Na przedniej ściance Xindaka MT-2 mamy jedynie gałkę siły głosu (bez pilota) i niebieską diodę wskazującą włączenie urządzenia do sieci, co robimy małym, czerwonym guzikiem ukrytym na lewej ściance; na prawej znalazło się gniazdo słuchawkowe typu duży-jack oraz gniazdo USB typu A (zwykle stosuje się gniazdo typu B i takie kable USB są dostępne).
Z tyłu Xindaka MT-2 dwie pary wygodnych, choć niezłoconych gniazd głośnikowych. Zestaw jest pojedynczy, ale bez opisu, jaka impedancja obciążenia jest rekomendowana (pamiętajmy, że to wzmacniacz lampowy).
W instrukcji nie znajdziemy na ten temat ani słowa, a specyfikacja techniczna chyba wprowadza nas w błąd, podając moc dla 4 omów, bowiem kiedy spojrzymy do środka, zobaczymy, że na transformatorach wyjściowych naniesiono ręcznie oznaczenia, z których wynika, że MT-2 optymalizowany jest pod obciążenie 8-omowe. Znowu pomoże nam laboratorium, które sprawdzi obie opcje.
Na górze znajdują się trzy transformatory - dwa głośnikowe i jeden zasilający, cztery lampy, ukryte pod koszem zabezpieczającym przed poparzeniem, oraz dwa wystające nieco spod obudowy kondensatory zasilacza.
Transformatory głośnikowe nie są duże, ale tłumaczy to niska moc. W sekcji wejściowej i sterującej pracuje pentoda 6J1, w końcówce pentoda mocy 6P1, popularna na całym świecie, z mnóstwem zamienników, jak np. EL41, EL90 czy 6AQ5 (możliwości poprawy/zmiany brzmienia przez prostą wymianę lamp są więc bardzo duże).
Na mniejszej płytce umieszczono układ Burr-Brown PCM2702E, (dekoder i DAC w jednym), obsługujący sygnał do 16 bitów i 48 kHz; po podaniu do niego sygnału, wejście wzmacniacza jest automatycznie przełączane właśnie na USB.
Wejście RCA (analogowe) nie wygląda pięknie, sygnał jest prowadzony stąd nieekranowanymi kabelkami na płytkę z kością Burr-Browna, a dopiero potem do otwartego potencjometru i - takimi samymi kabelkami - do kondensatorów sprzęgających (polipropylenowe Wimy) oraz do pentod 6J1.
Sprzęgniecie między dwoma stopniami to zadanie dla kondensatorów MPX firmy Carli. Napięcia anodowe oraz siatkowe dla wszystkich lamp prowadzone są z jednego uzwojenia wtórnego, osobno prostowane jest i filtrowane (ale niestabilizowane) napięcie żarzenia 6,3 V dla wszystkich lamp.
Czytaj również: WAT WATOWI nierówny, czyli co powinien wiedzieć amator lamp
Odsłuch
Maleństwo z Chin było dla mnie zaskoczeniem. Nie dlatego, że zagrało wyraźnie mocniej i głośniej, niż to sugeruje jego specyfikacja i pomiary. Chociaż specyfikacja wyrażona jedną wartością czy choćby kilkoma wykresami też wszystkiego nie mówi.
Wyjaśnijmy w największym skrócie: Wzmacniacz lampowy o mocy znamionowej kilku watów może robić wrażenie wzmacniacza kilkunastowatowego, ale nie kilkuetwatowego. Zaskoczeniem było więc to, że przy ograniczonej mocy, dynamice, itp. udaje się uzyskać dźwięk tak ładnie nasycony i kompletny.
Niezdolność do głośnego grania to fakt, ale nie pociąga on za sobą skutków ubocznych przy cichym słuchaniu; dźwięk nie jest płaski i płytki.
Jest nieco ciepły, zaokrąglony, niespecjalnie rozdzielczy, ale za te pieniądze żaden wzmacniacz nie jest w tej dyscyplinie mistrzem. Xindak MT-2 ma ładną barwę, z lekką dominacją środka, i całkiem dobrze nasyconym, pełnym basem. Góra jest delikatna, bez zapędów do detaliczności, ale jest jej przynajmniej tyle, że dźwięk nie wydaje się zaciemniony.
Przy szczęśliwym zbiegu okoliczności lub naszych staraniach idących w tym kierunku, uzyskamy przyjemny, elegancki basik. Kolumny niekoniecznie bardzo duże, co najmniej 6-omowe, o przyzwoitej efektywności, nieskąpiące basu, ale też nierozhulane, w niedużym pomieszczeniu... i może być dobrze.
Im bliżej punktu przesterowania (czy też obszaru - wzmacniacze lampowe przechodzą przez to łagodniej), tym mniejsza dynamika; wreszcie usłyszymy zniekształcenia i dalej nie brnijmy.
Co do słuchawek... Wyraźnie lepiej zagrał ze słuchawkami o dość niskiej impedancji (32 omy), jakich na szczęście (dla MT-2) jest coraz więcej.
Z tradycyjnymi wysokoimpedancyjnymi Sennheiserami HD800 nie zabrzmiał tak dobrze, aby uznać go za rasowy preamp słuchawkowy, który warto kupić tylko dla tej funkcji.
Wojciech Pacuła