Chociaż nie ma drewnianych boków referencyjnego modelu, to zachowuje jego układ manipulatorów i ich specyficzne kształty. A te odsyłają nas gdzieś w lata siedemdziesiąte. Jest regulacja barwy (tony niskie i wysokie), balans między kanałami i płynna (!) regulacja "Loudness".
"Pure Direct" skraca ścieżkę sygnału, odłączając regulatory barwy, jest oczywiście selektor wejść, gałka wzmocnienia, a także mała gałeczka do przełączania między jedną parą wyjść głośnikowych ("A"), drugą ("B") i dwoma naraz ("A"+" B"). Głośniki można także wyłączyć ("Off") - wówczas aktywne pozostaje wyjście słuchawkowe.
Tylną ściankę Yamahy A-S300 podzielono na sekcje, odzwierciedlające układ płytek drukowanych wewnątrz. Po lewej stronie mamy pionowe rządki gniazd RCA: pięć wejść liniowych, z czego dwa z pętlą do nagrywania i wejście gramofonowe (dla wkładek MM 47 kΩ).
Mamy tu jeszcze gniazdo wielopinowe, przeznaczone do podłączenia stacji dokującej dla iPoda. Pośrodku umieszczono wyjścia głośnikowe - dwie pary dla każdego kanału. Obok widać monofoniczne wyjście niskopoziomowe (dla subwoofera).
Przełącznik "Power Management" to część "zielonego" podejścia firmy do zużycia energii: jeśli jest włączony, jeżeli nie będziemy wykonywali żadnych działań, np. nie podamy sygnału itp., urządzenie po ośmiu godzinach przejdzie automatycznie w tryb stand-by.
Kolejny przełącznik dotyczy impedancji głośników; Yamaha A-S300 pozwala na przystosowanie pracy zasilacza do konkretnego obciążenia. Wewnątrz widać, że to konstrukcja modułowa, stąd mnóstwo mniejszych i większych płytek drukowanych.
Elementy bierne są różnej jakości - obok przeciętnych są też ładne kondensatory Nichicona. Sekcję wejściową podzielono między trzy płytki - "bazową" i wpięte do niej dwie pionowe. Na jednej z nich znajduje się przedwzmacniacz gramofonowy i wejście CD.
Sygnał z CD pokonuje znacznie krótszą drogę niż pozostałe wejścia, dlatego podłączajmy do niego najważniejsze źródło. Z selektora sygnał biegnie do potencjometru Alpsa (czarnego) przy przedniej ściance. Płytki regulacji barwy (osobne dla "Loudness" i dla niskich/wysokich) potraktowano z atencją, serwując dobre elementy bierne.
Końcówka jest tranzystorowa (komplementarne pary tranzystorów Sankena 2SA1695+2SC4486). Podstawą zasilacza jest wyjątkowo duży transformator z klasycznymi blachami EI firmy Bandur.
Odsłuch
Yamaha A-S300 nie przekonuje nas, że skoro mieliśmy do wydania mniej niż 2000 zł, to musimy pogodzić się z jakimiś poważnymi brakami i wybierać wśród urządzeń dość dziwnych i ograniczonych. Brzmienie jest nasycone, średnica pełni w nim ważną i zauważalną rolę, ale nie jedyną. Średni i wyższy bas gra dynamicznie, a przy tym dobrze wspiera wokale, które mogą nabrać nie tylko ciepła, lecz i prawdziwej mocy.
Yamaha A-S300 nie boi się też pokazać góry pasma i jej inwentarza, zarówno elementów, które ucho radują, jak i tych mniej przymilnych. To rzecz, która powinna determinować dobór kolumn - nie powinny być jasne ani suche.
Wzmacniacz gra blachy perkusji, trąbkę itp. bardzo czysto, ale i energetycznie - więcej nie trzeba. Przestrzeń jest niezła - głównie dzięki otwartej górze. Pierwsze plany są podciągane, głębia już mniej zagospodarowana. Jednak Yamaha pokazuje długie pogłosy, niosące się daleko za linię głośników.
O ile wszystkie powyższe uwagi odnoszą się do wzmacniacza z włączonym trybem "Pure Direct", w którym gra bardziej przejrzyście i dynamiczniej, o tyle ze słuchawkami dźwięk był zbyt twardy i zbyt bezpośredni.
Dlatego nie zważając na "purystyczne" podejście do sprzętu, dodałem nieco basu i o kilka milimetrów przekręciłem gałkę "Loudness"- dostałem wówczas ładniejszy, cieplejszy dźwięk, który sprawdzał się także w dłuższych odsłuchach.
Wojciech Pacuła