa 380. Wystarczy kilka podpisanych zdjęć i wszystko będzie jasne - w środku nie kryją się już żadne tajemnice.
Odsłuch
Ustawiając kolumny Dynaudio Focus 260 do odsłuchu, pomyślałem: będę słuchał tego, co Dynaudio ma najlepszego, najbardziej dla firmy charakterystycznego.
Co prawda bardzo znane i szanowane są dwudrożne "monitory" Dynaudio, lecz nawet w najbardziej luksusowych wersjach "nie zajdą" one z dynamiką (mówiąc w największym skrócie) tak daleko, jak kolumny większe, których przecież Dynaudio też ma w ofercie pod dostatkiem.
Z drugiej strony - co może być już subiektywne, ale jestem pewien - wielu taką ocenę podziela, nie wszystkie bardzo duże Dynaudio grają tak pięknie, tak urokliwie, tak przekonująco, jak te małe, co nie oznacza, że ustępują konkurencji - ale nie są już w wadze ciężkiej faworytami.
Kto lubi brzmienie monitorów i akceptuje ich naturalne ograniczenia, szybko znajduje w Dynaudio doskonałe propozycje na różnych pułapach cenowych.
Kto chce kolumn dużych, rozgląda się zwykle dłużej. Kto chce głośników grających z wdziękiem małych Dynaudio i z siłą dużych - ma kłopot. Niby to zjawisko naturalne, ale przecież nie występuje tak wyraźnie wśród głośników innych firm. Może więc jest tu trochę dorabiania teorii do praktyki, ale i nic w tym złego, gdy dociekamy teoretycznych przyczyn zjawisk, które ustalamy doświadczalnie.
Coś determinuje tę zmianę klimatu Dynaudio, może sam układ trójrożny, a może mniejsza średnica głośnika przetwarzającego średnie częstotliwości (we wszystkich układach trójdrożnych Dynaudio głośniki średniotonowe mają 15 cm, a większość układów dwudrożnych ma głośniki nisko-średniotonowe 18 cm).
Teoretycznie wyspecjalizowany, o umiarkowanej średnicy głośnik średniotonowy powinien być lepszy... ale kto zjadł beczkę soli na strojeniu i słuchaniu różnych układów, ten wie, że różnie bywa.
Rozwinięcie układu dwudrożnego do dwuipółdrożnego, polegające na dodaniu do układu dwudrożnego głośnika niskotonowego, jest dość bezpieczne pod tym względem - przy dobrym strojeniu nie powinno zmienić barwy i spójności, Dynaudio Focus 260 jest czymś jeszcze innym i dość szczególnym - wciąż układem dwudrożnym, tyle, że z dwoma 18-cm nisko-średniotonowymi.
W ten sposób mamy regularną kolumnę wolnostojącą, z wydajnym systemem głośnikowym, znacznie mocniejszym niż w podstawkowym monitorze, która jednak zachowuje główne cechy układowe, a więc pewnie i brzmieniowe, układu dwudrożnego.
Dlatego tak wiele spodziewałem się po kolumnach Dynaudio Focus 260 i najwyższa pora powiedzieć, że się nie zawiodłem. Od razu jednak pójdę w tych wnioskach za ciosem i dodam, że pochwalę tutaj Focusy 260 nie tyle za rekordowe osiągnięcia w skali absolutnej, nawet nie za mistrzostwo w tym zakresie cenowym, lecz właśnie za to, że nie zawiedzie tych, którzy po Dynaudio oczekują brzmienia...
Dynaudio: doskonale spójnego, zrównoważonego, lekko ocieplonego na średnicy i osłodzonego na górze pasma, płynnego i plastycznego. Dostatecznie dokładnego, lecz nie ultraprecyzyjnego, nigdy niefatygującego detalem ani nerwowym podbarwieniem, chociaż angażującego wewnętrznym ciepłem i emocją.
Ktoś powie, że to najwyższy stopień kultury i elegancji, kto inny, że pewne "niedopowiedzenia" obniżają noty, ale na pewno mówimy o ciekawym zjawisku, może nawet bezprecedensowym - technika i brzmienie, które nie ulegają poważnym zmianom od kilkudziesięciu lat, wciąż pozostają na szczycie bestsellerów.
Kolumn Dynaudio Focus 260 słuchałem zaraz po R700 KEF-a i różnica była wyraźna, mimo że obejrzane potem charakterystyki przetwarzania prezentowały się dość podobnie.
Dynaudio operowało nieco mniejszą skalą dźwięku i mniejszą precyzją w rysowaniu detali, całe wydarzenie muzyczne było jednak żywsze, bardziej "obecne", bardziej angażujące i bezpośrednie, swobodniejsze, nie tak "kunktatorskie", no i przede wszystkim miało więcej ciepła, chociaż wcale nie wypychało do przodu pierwszego planu.
Brzmienie miało dobrą konsystencję, nasycenie, ale nie było zagęszczone; selektywność, separacja detalu nie była tak wysoka jak w R700, ale przestrzenny oddech i towarzysząca mu czytelność były nie tylko wystarczające, ale nawet ponadprzeciętne; KEF prezentował detal z większą "zawziętością", a Dynaudio z większym luzem, jakby na świeżym powietrzu, a nie w sterylnym, lecz zamkniętym i trochę dusznym pomieszczeniu.
Bas Focusów nie miał z kolei takiej potęgi i dynamiki, jaka eksplodowała z R700, był jednak "dobrze umięśniony" i generował przyjemne "umpf", a nie tylko "grrrwrrr". Z jednej strony dźwięk Focusów jest ubasowiony, z drugiej - (pasma) dobrze naświetlony.
Góra jest świeża, szemrząca, rozdzielcza, ale nie jest iskrząca, a tym bardziej dzwoniąca. Najważniejsze, że wszystko pięknie się układa, zarówno w tonacji, jak i w przestrzeni, całe brzmienie jest bardzo naturalne i przyswajalne.
Nie jest to dźwięk potężny ani analityczny, nie jest też nadmiernie "ufryzowany" na jakieś klimaty lampowo-analogowe, jest po prostu bardzo ładny. Powinienem napisać "piękny"? Nie, bo piękny - to jakiś dostojny i monumentalny; a bardzo ładny - to bliski i przyjazny.
Andrzej Kisiel