Dzisiaj kupowanie kompletu "odtwarzacz CD plus wzmacniacz" traci jednak na popularności, oczywiście z powodu spadku znaczenia samego CD. Za to coraz ważniejsza jest obecność w systemie przetwornika C/A, otwartego na sygnały cyfrowe z różnych źródeł.
Zarówno A-S701, jak i testowany Yamaha A-S501 mają wbudowaną sekcję przetwornika C/A i komplet stosownych wejść. W stosunku do poprzednika - A-S500 - jest to najistotniejsza innowacja, a według informacji producenta, modyfikacji doczekały się również układy analogowe. Natomiast przyjęty kilka lat temu design w stylu retro, ale bez przerysowań, wciąż może się podobać, jest nobliwy i uniwersalny.
Oprócz oczywistych pokręteł wzmocnienia i wyboru źródeł, mamy regulatory barwy dźwięku, zrównoważenia i - także regulowany - filtr loudness. Można je ominąć, włączając funkcję Pure Direct. Obok złoconego wyjścia słuchawkowego (standard 6,3 mm) znajduje się jeszcze małe pokrętło wyboru jednej z dwóch par wyjść głośnikowych.
Drugi przełącznik związany z wyjściami głośnikowymi znajduje się z tyłu - układ selektora impedancji określa tryb pracy końcówek mocy. To rozwiązanie częściej spotykane w wielokanałowych amplitunerach, zwłaszcza Yamahy.
W zależności od ustawienia, obciążenie może mieć wartość min. 6 Ω lub 4 Ω, które w praktyce będą występować najczęściej. Obok gniazd głośnikowych jest także mały przełącznik aktywacji układu automatycznego wyłączania wzmacniacza (przejścia w tryb stand-by) oraz pojedyncze, niskopoziomowe wyjście dla subwoofera.
Yamaha A-S50 - przyłącza
Yamaha A-S50 ma pięć wejść liniowych (w tym aż dwie pętle dla rejestratorów) oraz wejście gramofonowe (korekcja MM). Sprzęt ma dwa złącza cyfrowe - współosiowe oraz optyczne - o maksymalnej rozdzielczości 24 bitów, z częstotliwością próbkowania 192 kHz lub 96 kHz (w zależności od wejścia).
Nie ma jednak wejścia USB, przynajmniej takiego, jakiego byśmy się spodziewali. Zamiast złącza typu-B, które na ogół pozwala na podłączenie komputera, jest gniazdo USB-A, którego funkcjonalność ograniczono do zasilania zewnętrznych akcesoriów, np. firmowego modułu Bluetooth.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Filtr loudness z możliwością regulacji - aby dopasować głębokość korekcji do poziomu głośności… i smaku.
Odsłuch
Wzmacniacze Pioneera i Yamahy różnią się funkcjonalnością, którą można opisywać bez skrupułów. Dodatkowo cieszy mnie, że ich dźwięk jest tak różny, a zarazem równorzędny, że bez owijania w bawełnę i krzywdzących opinii można spokojnie przedstawić dobrą alternatywę.
Obydwa wzmacniacze grają dynamicznie, "po męsku", jednak podstawy dynamiki, albo jej przejawy, są wyraźnie odmienne. Brzmienie Yamahy ma większą masę, a przez to dużą siłę, bo i przyspieszeniu niewiele można zarzucić (jakby co, to F=ma).
Pioneer gra "szybciej", ale lżej, szczuplej, w sposób bardziej skupiony, skrupulatny, natomiast Yamaha pozwala sobie na pójście szerszym frontem, nie cyzeluje każdego dźwięku, naturalność czerpie ze swobody i rozmachu, i chociaż pewien luz wiąże się z mniejszą precyzją oraz konturowością, to na pewno nie obniża temperatury i tempa.
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Obudowa została wzmocniona - belka spina przód i tył. Końcówki mocy (para tranzystorów na kanał, na oddzielnych radiatorach) pracują w klasie AB; na górze dołożono płytkę DAC-a, a sama kość przetwornika ma parametry 32 bity/384 kHz.
Wręcz przeciwnie, Yamaha A-S50 gra energetycznie i żywo, prowadząc akcję w całym pasmie, ale chyba najwyraźniej, lub najkorzystniej, zaprocentuje to w zakresie średnich tonów. Nawet lekka kleistość, chociaż trochę tłumi artykulację, służy wrażeniu obecności i namacalności.
Często wraz z plastycznością i ociepleniem idzie w parze wyhamowanie ataku. Tutaj na pewno taki problem nie jest odczuwalny. I chociaż Yamaha nie wycina na lewo i prawo, to potrafi przyłożyć.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Filtr loudness z możliwością regulacji - aby dopasować głębokość korekcji do poziomu głośności… i smaku.
Bas jest niski i poważny, ale przyjazny - nie ma w sobie wojskowego drylu, nie tłucze podkutymi butami. Bywa nawet majestatyczny i potężny, ale bardziej w charakterze, niż w ilości - jego poziom nie jest przesadzony, a nawiązuje raczej do energii średnich tonów, niż się z nimi licytuje.
Ale może wielu słuchaczy najszybciej dostrzeże różnicę między Pionierem a Yamahą w zakresie wysokich tonów. Tutaj Yamaha A-S50 idzie na całość, nie boi się pokazywać tyle metaliczności, ile tylko jest w nagraniu, błyszczy i sypie wszystkim, co zostało zarejestrowane. Kreuje też dużą przestrzeń, w której mniej ważna jest precyzja lokalizacji, a bardziej - efekt obfitości.
Radosław Łabanowski