Klasyfikacja klasyfikacją, nikt nie będzie się nią przejmował. Zestaw, podobnie jak w przypadku Denona i Yamahy, składa się z CD amplitunera oraz pary zespołów głośnikowych, ale pakowany jest w jeden karton, bardzo kolorowy, niemający nic wspólnego z ponurą, ekologiczną tekturą.
Pierwsza w ręce wpada elektronika i od razu robi świetne wrażenie. Bez zaokrągleń, nadmiaru przycisków, subtelnie i stylowo. Ostro cięte krawędzie, cieniutka szuflada mechanizmu i kryjąca duży wyświetlacz ciemna szyba, współtworzą nowoczesną linię frontu.
W dolnej części dołożono tylko kilka podstawowych dla odtwarzacza przycisków, gniazdo USB, wejście podręczne oraz wyjście słuchawkowe. Front jest oczywiście metalowy, z metalu wykonano także jedyne pokrętło wzmocnienia.
Pioneer X-HM50 - przyłącza i obsługiwane pliki
Włączamy zasilanie, a dobry nastrój wciąż nam towarzyszy, szuflada wyjeżdża płynnie i cicho, nic nie stuka i nie hałasuje. Takiej kultury mogłoby pozazdrościć wiele droższych, niż cała miniwieża Pioneera, odtwarzaczy CD.
Pioneer X-HM50 ma wbudowany tuner radiowy AM/FM, złącze USB obsługuje pliki MP3 i WMA. U góry, pod klapką znajduje się zintegrowana stacja dokująca dla urządzeń Apple (iPod, iPhone). Pioneer dorzuca również zegar z funkcjami timera oraz automatycznego usypiania. Nie zabrakło coraz częściej spotykanego w muzycznych minisystemach wyjścia subwooferowego.
Sygnał z dodatkowego źródła liniowego możemy doprowadzić do pary gniazd RCA, zaskakująca jest natomiast obecność wyjścia wideo typu kompozyt. Przecież Pioneer nie ma odtwarzacza DVD!
Gniazdo połączono ze stacją dokującą, dając możliwość oglądania na ekranie telewizora (podłączonego do miniwieży) materiałów wideo z iPoda lub iPhone`a. Oszczędzimy w ten sposób na zakupie kabla, który nie jest dołączany do urządzeń Apple.
Obok zwyczajnych zacisków głośnikowych, znajdziemy niezwykły i cenny napis. Pioneer potrafi pracować z kolumnami o impedancji od 4 do 16 omów, czyli w praktyce - ze wszystkimi.
Gdyby kiedyś (lub od razu) systemowe monitorki okazały się niewystarczające, elektronika bez kłopotu "napędzi" nam inne. Należy oczywiście zdawać sobie sprawę z ograniczeń mocowych, według specyfikacji Pioneer ma 2 x 33 W (przy 4 omach).
Pioneer X-HM50 - głośniki
Entuzjazm, jaki wywołał CD-amplituner, niestety, nie udzielił mi się w przypadku głośników - małych, lekkich i wykończonych przeciętnie. Czarna folia na obudowie wygląda niskobudżetowo, sama technika nie jest najgorsza, układ - dwudrożny, 25-mm miękką kopułkę osadzono w dużym froncie, głośnik nisko-średniotonowy (membrana celulozowa) ma średnicę 13 cm. Wylot bas-refleksu znajduje się z tyłu.
Odsłuch
Pierwsze dźwięki płynące z Pioneera X-HM50 wprawiają w osłupienie: dudniąco, mało przejrzyście, monotonnie… na szczęście tylko dlatego, że fabrycznie włączono układy eksponujące niskie częstotliwości - i to w stopniu radykalnym.
Zanim zaczniemy słuchać, lepiej uziemić system Extra Bass. Przynajmniej przyzwoita równowaga brzmieniowa wychodzi zawsze na dobre i tak też jest tym razem, mimo że Pioneer wciąż wprowadza sporo własnego charakteru.
Niskie tony, choć w znacznie mniejszym stopniu, próbują tworzyć potęgę, i chociaż do pewnego stopnia im się to udaje, to przydałoby się też nieco wigoru i lekkości.
Wysokie tony nie są wyraźnie wyeksponowane, ale mają ochotę podrasować trochę brzmienie lekko metalicznymi akcentami, natomiast średnica pozostaje umiarkowana, schłodzona, co nie znaczy, że jej dotkliwie brakuje. O tym, że urządzenie CD-amplituner może zagrać o wiele lepiej, świadczy udany eksperyment połączenia z kolumnami konkurencyjnych systemów.
Radek Łabanowski