Magnat to firma z głównego nurtu dużych niemieckich producentów... zbyt dużych, aby zdobyć prestiż audiofilskiego specjalisty. W dodatku Magnat z powodzeniem, a może nawet przede wszystkim, zajmuje się samochodowym car-audio, co wcale nie poprawia notowań w świecie miłośników audio domowego.
Poświęcanie temu tematowi raptem jednej strony w naszym Audio spotkało się kiedyś z dezaprobatą dużej części Czytelników. Oczywiście nie ma żadnej racjonalnej przesłanki, według której producent dobrego sprzętu samochodowego nie może projektować wysokiej klasy urządzeń hi-fi. Firma Magnat musi to jednak udowodnić czarno na białym, i za pomocą Quantumów udowadnia.
Pierwszy raz z tą nazwą spotkałem się rok temu, w niemieckim miesięczniku Stereoplay, w teście flagowego modelu Quantum 908, kosztującego 3500 euro za parę. Był też planowany test tej konstrukcji w naszej jesiennej prezentacji zespołów głośnikowych 15000-20000 zł, ale jak to się zdarza najlepszym, nowy Magnat "nie dojechał".
W każdym razie byłem przekonany, że Quantumy to seria najdroższych kolumn Magnata. Kiedy więc do testu kolumn 2000-2500zł dystrybutor zaproponowa ł... Quantumy, upewniałem się kilka razy, czy na pewno podaje cenę za parę, i czy będą to, zgodnie z założeniem testu, konstrukcje wolnostojące. No bo jaki cudem...
Okazało się, że są dwie serie Quantum - droższe Quantum 900, i tańsze Quantum 500. Wspólna nazwa jest jednak uzasadniona, bo jest wiele zbieżności między modelami obydwu serii.
Zastosowano podobne konfiguracje głośników, podobne są ich podstawowe cechy konstrukcyjne, tyle że droższe modele mają więcej wyrafinowania w szczegółach, zarówno technicznych, jak i estetycznych. Np. w serii 900 również głośniki nisko-średniotonowe mają magnesy neodymowe, a obudowy oklejane są fornirem.
Mimo to, kiedy wyjąłem Magnat Quantum 505 z opakowania, byłem wciąż zaskoczony - "z wyglądu", te kolumny mogłyby kosztować znacznie więcej.
Doskonale prezentują się głośniki, obudowa, wszystkie detale. Przetworniki nisko-średniotonowe mają aluminiowe membrany, ekranowane układy magnetyczne i odlewane kosze - ich zewnętrzne pierścienie efektownie wyporofilowano, przygotowując w nich aż 9 wyeksponowanych wpustów na grube wkręty mocujące. Głośnik wysokotonowy ma również ekranowanie.
25-mm tekstylna kopułka, mimo swojej standardowej średnicy, ma według zapewnień producenta zapewnić przetwarzanie do 55kHz. Nasze pomiary tego ani nie potwierdzą, ani nie zaprzecz ą, bo kończą się na 20kHz, ale znane mi ze Stereoplay’a pomiary modelu Quantum 507, z tym samym tweeterem, pokazują równą charakterystykę "tylko" do 30kHz, a powyżej już szybki spadek. To i tak bardzo dobrze dla tego typu głośnika wysokotonowego.
Komora bas-refleks dla obydwu głośników nisko-średniotonowych jest wspólna, ale otwory są dwa, umieszczone blisko siebie, powyżej gniazda przyłączeniowego, a więc na tylnej ściance.
Ich minimalna średnica wewnętrzna nie jest duża - 5cm - ale wyprofilowanie wylotu jest bardzo szerokie, w zasadzie mamy do czynienia z tunelem płynnie zwiększającym powierzchnię. Oczywiście ma to zapobiec turbulencjom, ale przy okazji elementy te są wyjątkowe ozdobne, wykonane z metalu i przykręcone (a nie wciśnięte).
Obudowa Magnat Quantum 505 wykonana jest z mdf-u, front ma grubość 22-mm, w środku znajduje się ponadto kilka wzmocnień, a wśród nich również grube poprzeczne listwy, na których opierają się układy magnetyczne głośników nisko-średniotonowych.
Występują trzy wersje kolorystyczne - czarna, bukowa i wiśniowa (w naszym teście), ale cokół i maskownica (metalowa) są zawsze srebrne, nawiązując do koloru membran i elementów na tylnej ściance. W cokół możemy wkręcić kolce albo gumowe nóżki.
Seria Quantum 500 zawiera trzy modele podstawkowe (501, 502 i 503), cztery wolnostojące (od 505 do 509) i dwa centralne (511 i 513). Jest więc w czym wybierać i do stereo, i do kina, a o subwoofer proszę się nie martwić, Magnat ma ich pod dostatkiem, zebranych w odrębną grupę.
Czytaj również test: Magnat Quantum 505
Odsłuch
Prezentacje poszczególnych modeli uporządkowane są alfabetycznie. Na końcu więc znajduje się test Wharfedali, ale napisanie właśnie o Magnatach zostawiłem sobie na koniec.
Po części zgodnie z zasadą, że najpierw obowiązki, a potem przyjemność, chociaż przyznać muszę, że chodzi bardziej o mniejszą przykrość, niż o czystą przyjemność... Mam na myśli samo pisanie, a nie o walory testowanych kolumn, a zwłaszcza Magnatów, po prostu łatwiej opisuje się kolumny, które pozostawiają wiele wrażeń.
Po takiej zapowiedzi możliwe jest, a nawet bardziej prawdopodobne, że kolumny Magnat Quantum 505 mają wiele niedociągnięć - czego więcej może wymagać audiofil w tym zakresie ceny, niż zrównoważenia, poprawności, dobrej dynamiki, czyli normalności, którą trudno barwnie opisywać. Wyżywać się łatwiej na błędach.
Z pozostałych kolumn tej piątki, taką godną pochwały normalność osiągają Wharfedale, natomiast trzy inne kolumny mniej lub bardziej wyraźnie odstępują od neutralności. Ale Magnat do dobrej równowagi dodaje jeszcze wiele zalet, które słychać bardzo wyraźnie.
Wysokie tony - wcale nie jednoznacznie podkreślone, a jednak dające brzmieniu dużo światła, żywo uzupełniające dźwięki podstawowe o całą paletę harmonicznych, subtelne detale, "powietrze". Kto preferuje brzmienie bardziej skupione, skoncentrowane w środku pasma, może wybrać Wharfedale, a Magnaty ocenić jako jednak rozjaśnione, ale te drugie mówią o dźwięku więcej.
Doskonale prezentuje się wokal, jednocześnie nasycony, plastyczny, lekko wysunięty do przodu, jak i precyzyjnie rysowany, bogato wykończony szczegółami, zdolny do wiarygodnego różnicowania. Bardzo dobra mikrodynamika, a dynamika oparta na zwinności i elastyczności.
Przy tak doskonałej kondycji i komunikatywności zakresu średnio-wysokotonowego, może mamy do czynienia z wycofanym chociaż o pół kroku basem? W żadnym razie.
Niskie tony, tak jak wszystko w Magnatach, są silne, ale nie "przewalone", soczyste, chociaż nie tak zwarte i konturowe, jak w Wharfedale, w tym porównaniu lekko poluzowane, ale w sumie prawidłowe, a przede wszystkim dobrze wkomponowane w swobodny, żywy, dźwięczny charakter.