Music Hall cd25.2
Na przedniej ściance uwagę zwraca przede wszystkim okrągłe okienko z wyświetlaczem dot-matrix o niebieskim kolorze. Zarówno we wzmacniaczu, jak i w CD Music Hall cd25.2 wyświetlacze można przyciemnić (ale nie całkowicie wyłączyć).
Szuflada napędu przesunięta jest na lewo; po drugiej stronie wyświetlacza umieszczono niewielkie przyciski sterowania transportem. Gniazda RCA - zarówno na wyjściu analogowym, jak i na wyjściu cyfrowym (elektrycznym) są ładne, zakręcane. Jest też wyjście optyczne. Nie ma za to żadnych gniazd służących do sterowania urządzeniem w systemach custom.
Podstawą jest transport Philipsa – jeden z najlepszych modeli: VAM1202/19, produkowany w chińskiej firmie Cosmic. Sterowaniem zajmuje się układ SAA7327. Napęd przykręcono nie bezpośrednio do dolnej ścianki, a do grubych, aluminiowych przekrojów, mających za zadanie usztywnić podłoże.
Wszystko zmontowano na jednej, dużej płytce drukowanej. Zasilacz, który zaczyna się od dużego transformatora toroidalnego, jest rozbudowany, z wieloma gałęziami stabilizacji i filtracji. Widać tam np. świetne kondensatory filtrujące Nichicon, w tym ze znakomitej linii Fine Gold.
Sygnał po odczytaniu z płyty przesyłany jest do pojedynczego układu C/A Burr-Brown PCM1738; za nim mamy sekcję konwersji prądowo- napięciowej przygotowanej na świetnych układach OPA604 (cztery sztuki).
W filtracji analogowej i wzmocnieniu pracują z kolei OPA2134. Inaczej niż zwykle, wyjście sprzęgnięte jest nie przez układ DC-serwo, ale przez kondensatory, spełniające tę samą rolę. Wszystko wygląda wyjątkowo dobrze i profesjonalnie.
Music Hall a25.2
Na zdjęciu urządzenia Halla wyglądały znacznie bardziej "chińsko" niż w rzeczywistości. To niezbyt precyzyjna kategoria, ale mam nadzieję, że każdy wie, o co mi chodzi. Po ich rozpakowaniu okazało się, że są wykonane lepiej niż znakomita większość urządzeń "brytyjskich", "francuskich" czy "japońskich", które i tak produkowane są za płotem, w sąsiedniej fabryce w Shenzen, o ile nie w tej samej… .
Gałki we wzmacniaczu są metalowe, wygodne i moletowane, jak w najlepszych urządzeniach studyjnych i pomiarowych. Super! Ponieważ jednak nie są duże, nie one nadają ton przedniej ściance.
We wzmacniaczu wyświetlacz pokaże poziom wzmocnienia oraz wybrane wejście. Sugeruje to zastosowanie elektronicznego tłumika, a ciche kliknięcia przekonują, że na wejściu pracuje przekaźnik.
Obok selektora wejść jest jeszcze mały przycisk, którym wybieramy wejście liniowe pętli do nagrywania. Z drugiej jej strony jest gniazdo słuchawkowe (duży jack) i mechaniczny wyłącznik sieciowy. Cały panel frontowy jest aluminiowy.
Z tyłu wzmacniacza Music Hall a25.2 mamy pojedyncze pary wyjść głośnikowych, pięć wejść liniowych oraz dwa wyjścia – do nagrywania oraz z przedwzmacniacza. Układ zmontowano na jednej, dużej płytce drukowanej, pośrodku której wycięto otwór na ustawiony tam radiator. Po jednej stronie mamy większą część "brudnej" sekcji, tj. zasilania, a po drugiej mamy "czystą", czyli elementy wzmocnienia.
Zasilacz wygląda świetnie – z bardzo dużym transformatorem toroidalnym z wieloma uzwojeniami wtórnymi – osobno dla każdej z końcówek mocy, dla przedwzmacniacza i dla sterowania. Każda z tych sekcji ma własny, kompletny zasilacz.
Duże mostki prostownicze końcówek są przy trafie i tam też ulokowano cztery – po dwa na kanał – kondensatory elektrolityczne, po 8200 mikrofaradów każdy, kupione w japońskiej Elnie. Zasilacz przedwzmacniacza jest niezwykle rozbudowany, diody prostownika są w nim odsprzęgane kondensatorami, a stabilizatory wydzielone osobno dla każdego kanału i dla każdej gałęzi (+ i -).
Przekaźniki na wejściach to hermetyczne, japońskie Takamisawy. Stamtąd trafiamy do układów scalonych w podstawkach – najpierw bardzo ładnych Burr-Brownów OPA2134, po jednym na kanał, a potem do scalonej, analogowej drabinki rezystorowej, też Burr-Browna, model PGA2311. Wyjście RCA z przedwzmacniacza buforowane jest pojedynczym układem NE5532. Wszędzie widać świetne oporniki, polipropylenowe kondensatorki itp. Klasa!
Music Hall cd25.2 + a25.2 - odsłuch
Wzmacniacz Roya Halla imponuje soczystością brzmienia przy zachowaniu dobrego balansu tonalnego. O ile równowaga tonalna to rzecz dość łatwa do opanowania i wyjaśnienia, o tyle "soczystość" to kategoria, którą trzeba opisać dokładniej. Jak większość określeń, tak i to zapożyczone jest z innego "uniwersum", z dziedziny kulinariów.
Soczysty (owoc, ale i dźwięk czy kolor) to taki, który "ma dużo soku". A jeśli jest dużo soku, to jest pełny, a nie wyschnięty, jest raczej nadmiar niż niedomiar, owoc jest dojrzały, a w domyśle: dobry.
Dźwięk wzmacniacza Music Hall a25.2 jest właśnie taki: jest go "dużo", jest żywy, wszystkiego w nim pełno. Nie jest to na szczęście dźwięk efekciarski, "fasadowy", tj. taki, który robi wrażenie w krótkim demo, a potem nie da się go słuchać.
Świetnie brzmi dzięki temu jazz, naprawdę ponadprzeciętnie, jak na te pieniądze. I to szczególnie ten z lat 50. i 60., z alikwotami, harmonicznymi. Tak właśnie zagrała piękna płyta "Night Lights" Gerry’ego Mulligana, a i fenomenalna, najnowsza reedycja "We Get Request" Oscara Petersona, przygotowana przez Winstona Ma i jego Lasting Impression Music.
Częścią tak pozytywnego odbioru było, już przywołane, świetne zrównoważenie tonalne. Nie występuje wyraźne wycofanie czy dodania czegokolwiek. A jednak da się po jakimś czasie wskazać na cechy charakterystyczne takiego, a nie innego kształtowania dźwięku. Bo że jest kształtowane, tego można być pewnym – każde urządzenie zmienia dźwięk na zawsze i chodzi tylko o to, żeby nad tym zapanować.
Choć w pewnej mierze jest to zjawisko związane z pasmem przenoszenia, to jego znaczącą składową jest zachowanie się dźwięku w czasie, a nie tylko prosta linia wyznaczająca pasmo przenoszenia.
Słychać, że soczystość ma związek z dużą energią dźwięku w zakresie średnicy. Przy jazzie rezultat jest genialny, bo niewielkie składy, korzystają na swego rodzaju "turbodoładowaniu", jakie zapewnia wzmacniacza Music Hall a25.2. Nieco inaczej jest przy gorzej zarejestrowanych płytach.
Gorzej nie znaczy źle, bo myślę o najlepszych przykładach na to, że elektronikę da się nagrać po prostu świetnie – o najnowszym singlu Dioramy "Child of Entertainment" i starszej już płycie iMogene Heap "Speak For Yourself". Choć ich brzmienie jest, jak na tę kategorię, znakomite, to jednak dość mocno korzystano przy nich z kompresji. Tutaj przejawia się to w tym, że grając głośno otrzymamy dźwięk zbyt nerwowy. Ciszej – i wszystko wróci do normy.
Ujawnia to, że amerykański wzmacniacz ma jednak ograniczenia mocowe i choć w impulsie radzi sobie fenomenalnie, to jednak przy ciągłym poborze prądu nieco się zatyka, nie zagramy z nim potężnie i swobodnie w dużym pomieszczeniu i z trudnymi kolumnami.
Odtwarzacz Music Hall cd25.2 brzmi spokojniej, cieplej. W kategoriach bezwzględnych to krok w tył, wzmacniacz jest otwarty na lepsze źródła, jeśli jednak przypomnimy sobie, o jakich pieniądzach mówimy i z jakimi kolumnami będzie system Music Halla współpracował, to może się to okazać najlepszym rozwiązaniem.
Bas nie schodzi bardzo głęboko, bo i moc wzmacniacza, i charakter odtwarzacza ku temu nie zmierzają; jednak to, co na dole pasma zostanie odtworzone, będzie klarowne, a jednocześnie nie skazane na twardość.
Scena dźwiękowa nie jest nadzwyczaj głęboka, CD preferuje pierwszy plan. Instrumenty mają dobry wolumen – ani głos Sinatry z "Nice’N’Esay" w reedycji Mobile Fidelity, ani też saksofon Rollinsa z "Way Out West" w wersji XRCD nie były zbyt małe. Na plus zapisuję także brzmienie wyjścia słuchawkowego we wzmacniaczu.
Wojciech Pacuła