Model ten, należąc do serii Armonia, otwiera ofertę wzmacniaczy Audio Analogue. Znajdziemy w niej również systemowy odtwarzacz CD Crescendo, droższy system odtwarzacz/wzmacniacz Fortissimo oraz jedyny przetwornik (z funkcjami przedwzmacniacza) Vivace. W droższej serii Anniversary jest już tylko flagowy wzmacniacz zintegrowany Maestro.
Wszystkie urządzenia Audio Analogue, w tym i Crescendo, powstały przy współpracy z marką AirTech, co jest wyraźnie eksponowane tak w materiałach firmowych, jak i na samym urządzeniu (logo). Właściciel obydwu marek jest ten sam - AirTech - specjalista od okablowania, więc interesy się zazębiają, i takie "wsparcie" (promocja) nie dziwi.
Audio Analogue Crescendo będzie się podobał zwolennikom minimalizmu, włoskie kompetencje w designie nie przejawiają się tutaj specjalnymi stylizacjami, ale właśnie czystością i proporcjami.
Jego opakowanie jest jednak trochę przesadzone - wręcz ogromne, podwójne, z grubą otuliną wytłoczek, podczas gdy samo urządzenie jest zupełnie przeciętne (wielkością i masą).
Audio Analogue Crescendo - obudowa i wejścia
Obudowa jest w całości metalowa, aluminiowy panel przedni ma klasyczną, szczotkowaną fakturę. Umieszczone w centrum duże pokrętło (nie tylko głośności) lekko i przyjemnie przeskakuje, nie mając jednak skrajnych punktów oporu, co wiąże się z zastosowanym układem regulacji. Służy zarówno do ustalania poziomu głośności, jak i zmiany źródeł - w tym celu należy je wcisnąć, przełączając wejścia sekwencyjnie.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Pokrętło jest elektronicznym sterownikiem dla układów regulacji wzmocnienia, a jednocześnie selektorem wejść - wciskając je, sekwencyjnie zmieniamy źródła.
Umieszczone po lewej stronie ponumerowane diody wskazują, że mamy do dyspozycji pięć wejść, ale jest też dodatkowe - szóste - opisane w odmienny sposób, jako "N", i skojarzone z sąsiadującym gniazdem mini-jack, które akceptuje sygnały z podręcznego źródła, np. smartfona (w formie analogowej). Wzmacniacz ma również wyjście słuchawkowe (duży jack - 6,3 mm).
Aby się zorientować, gdzie na skali głośności jesteśmy, zainstalowano linijkę złożoną z piętnastu diod. Układ jest sterowany mikroprocesorem i ma cztery tryby pracy (różne "tempo" wzmacniania), które wybieramy wedle uznania.
Niemal każdy z producentów urządzeń z tego testu postarał się w jakimś stopniu dopasować swój wzmacniacz do "cyfrowej rzeczywistości". Audio Analogue jest pod tym względem najbardziej, hm... wstrzemięźliwy, czy do tej sfery można zaliczyć opcję podłączenie smartfona analogowym kabelkiem do wejścia podręcznego?
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Wyposażenie w wejścia i wyjścia jest skromne, nie ma złącz cyfrowych, analogowych też nie jest bez liku.
Audio Analogue Crescendo działa wyłącznie na sygnałach analogowych i tutaj przepychu też nie ma. Cztery gniazda dla źródeł z sygnałami liniowymi pewnie wystarczą, piąte może zostać przełączone w tryb ByPass z pominięciem przedwzmacniacza (aby wprowadzić sygnał bezpośrednio do końcówek mocy). Nie ma wejścia dla gramofonu. Jest wyjście ze stałym poziomem (dla magnetofonu?).
Audio Analogue Crescendo - wnętrze
W konstrukcji wewnętrznej widać upodobanie do układów scalonych. W taki sposób zaprojektowano moduł przedwzmacniacza związany z selekcją wejść, jak też regulację wzmocnienia (poświęciłem jej oddzielny opis w ramce).
Wszystko zmieściło się na niewielkiej płytce drukowanej, końcówki mocy również złożono ze scalaków - w każdym kanale wystarczył pojedynczy układ Texas Instruments, z serii Overture LM3886, pozwalający osiągnąć moc ok. 50 W przy 8 Ω.
Takie oszczędne rozwiązania pozwoliły jednak na uzyskanie bardzo krótkiej ścieżki sygnałowej, a zaletą scalonych przełączników źródeł jest również absolutnie bezgłośna praca. Chociaż kondensatory filtrujące w zasilaczu nie są potężne (2 x 4700 ηF), to widać duży, porządny transformator zasilający.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Odsłuch
Umiarkowana moc wyjściowa nie pozwala wzmacniaczowi Audio Analogue Crescendo występować w roli siłacza ani też zawodnika o piorunująco szybkim uderzeniu, jednak nie określa limitów, które byłyby wyraźnie odczuwalne w przeciętnych warunkach - mam na myśli "średnią" z poziomu głośności, rodzaju muzyki, wielkości pomieszczenia, a także efektywności kolumn.
Nie jest to wzmacniacz optymalny do wielkich salonów i nadający się na imprezy na sto osób, lecz w "normalnym" słuchaniu sprawdzi się bez zastrzeżeń, nie żałując również dynamiki i energii, nie chowając się z muzyką po kątach.
Jego największym atutem jest jednak naturalność i "organiczność" brzmienia. Ma w tym swój duży udział ładna, a momentami nawet piękna średnica, także skraje pasma, niczego tu nie brakuje i niczego nie jest za dużo, a przede wszystkim wszystko jest "zebrane", zharmonizowane, ułożone w spójny i bezpośredni przekaz, wyodrębnianie w opisie poszczególnych zakresów jest wyłącznie zabiegiem formalnym.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Audio Analogue Crescendo gra żywo i swobodnie, a jego bliski kontakt wynika nie z napastliwości, lecz właśnie uprzejmej naturalności, dzięki której dźwięk ten natychmiast przekonuje i dostarcza emocji; gdy jest ich mało, jesteśmy spokojni, że nie powinno ich być więcej.
Owszem, na tle innych wzmacniaczy środek pasma ma tutaj proporcjonalnie więcej do powiedzenia (do zagrania), ale raczej w sferze barwy niż technicznej informacji. Crescendo trochę wygładza, zaokrągla, ale w ten sposób wzmacnia plastyczność.
Czy to celowy zabieg, czy ograniczenie, efekt nie jest tutaj dominujący i nie sprowadza "muzykalności" do "monotonizacji". Zresztą barwy są raczej jasne, a dźwięk czytelny, Crescendo wcale nie gra "misiowato" i nie robi ulepka (skądinąd misie lubią miód, co znajduje potwierdzenie w niektórych urządzeniach audio, ale to nie ten przypadek).
Basu nie zabraknie, jest on trochę luźny, nie pracuje z determinacją, ale ładnie wypełnia przestrzeń między innymi dźwiękami. Większa zwartość przyniosłaby wyższą dynamikę i dokładność, ale chyba odebrała właściwą dla Crescendo lekkość i elegancję. Ten brak napięcia, a przy tym "chęć do grania", tworzy naprawdę przyjemne brzmienie na wiele okazji.
Czytaj również: Czy większość amplitunerów rzeczywiście nie jest zdolna do współpracy z 4-omowymi zespołami głośnikowymi?
Dopasowanie
Najciekawszym fragmentem Crescendo jest system regulacji głośności. Opiera się na mikroprocesorze sterującym, ale sam sygnał jest utrzymywany w domenie analogowej; procesor przekazuje tylko stosowne komendy do układu LM1972 Texas Instruments, w którym tkwią niestandardowe możliwości - przeznaczone raczej na rynek profesjonalny, chociaż nie ma przeszkód, aby "uatrakcyjnić" nimi również działanie sprzętu Hi-Fi.
Cyfrowo sterowana kość jest dwukanałowa; bazowo oferuje regulację ze skokiem 0,5 dB w zakresie 0-47,5 dB oraz kroki 1 dB w zakresie od -48 dB do -78 dB. To wybór racjonalny, sygnał w początkowej fazie narasta dość szybko (co 1 dB), by później (gdy jest już dość głośno) przejść w tryb 0,5 dB.
Ciekawostka polega na możliwości niemal dowolnego kształtowania logarytmicznej krzywej tłumienia w zależności od potrzeb. Jedynym ograniczeniem są graniczne wartości 0 dB oraz -78 dB (ta ostatnia określa maksymalną wartość tłumienia).
Jest również dostępny tryb pełnego wyciszenia Mute; z uwagi na uwarunkowania konstrukcyjne, teoretyczne tłumienie (wprowadzane przez ten układ) wynosi wówczas 104 dB (czyli baaardzo cicho).
Radosław Łabanowski