Design NAD-a od czasów modelu 3020 zmienił się tylko kosmetycznie - detale, odcienie, przyciski. Styl jest jednak ten sam: purytański, dla niektórych prowokacyjnie nieatrakcyjny, a dla innych wręcz przeciwnie - skupiający się na wnętrzu urządzenia i na tym, jak ono gra.
NAD C326BEE - front
Front wzmacniacza NAD C326BEE wykonano z plastiku w dwóch wersjach kolorystycznych - czarnej (a dokładnie bardzo ciemnoszarej) i "tytanowej" - według mnie naprawdę paskudnej. NAD-ciemniak to przynajmniej NAD prawdziwy.
Gałki rozmieszczono w klasycznej konfiguracji, tj. z większym pokrętłem wzmocnienia umieszczonym na skraju prawej strony i trzema mniejszymi obok; służą one do "zrównoważenia" kanałów oraz regulacji niskich i wysokich tonów, które można odłączyć przyciskiem nazwanym "tone defeat".
Kolejnymi przyciskami wybieramy wejście. Jest ich aż siedem, przy czym ostatni powiązano z ulokowanym tuż obok wejściem mini-jack dla przenośnych urządzeń audio. Po lewej stronie mamy jeszcze gniazdo słuchawkowe duży-jack i wyłącznik "standby".
Diody wskazujące wybrane źródło umieszczono w zagłębieniach wokół przycisków. Front ma nieco zmieniony profil - teraz jego dolna część jest lekko uwypuklona i przypomina to, co rok temu wprowadził Denon.
NAD C326BEE - przyłącza
We wzmacniaczu NAD C326BEE mamy aż siedem wejściowych par RCA, w tym jedno duplikujące mini-jack z przodu. Jest też wyjście do nagrywania oraz dwa pojedyncze wyjścia oznaczone "sub", którymi możemy wysłać regulowany sygnał, np. do subwoofera.
Obok widać "regularne" wyjście z przedwzmacniacza i spięte zworami wejście na końcówkę. Zaciski głośnikowe występują w pojedynczym zestawie, pod nimi umieszczono gniazda mini-jack dla triggerów i czujnika podczerwieni, a obok przełącznik, którym możemy aktywować układ soft clipping. Podobnie jak w 550A, wraz z gniazdem IEC pojawia się mechaniczny włącznik sieciowy.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
NAD C326BEE - układ elektroniczny
Układ elektroniczny wzmacniacza NAD C326BEE niemal w całości znalazł się na jednej, dużej drukowanej płytce; wyjątkiem są potencjometry, dla których wydzielono osobną płytkę.
Patrząc z góry, nie zobaczymy niemal żadnych układów elektronicznych, a jedynie mnogość drutowych zworek, ponieważ znaczna większość elementów została nalutowana od spodu, w technice SMD. Należą one do jednych z najmniejszych elementów tego typu, jakie widziałem.
Sygnały wejściowe przełączane są w hermetycznych przekaźnikach. Wstępne wzmocnienie zapewniają maleńkie tranzystory. Następnie sygnał jest przesyłany do przodu urządzenia - czarnego potencjometru Alpsa (takiego samego, jak w 550A), a potem wraca na główną płytkę.
Końcówkę podzielono na trzy sekcje, z których pierwsza, wejściowa, została zmontowana na pionowo wpiętych płytkach w montażu SMD. W drugiej mamy klasyczne, spore tranzystory, przykręcone do niewielkich radiatorów parami.
Ta część ma pracować w klasie A, dlatego ważne jest dobre chłodzenie. Na końcu znajduje się sekcja prądowa z pojedynczymi parami bipolarnych tranzystorów NWJ0281+NJW0302 firmy Motorola, pracujących w klasie AB.
Za radiatorem mamy zasilacz - średniej wielkości transformator toroidalny w ekranie oraz dwa kondensatory o pojemności 15 000 mikro na kanał. Trafo nie jest wielkie, ale urządzenie wyposażono w układ PowerDrive, umożliwiający dostarczenie chwilowej mocy, znacznie przekraczającej moc "w sinusie" (RMS).
Dzięki tej technice wzmacniacze NAD-a prezentujące się często w opisach dość cienko, potrafią zagrać całkiem dynamicznie.
Czytaj również: Czy wzmacniacze cyfrowe można zaliczyć do sprzętu wyższej klasy?
W C 326 BEE, podobnie jak w 550A, zasilanie odseparowano od części wzmacniającej głównym radiatorem końcówki. Sekcja wejściowa końcówki mocy została zbudowana w technice SMD na małych płytkach, wpiętych do głównej płyty-matki.
Odsłuch
Nie wiem, ilu miłośników mocniejszych odmian rocka czyta "Audio". Bazując jednak na doniesieniach z polskich list sprzedaży, gdzie od jakiegoś czasu króluje "czarny" zespół Behemoth z albumem "Evangelion" - musi być ich naprawdę sporo… Jestem przy tym pewien, że Doda oraz jej związek z Adamem Darskim, liderem wspomnianej kapeli, nie ma tu nic do rzeczy!
I właśnie w kontekście nieprawdopodobnej popularności ciężkiej muzyki, odsłuch NAD-a zakończyłem płytą "Countdown To Extinction" Megadeth i singlem "F.I.Y." Vadera.
NAD C326BEE dobitnie pokazał, na czym polega sens tej muzyki, a równocześnie przewaga pełniejszej tonalnie realizacji Megadeth nad dość surową i pozbawioną niskiego basu płytką Vadera.
Od razu jednak dała o sobie znać konkretna sygnatura dźwiękowa tego wzmacniacza. Jego balans tonalny opiera się jakby na dwóch filarach - średniego basu i samego środka pasma.
Zakres wyższego środka jest już uspokojony, nie ma więc nerwowości, za to wskazane niższe podzakresy łączą wykop i żywość. Dlatego też obie wymienione płyty zabrzmiały z mocą, o jaką trudno było to niewielkie urządzenie podejrzewać.
Potwierdził to też Tool z "10,000 Days", gdzie uderzenia gongu, rozpoczynające jeden z utworów, były soczyste, płynne i efektownie głębokie. I pomimo wyraźnych różnic realizacyjnych, NAD C326BEE zbliża do siebie brzmienie różnych nagrań, "obrabia" je podobnie, w sposób zaangażowany, dodający muzyce ciała i dynamiki.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Ładny pilot z podświetleniem; w czasach 3020 o takim sterowniku niskobudżetowego wzmacniacza nawet się nie śniło.
Wzmacniacz NAD C326BEE jest niedrogi i w takim przypadku albo nadal staramy się, by miał jak najmniej wad i był jak najbardziej poprawny, co może jednak skończyć się dźwiękiem suchym i nieciekawym, albo działamy odważniej i chcemy, żeby przy nawet poważnych kontrowersjach, potrafił sprawić słuchającym prawdziwą radość - przynajmniej niektórym.
Albo… albo szukamy jeszcze drogi pomiędzy. Tak, jak tutaj. Dążenie do neutralności i przejrzystości nie jest tu priorytetem, a jednocześnie brzmienie nie jest szalone. NAD gra efektownie i jest, co stało się pojęciem niestety oklepanym, bardzo muzykalny.
Muzykalność ma jednak niejedną odmianę i trzeba podkreślić, że w przypadku NAD-a kieruje się ku graniu ze swingiem, przytupem, werwą, a nie finezją i pieczołowitością. To nie jest wzmacniacz dla audiofilów, którzy chcą usłyszeć szmerek na skraju sceny, dokładnie tam, gdzie go kiedyś usłyszeli w jakimś hiendowym systemie.
Soft Clipping
...to starożytny układ NAD-a, przeciwdziałający przesterowaniu tranzystorów końcowych. Jeśli będziemy chcieli zagrać zbyt głośno, ponad miarę możliwości wzmacniacza, to w typowej sytuacji doprowadzimy do przesterowania końcówki, co z kolei spowoduje obcinanie wierzchołków sygnału (modelowo przedstawia się go w postaci sinusoidy), a na skutek tego generowanie zniekształceń.
A te, nawet jeżeli pozostaną przez nas niezauważone (alkohol, impreza, te sprawy), mogą bardzo dokuczyć głośnikom wysokotonowym. Następnego dnia rano nie usłyszymy już tonów wysokich - i to nie z powodu kaca. Układ Soft Clipping, mówiąc w skrócie, zaokrągla obcinane wierzchołki i w ten sposób łagodzi efekty przesterowania (oraz nadużywania alkoholu).