Odtwarzacz Nu-Vista CD Player
Nazwa Nu-Vista CD Player jest bardzo wymowna, ale nie powstrzymuje przed pytaniem: dlaczego firma taka, jak Musical Fidelity, która ma przecież doświadczenie w produkcji nowoczesnych źródeł, decyduje się nadać swojemu flagowemu odtwarzaczowi funkcjonalność związaną głównie z płytami CD. Pytanie jest jednak retoryczne, bowiem audiofile nie przestają "kręcić" srebrnymi krążkami, niektórzy nieustannie, inni wracają do nich, po krótszych lub dłuższych doświadczeniach z plikami, jeszcze inni są otwarci na każdy standard.
Choćby nie wiem jak śrubować parametry plików, a odnoszę wrażenie, że ten wyścig dobiegł już końca, nośnik CD wciąż ma dość unikalny zestaw zalet, połączenie funkcjonalności, w tym głównie wygody obsługi, z cechami nośnika fizycznego, jak i bardzo dobre brzmienie.
Odtwarzacz Musical Fidelity Nu-Vista CD Player jest pakowany w pudło niewiele mniejsze od wzmacniacza "800", bowiem on sam ma monstrualne, również niewiele mniejsze rozmiary. Owszem, jest nieco lżejszy, ale i tak blisko 20 kg masy jest czymś wyjątkowym w tej kategorii sprzętu. Wszystko jest tu okazałe, a szerokość urządzenia wyraźnie przekracza typowe 43 cm.
Musical Fidelity Nu-Vista CD Player + Nu-Vista 800 będą razem wyglądały najlepiej, projekt jest wspólny, chociaż wywodzi się raczej ze wzmacniacza. Przy wysokiej mocy pokrycie bocznych ścianek potężnymi radiatorami nie dziwi, w przypadku odtwarzacza jest już bardziej na pokaz.
Duże urządzenie gwarantuje swobodę rozplanowania elementów na froncie, nawet kilkanaście przycisków nie robi tłoku, wszystko wygląda potężnie i czytelnie. Podobnie jak w integrze, wyświetlacz ma duże, czytelne znaki, dwa wiersze i zielony kolor. Do matrycy dobrano również panel podświetlający dolną krawędź obudowy.
Do sterowania służą dwie grupy przycisków: jedna z kompletem podstawowych funkcji napędu płyt, druga będąca przełącznikiem trybów pracy. Musical Fidelity często wzbogaca odtwarzacze w dodatkowe wejścia, teraz okazja (i współczesne potrzeby) są niezwykle sprzyjające, jeden z trybów uruchamia odtwarzanie płyt, pozostałe cztery podporządkowano wejściom dla źródeł zewnętrznych - wyłącznie cyfrowych.
Efektowne radiatory sięgają również do tylnej ścianki, chociaż w odtwarzaczu pełnią rolę wyłącznie ozdobną.
Z przodu są jeszcze przycisk zasilania i przełącznik trybów wyświetlacza (można wygasić matrycę i diodowe podświetlenie krawędzi frontu, w różnych kombinacjach). Maskownica tacki płyt jest szczupła, mechanizm klasyczny, a szufladę usztywniono dwoma bocznymi prowadnicami. Napęd wysuwa się cicho, lecz takie maniery w tak drogim odtwarzaczu to oczywistość. W przedniej płycie wydrążono jeszcze dwa prostokątne "oczka" na sensory zdalnego sterowania (producent nie wyjaśnia jednak, dlaczego nie wystarczyło jedno).
Musical Fidelity Nu-Vista CD Player odtwarza wyłącznie płyty CD (nie obsługuje SACD), ma wprawdzie cyfrowe wejścia, jednak bez najpopularniejszego obecnie gniazda USB - jedynie standardy optyczny i współosiowy, w każdym z nich po dwa wejścia oraz po jednym wyjściu.
Rozdzielczość sygnałów (PCM) może sięgać 24 bitów, a częstotliwość próbkowania 96 kHz/192 kHz (w zależności od typu gniazda - optyczne/współosiowe). Sygnały z obydwu tych sekcji są dostępne na wyjściach analogowych, zarówno RCA, jak i zbalansowanych XLR. Poziom nie jest regulowany, ale stałe napięcie jest nieco wyższe niż zwykle, dla 0 dBFs w przypadku gniazd RCA wynosi 2,2 V, a dla XLR - 4,4 V.
Chcąc zachować styl referencyjnego urządzenia, jak i spójność ze wzmacniaczem, zaprojektowano bardzo dużą obudowę, chociaż układy zmieściłyby się w znacznie mniejszej.
Wzmacniacz Nu-Vista 800
Mimo rekordowej ceny Musical Fidelity Nu-Vista 800 nie jest najmocniejszym wzmacniaczem Musical Fidelity. Ma być najlepszym. Mocy jednak nie brakuje, więc wzmacniacz pracujący w klasie A/B, ważący blisko 40 kg, jest obłożony radiatorami z obydwu stron.
Wzmacniacz, podobnie jak odtwarzacz, jest dostępny w wersjach czarnej i srebrnej. Na górnej płycie wykonano kilka efektownych wycięć, za jednym z nich widać komplet czterech lamp nuwistor w otoczce z diod LED. Poziom głośności jest podawany na dwuwierszowym wyświetlaczu, a regulacja bazuje na układach elektronicznych. Poza tym to bardzo klasyczny wzmacniacz analogowy z podstawową funkcjonalnością, o której coraz trudniej już dzisiaj pisać, że jest typowa. Nie ma tu bowiem wejść cyfrowych, USB, ukłonów w stronę transmisji z przenośnych źródeł, choćby przez Bluetooth, o module sieciowym nawet nie wspominając.
Można powiedzieć, że nie ma się czego czepiać, jeśli kogoś stać na Nu-Vistę, to bez wysiłku dokupi sobie odtwarzacz plików albo DAC. Problem jednak w tym, że wielu użytkowników chce mieć wszystko w jednym, bo to i wygodniejsze, i ładniejsze. Nie ma też wejścia gramofonowego, nie ma nawet wyjścia słuchawkowego... Trzeba będzie dokupić literalnie wszystko, chyba że właścicielowi wystarczy najprostszy system z odtwarzaczem CD i parą kolumn. Właściwie jedyne dodatkowe funkcje, jakie wzmacniacz (z przedniego panelu) udostępnia, to regulacja... oświetlenia. Zielone światło emituje nie tylko wyświetlacz, ale także "pasek" diod ciągnący się pod dolną, przednią krawędzią, i pierścienie wokół nuwistorów (na górze); producent przewidział osiem różnych kombinacji podświetlenia tych elementów.
Musical Fidelity Nu-Vista 800 ma cztery wejścia liniowe RCA, jedno z nich można zamienić w wejście na końcówkę mocy (aby ułatwić integrację z systemami wielokanałowymi). Jest jeszcze wyjście niskopoziomowe z przedwzmacniacza (regulowane) oraz nieregulowane, magnetofonowe. Wszystkie gniazdka RCA są wyjątkowo solidne, wkręcane w tylną płytę. Jest też pojedyncze wejście XLR, ale nie jest ono początkiem zbalansowanej ścieżki sygnału.
W koncepcji budowy wzmacniacza widać kilka odrębnych wątków. Układ podzielono na bloki - zasilania, końcówek mocy, przedwzmacniacza, każdy z nich ma (co najmniej jedną) niezależną płytkę. Bezkompromisowo wykonano zasilacz, oparty na dwóch dużych transformatorach toroidalnych, oznaczających realizację dual-mono w pełnej krasie; do dna obudowy przykręcono duży obwód filtracji napięcia.
Rozdzielenie kanałów ma oczywiście kontynuację w budowie końcówek mocy; każda z nich jest kompletnym, niezależnym modułem, przykręconym poprzez kształtowniki do ścianek bocznych. Przeniesiono do nich także część kondensatorów wygładzających napięcie zasilania, lokując w ten sposób bank energii możliwie najbliżej "odbiornika".
Widoczne na górnych ściankach "okna" znajdują się nad tranzystorami końcówek, a żeby chłodzenie było jeszcze bardziej wydajne, to szczeliny znajdują się także w dolnej płycie. W każdym kanale Musical Fidelity Nu-Vista 800 użyto aż dziesięciu tranzystorów firmy Sanken, są to układy Darlingtona z wbudowaną kompensacją temperatury, o oznaczeniach STD03N/P.
Nu-Vista 800 obsługuje tylko sygnały analogowe, wejść liniowych powinno wystarczyć, szkoda jednak, że nie ma wejścia na gramofon.
Do przełączania wejść służy układ scalony ON Semiconductor, a regulacją wzmocnienia zajmuje się także scalak, Burr Brown PGA23201, ze skokiem 0,5 dB i teoretyczną dynamiką na poziomie 120 dB. Wszystko wskazuje na to, że sygnał z wejścia XLR jest od razu desymetryzowany, traktowany na równi z sygnałami z pozostałych gniazd - RCA.
Pokrętła z przodu są jedynie sensorami przekazującymi komendy do właściwych obwodów regulacji. Aby skrócić ścieżkę sygnału, wszystkie operacje odbywają się na płytce przedwzmacniacza, tuż obok gniazd wejściowych.
Na bazie nuwistorów zbudowano dodatkowy stopień wzmocnienia, umieszczony nad sekcją wejść. Na niezależnej płytce pracują cztery triody o oznaczeniach JAN7586. Założenie było takie, aby niezależny moduł lampowy był stopniem pośrednim pomiędzy przedwzmacniaczem a końcówkami mocy. Sygnał jest więc przesyłany z dolnej "platformy" do bloku nuwistorów, a potem kierowany do płytek stopni wyjściowych.
Odsłuch
Spotkanie z referencyjnymi urządzeniami, tym bardziej gdy zbliżamy się do kwot sześciocyfrowych, jest wydarzeniem, któremu towarzyszą nie tylko emocje, ale przede wszystkim presja oczekiwań. Wymaga skupienia i ostrożności w ferowaniu wyroków. To jest zawsze wyzwanie, czego nawet po latach nie zmienia osłuchanie, choćby i z wieloma jeszcze droższymi i potencjalnie lepszymi konstrukcjami. Jeśli ktoś nie odczuwa już dreszczu emocji, to powinien rozejrzeć się za innym hobby, ale recenzent powinien ten dreszcz przeczekać, ochłonąć i obserwować, a nie "przeżywać".
Spotkanie z odtwarzaczem Musical Fidelity Nu-Vista CD Player i wzmacniaczem Nu-Vista 800 szybko uwalnia jednak od konieczności przeprowadzania śmiertelnie poważnych analiz i sztywnego, oficjalnego podejścia. Nie zostaję też powalony cudownymi dźwiękami, oszołomiony umiejętnościami, jakich nigdzie indziej nie spotkałem - nie ma się co czarować, to wysokiej klasy urządzenia, ale tylko urządzenia, a nie żywi muzycy.
Nu-Vista należy do tego gatunku, który stara się nasze emocje raczej uspokajać, a zapewniać spokojną przyjemność obcowania z muzyką. Musical nie "wkręca" w analizowanie i podziwianie, w detale i skoki dynamiki, za to doskonale łapie proporcje, integruje, syntetyzuje, pozwala przyswajać, cieszyć się i odpoczywać.
Poznałem wiele urządzeń Musical Fidelity, zarówno tych produkowanych obecnie, jak i konstrukcji "z brodą"; firma od dawna znana jest z zadeklarowanej w nazwie "muzykalności", i nawet jeżeli częściowo jest to efekt sugestii, to nie tylko - topowa linia Nu-Vista zmierza w tym kierunku z wyjątkową determinacją, a po dodaniu do tego wyrafinowania, powstaje unikalny rodzaj i najwyższy poziom dźwiękowej kultury i wrażliwości. Nu-Vista łączy dwa bieguny - mając ogromną moc, nie tylko w parametrach, ale i w brzmieniu, jest wyjątkowo plastyczna i delikatna. Dźwięki są kremowe, trochę lepkie, a przy tym swobodne, bez ociężałości; tonacja nie jest permanentnie obniżona, muzyka nie grzęźnie w niskich rejestrach, chociaż ich substancyjność ma prymat nad konturowością.
Detaliczność jest wpleciona w spodziewanych proporcjach, w takim stylu nie jest nadrzędna i najważniejsza w całym przekazie, co ma naturalny związek z prezentacją wysokich tonów.
Góra pasma jest przede wszystkim gładka, lekka, nie iskrzy i nie zgrzyta, lecz charakter taki nie służy też modyfikowaniu i maskowaniu. Gorzej zrealizowane nagrania raczej już takie pozostaną, system niewiele im pomoże, co dobrze świadczy o jego przejrzystości. Ale przede wszystkim dźwięk jest obszerny, stabilny, spójny.
Instrumenty są malowane w dużych kształtach, nasycone i podparte basem. Ten ma swój profil i określone preferencje, chociaż jest dostatecznie wszechstronny, aby nie przerabiać materiału na własną modlę, tylko znajdywać jak największej okazji do aktywności, pokazania swojej siły i ważności. Dodaje ocieplenie i miękkość, a jednocześnie podtrzymuje rytm i nie unika mocnych uderzeń; dzięki temu często przejawia potęgę i trudno jest ostatecznie przesądzić, w jakim stopniu wydobywa ją z nagrań, a w jakim - kreuje ją sam, oczywiście na bazie konkretnych informacji i impulsów. Zwykle sprawia wrażenie bardzo naturalnego, chwilami - supernaturalnego, a tylko momentami - ponadnaturalnego.
Oczywiście to wzmacniacz pokazuje muskuły, ale i on wprowadza do całego brzmienia pewną dostojność i kulturę, podkreśla plastyczność i wygładza wysokie tony. Tym samym to znakomity partner dla różnych źródeł cyfrowych; jeżeli nie ugasi pożaru, jaki wywołają słabsze nagrania, to przynamniej nie będzie dolewał oliwy do ognia.
Odrobina słodyczy obecna jest też w brzmieniu odtwarzacza Nu-Vista CD Player, generalnie jego brzmienie jest jednak chłodniejsze. Całość jest dobrze zbilansowana, chociaż większe udziały ma wzmacniacz określający "firmowy" charakter brzmienia.
Gniazda nuwistorów zostały obudowane pierścieniami z diodami LED, aby wyeksponować te bardzo niepozorne elementy i nadać im "lampowy" charakter.
NUWISTOR - lampa bez bańki
Nuwistor to miniaturowa lampa elektronowa, wykonana z metalu i ceramiki. Do produkcji wprowadziła ją pod koniec lat 50. ubiegłego wieku amerykańska firma RCA, wykorzystując ją przede wszystkim w odbiornikach telewizyjnych (w sekcji tunerów).
Tego typu elementy mają jednak także swoje epizody w audio: nuwistory stosowała firma Ampex w magnetofonach szpulowych, jednym z najważniejszych był magnetofon (studyjny) MR-70, w którym kompletny tor sygnału zrealizowano właśnie na nuwistorach. Nuwistory występują zwykle jako triody lub tetrody, te miniaturowe elementy są znacznie mniejsze od większości klasycznych lamp "szklanych".
Zalet nuwistorów jest co najmniej kilka; chociaż nadają się do stosowania tylko w obwodach niskiej mocy, odwdzięczą się niskimi szumami, niskim mikrofonowaniem, wysoką niezawodnością i trwałością, nie trzeba ich wymieniać tak często jak lampy klasyczne, potrafią bezawaryjnie pracować nawet sto tysięcy godzin.
Nuwistory nigdy nie zdobyły większej popularności, choć wydawało się, że ich zalety są na tyle wyraziste, że czeka je "świetlana" przyszłość. Problem w tym, że w latach 70. tranzystorowa rewolucja usunęła z pola zainteresowania konstruktorów miniaturowe nuwistory, a z kolei niszowy renesans lamp skupił naszą uwagę na klasycznych, dużych bańkach.
Musical Fidelity sięgnął po napęd austriackiej firmy Stream Unlimited, na której modułach chętnie bazują dzisiaj konstruktorzy wielu źródeł. Zasilacz jest rozbudowany, wielostopniowy, z kilkoma sekcjami stabilizacji, zamknięty w podłużnej, metalowej skrzynce, by nie wpływał negatywnie na pobliskie obwody.
Jak czytamy w firmowych materiałach, konwersja sygnałów cyfrowych na analogowe jest przeprowadzana w 32-bitowym obwodzie z ośmiokrotnym nadpróbkowaniem. Faktycznie realizuje go dość popularny przetwornik C/A, Burr Brown PCM1795. Wyróżnia się wysoką teoretyczną dynamiką, sięgającą 123 dB.
Z tego też powodu, choć jego próbkowanie nie jest rekordowe, konstruktorzy wciąż lubią ten układ, zwłaszcza w źródłach CD, a także wzmacniaczach (ze zintegrowaną sekcją DAC), gdzie wyższe parametry, np. 384 kHz, 768 kHz, nie są wymagane. Sekcja nuwistorów składa się z czterech lamp pełniących rolę buforów wyjściowych, w torze RCA.
Radek Łabanowski