Philips Fidelio - budowa
To już waga ciężka - ponad 380 g, jednak na pierwszy rzut oka widać, że mają prawo tyle ważyć. Muszle Philips Fidelio w porównaniu z konkurencyjnymi są wręcz olbrzymie. Całkowicie obejmują uszy, wykonano je z grubej pianki pokrytej welurem. Obudowy przetworników są okrągłe, ale piankowe kształtki - nieco wydłużone, by lepiej dopasować się do uszu.
Podobno pianka "zapamiętuje" kształt ucha, a jeżeli tak, to na krótko, bo po odłożeniu słuchawek na kilka godzin już "zapomina". Natomiast obiecane równomierne rozłożenie nacisku jest faktem, podobnie jak odprowadzenie ciepła (uszu mi nie grzały) - ale to w dużym stopniu zawdzięczamy konstrukcji otwartej.
Przetworniki mają średnicę 50 mm, są oddzielone od ucha plastikowymi kratkami i materiałem. Regulacja muszli góra-dół jest minimalna, w lewo-prawo nie jest możliwa w ogóle.
Muszle nie wysuwają się na prowadnicach, dopasowanie zapewnia inny sposób - wewnętrzny pałąk, który wydłuża się i skraca na wewnętrznej gumce. System jest prosty, skuteczny i praktycznie niezniszczalny.
Philips Fidelio - konstrukcja i dodatkowe wyposażenie
Muszle przykręcone są do metalowych pierścieni, które zamocowano wprost do prętów zewnętrznego pałąka. Słuchawki nie są składane. Zewnętrzny pałąk obciągnięto, sądząc po zapachu, prawdziwą skórą. Philips Fidelio, nie licząc kilku jaśniejszych akcentów, są w całości czarne.
Trzymetrowy kabel jest pokryty materiałowym oplotem zwiększającym trwałość i minimalizującym plątanie, jest też odłączany od słuchawek (mini-jack).
W komplecie znajdziemy przejściówkę z wtyku 3,5 mm na 6,3 mm. Nie dostajemy żadnej torby, worka, adapterów ani kontrolerów iosów i androidów - to klasyczne, piękne słuchawki domowe, więc odpowiednim dodatkiem byłby wygodny fotel.
Czytaj również: Linia produktów Philips Fidelio wróciła na rynek i ma się dobrze
Odsłuch
Zacznę mocno, bo od wad. Otwarta konstrukcja powoduje, że muzykę słychać na zewnątrz. Podczas cichych nagrań zwracałem też uwagę na dźwięki z zewnątrz.
Słuchawki były dla mnie za duże - nie miałem możliwości takiego "naciągnięcia" wewnętrznego pałąka, by X2 pewnie trzymały się na głowie. Zatem przed zakupem konieczna jest przymiarka. Za to samo brzmienie jest doskonałe.
Dynamika występuje tu w parze z rewelacyjną przestrzennością. Daje to efekt ogromnej swobody, lekkości, łatwości odtwarzania wszystkich rodzajów nagrań.
Czytaj również nasze testy słuchawek bezprzewodowych
Philips Fidelio X2 brzmią wręcz radośnie, a nas uszczęśliwiają i skłaniają, aby wbrew wszelkim przeszkodom słuchać ich wciąż i bez przerwy.
Czytelność jest bardzo dobra, mimo że scena i muzycy są odsunięci - czyli nie siedzą w środku głowy. Wyśmienicie. Środek nie wyróżnia się niczym szczególnym, jest neutralny i dokładny. Szybki i zwinny bas wydaje się nawet szczupły, zwłaszcza w "zwykłych" rockowych nagraniach.
Kiedy jednak włączyłem kilka utworów, w których bas sięga bardzo nisko - tamże sięgnął, tylko wcale tego nie eksponował. Myślę, że mogłyby kosztować znacznie więcej, ale Philips boi się brnąć w high-end.
Grzegorz Rogóż