Firmowy styl nowoczesnego wzmacniacza tworzy kilka elementów. Pioneer dba zarówno o kwestie wykonania, jak i funkcjonalności. Na metalowym froncie nie brakuje pokręteł i przycisków.
Regulacje barwy, zrównoważenia, a nawet filtr loudness, to przecież w odczuciu wielu użytkowników zbędne dodatki, ale dla każdego coś miłego - jest zatem układ pozwalający sygnałowi ominąć te elementy, a więc funkcja Direct.
Selektor źródeł ma aż sześć pozycji, wybrane jest sygnalizowane jedną z sześciu diod. Niezależnie zainstalowano dodatkowy układ bezpośredniego wejścia na końcówki mocy. Są nawet przełączniki dla dwóch par kolumn (A i B), także wyjście słuchawkowe, i w jego kontekście odłączenie wyjść głośnikowych ma przecież sens.
Wiedząc, że wewnątrz kryją się wzmacniacze w klasie D, można by się było spodziewać, że wzmacniacz będzie lekki. Tymczasem swoje waży - z powodu dużego, klasycznego transformatora zasilającego.
W sekcji terminali RCA jest pięć par gniazd dla sygnałów liniowych, do tego jedno z korekcją phono (MM), jest także pętla dla rejestratora oraz wejście na końcówki mocy.
Pioneer A-50 nie ma żadnych wejść cyfrowych, ponieważ nie zawiera wbudowanego przetwornika C/A, który występuje w najlepszym modelu A-70.
Pojawiło się jednak w nim sporo takich samych rozwiązań. Przede wszystkim rozdzielono układy na trzy sekcje, oddzielone pionowymi płytami. Nie tylko spinają one przednią i tylną płytę, usztywniając w ten sposób skrzynkę, ale pełnią też rolę ekranującą.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Tym sposobem odizolowano zasilacz, a także końcówki mocy oparte na modułach impulsowych (w środkowej sekcji) - ich działanie wiąże się z generowaniem przebiegów wysokoczęstotliwościowych, które mogłyby zakłócać pracę delikatnej elektroniki przedwzmacniacza - szczególnie w obszarze układów korekcyjnych dla gramofonu.
Wzmacniacze wykonane w klasie D nie są w przypadku Pioneera czymś nowym, firma stosuje je w amplitunerach wielokanałowych, a ostatnio wprowadza także do sprzętu stereofonicznego. Jak wiemy, konstrukcje tego typu charakteryzuje wysoka sprawność, a wskutek tego - najczęściej - wysoka moc wyjściowa.
W przypadku Pioneera A-50 jest trochę inaczej - deklarowana przez producenta moc wyjściowa jest umiarkowana. Oczywiście zaletą klasy D pozostaje wciąż sprawność, czyli w tym wypadku - bardzo niski pobór mocy. Preamp gramofonowy jest rozbudowany, zajmuje dużą, niezależną płytkę drukowaną.
Czytaj również: Czym się różni wzmacniacz zintegrowany od wzmacniacza dzielonego?
Odsłuch
Pioneer A- 50 nie jest wzmacniaczem ciężkim - ani fizycznie, ani pod względem brzmieniowym. Nie ma tu żadnego "doładowania" i podgrzania niskich rejestrów, ani samego basu, ani dolnej średnicy. Tym bardziej nie ma spowolnienia i rozpływania się w niskotonowych miękkościach.
Bas z Pioniera to przede wszystkim dynamika i kontury. Wyczuwalne jest usztywnienie, co można poczytać za problemy z płynnością, ale wiadomo, że chodzi o coś innego - dobrą definicję i kontrolę, w ramach której każdy dźwięk ma swoje miejsce i swój czas.
Jak na urządzenie zintegrowane w umiarkowanej cenie, taki charakter jest czymś wyjątkowym, do pewnego stopnia przypomina przecież działanie znacznie droższych końcówek mocy, chociaż do pełni szczęścia brakuje jeszcze potęgi, którą potrafi ą one połączyć z szybkością, będącą w przypadku A- 50 sprawą najważniejszą.
Ale nie musi ona być najważniejsza dla każdego słuchacza - kto lubi lub choćby toleruje bas typowy dla wzmacniaczy lampowych, tego raczej Pioneer nie zachwyci. Dotyczy to zresztą całego brzmienia, całego pasma - Pioneer stawia na neutralność, jest czysty, dokładny, raczej chłodny, nie powiększa źródeł dźwięku i nie robi na scenie tłoku.
Czytaj również: Czy wejścia XLR oznaczają, że urządzenie jest zbalansowane?
Nie daje się też ponieść emocjom, lecz średnicy na szczęście nie wysusza ani nie rozjaśnia. Nie bije z niej żar, lecz wszystko jest dobrze uporządkowane i czytelne.
Niektóre nagrania, które "same w sobie" nie są mocno nasycone, mogą wydawać się blade, ale to tylko wskazuje na dobre różnicowanie. Pioneer A- 50 nie będzie nam ubarwiał, dosładzał i wygładzał czy też nabłyszczał nagrań, którym tak czy inaczej czegoś brakuje.
Jeśli w nagraniu góra pasma jest szorstka, to taka pozostanie, sam Pioneer jej nie ożywi, można być pewnym, że wysokie tony nie będą wyeksponowane.
Przez A- 50 nie są dodatkowo produkowane ani iskry, ani miód. Ten wzmacniacz trzyma się spokojnego, rzetelnego, trochę technicznego stylu, który jednak - wbrew pewnym pozorom - pozwala na długie słuchanie, bez zmęczenia i znużenia. Natomiast "klimaty" serwowane przez inne wzmacniacze często uwodzą, wciągają, ale niedługo potem - zniechęcają.
Radosław Łabanowski