Pełne wysterowanie, czyli dojście do poziomu mocy znamionowej, najczęściej osiągamy znaczenie wcześniej. Dalej kręcąc gałką w oczekiwaniu, że wyciśniemy ze wzmacniacza jeszcze więcej decybeli... rzeczywiście je wyciskamy, ale ponieważ przekraczamy poziom mocy znamionowej, który jest definiowany przy 1-procentowym poziomie zniekształceń, wkraczamy w obszar przesterowania - moc jeszcze wzrasta, ale wraz z lawinowym narastaniem zniekształceń.
Wysoki poziom tych zniekształceń alarmuje nasze ucho, że mimo niewykonania pełnego obrotu potencjometru wzmocnienia, z dźwiękiem coś jest nie w porzo, i choć zawiedzeni, jednak rezygnujemy z dalszego kręcenia gałką.
Czasami jednak dla naszych głośników jest już za późno - zwłaszcza gdy wokół trwa impreza. Nawet gdy efekt przesterowania jeszcze nie jest ewidentny dla ucha, wzmacniacz generuje dużo bardzo harmonicznych, kumulujących się w zakresie wysokich częstotliwości, również w zakresie ponadakustycznym, co bardzo obciąża głośnik wysokotonowy.
Całkowita moc docierająca do głośnika wysokotonowego może w takiej sytuacji wielokrotnie przekraczać moc, jaka wiąże się z normalnym wysterowaniem wzmaniacza. Dlatego nawet kilkukrotna przewaga mocowa kolumn nie jest gwarancją ich bezpieczeństwa - ostatecznie bowiem moc znamionowa wzmacniacza nie jest wartością, której dany wzmacniacz nie jest w stanie bezwzględnie przekroczyć, ale maksymalną mocą, z jaką może pracować nie zniekształcając sygnału.
Dlatego pojawiły się recepty przeciwne - aby to wzmacniacz miał moc większą od mocy współpracujących z nim kolumn, co spowoduje, że nigdy nie wejdzie w zakres przesterowania, bo wcześniej usłyszymy efekty przesterowania samych głośników, np. obijanie karkasu cewki głośnika niskotonowego o nabiegunnik. Tylko pozazdrościć.
Na zdjęciu wzmacniacz Accuphase E-480