Sennheiser Orpheus - miałem senn...

07 kwietnia 2016 Branżowe

Pojawiło się już kilka recenzji nowego Orfeusza (nowych Orfeuszy?), wszystkie zaczynają się od komentarzy na temat ceny. Ponieważ regularne testy, niezależnie od pozycji pisma, indywidualnego stylu autora i jego poczucia niezależności, mniej lub bardziej trzymają się "politycznej poprawności".

Nikt więc nie używa w tych opisach słów zbyt mocnych, ale już sama obecność tej kwestii w pierwszych akapitach wskazuje, że mamy do czynienia z obiektem wyjątkowym i sytuacją nadzwyczajną. Pisma audiofilskie, w dużej części poświęcone high-endowi, są przecież oswojone z cenami, które u "zwykłych" konsumentów wywołują silne emocje, zdumienie, zgorszenie, podziw, rozbawienie...

Jednak cena Orpheusa okazuje się bodźcem, na który reagują wszyscy, łącznie z recenzentami, tutaj rutyna nic nie pomoże, i nikt nie krępuje się już na wstępie stawiać pytania - czy słuchawki mogą być tyle warte? Racjonalna odpowiedź brzmi: wszelkie produkty warte są tyle, ile klient jest gotów za nie zapłacić. A czasami nawet nikt nie musi ich kupować, aby spełniały swoją rolę - prestiżową, pomnikową, wizjonerską.

Oczywiście, na testach spoczywa pewna odpowiedzialność za werdykt - czy testowany produkt jest, czy nie jest, wart swojej ceny - jednak o high-endowych urządzeniach i ich cenach nie pisze się w prosty sposób, lecz z dużym "szacunkiem" i ostrożnością, która płynie nie tylko z uprzejmości wobec dystrybutora, ale także ze zrozumienia, że jednoznaczność w tej kwestii nie oddaje sensu sytuacji.

Gdy mamy do czynienia z unikalnym lub najlepszym urządzeniem na świecie w danej kategorii, nawet przy bardzo wysokiej cenie, trudno ją krytykować, bo takiej jakości taniej się nie kupi. A że przyrost jakości nie jest wprost proporcjonalny do przyrostu ceny... to powinni wiedzieć wszyscy.

Produkt, który nosi nazwę Sennheiser Orpheus HE-1, potocznie i skrótowo jest nazywany słuchawkami. To jednak nie tylko słuchawki, same w sobie wyjątkowe i luksusowe, ale cały system słuchawkowy, co tym bardziej utrudnia zakwalifi kowanie i porównywanie HE-1 do innych słuchawek. Utrudnia, ale nie uniemożliwia.

Fakt, że słuchawki elektrostatyczne wymagają specjalnego wzmacniacza, tłumaczy wyższe koszty takiej "instalacji", ale nie przynosi dodatkowych możliwości - na tym etapie można więc słuchawki elektrostatyczne (razem z ich wzmacniaczem) porównywać do kompletu dowolnych słuchawek, podłączonych do wybranego dla nich wzmacniacza słuchawkowego. Ale Orpheus HE-1 to coś jeszcze więcej - do jego wzmacniacza dodano przetwornik C/A, a więc i wejścia cyfrowe (niezależnie od analogowych), więc...

A jednak Sennheiser Orpheus HE-1 wcale się tym sposobem nie wymyka ewentualnym porównaniom. Wiele współczesnych wzmacniaczy słuchawkowych jest skojarzonych z USB DAC-ami, te gatunki wręcz się wymieszały, więc budowanie systemu słuchawkowego o analogicznej funkcjonalności jest dzisiaj powszechne.

Nikt tu niczego nie będzie jednak porównywał, bo nie ma na świecie takich słuchawek i takiego wzmacniacza słuchawkowego wyposażonego w USB DAC, które razem kosztowałyby choćby połowę tego, co Orpheus HE-1. Oczywiście wciąż można by podskakiwać Sennheiserowi, konfrontować HE-1 ze znacznie tańszymi kombinacjami. Trudno przesądzić, co by z tego wynikało... Ale ostatecznie chodzi tutaj o coś jeszcze innego; nie tylko o to, jaki system słuchawkowy gra najlepiej, o ile lepiej, na czym to "lepiej" dokładnie polega i jak to udowodnić.

Chodzi o to, aby zrobić założenie, że produkt najdroższy jest najlepszy, albo co najmniej do najlepszych należy i jest dostarczany przez firmę, która zasługuje na zaufanie. Ostatecznie jest to produkt dla bardzo nielicznych, na takie cudo trzeba mieć zarówno pieniądze, jak i wyjątkową ochotę. Tych, których potencjalnie "stać" na taki luksus, są na świecie przecież miliony. Jednak Sennheiser nie będzie produkował milionów ani nawet tysięcy egzemplarzy HE-1 rocznie, a "jedynie" 250 (takie są ofi cjalne deklaracje).

Recenzentom high-endowego sprzętu nie wypada ekscytować się cenami, powinni demonstrować daleko posuniętą obojętność, a w ten sposób światowe obycie, traktować cenę jako rzecz drugorzędną, przy której nie warto się na dłużej zatrzymywać, w odróżnieniu od wszystkich innych cech, a przede wszystkim brzmienia. Zwykle już na początku narzuca się pytanie, jaka jest relacja jakości do ceny - przecież o taką odpowiedź w gruncie rzeczy chodzi. Bywa jednak i tak, że nie pojawia się ona nawet na samym końcu.

Andrzej Kisiel

Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta maj 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio październik 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu