JONI MITCHELL

Shine

Shine

Wykonanie

Nagranie

Ta jesień należy do Joni Mitchell, to jej wielki powrót po wielu latach muzycznej nieobecności. Po albumie "Taming the Tiger" nieoczekiwanie zapowiedziała, że zrywa z showbiznesem, by poświęcić się malarstwu i córce, którą odnalazła po tym, jak w 1965 r. oddała ją do adopcji. Od 1998 r. nie napisała nowej piosenki. Nagrała jeszcze dwa albumy orkiestrowe ze standardami, by wypełnić kontrakt z Warnerem. W tym roku najpierw zaśpiewała na omawianej miesiąc temu płycie Herbiego Hancocka "River: The Joni Letters", a teraz ukazuje się jej nowy album "Shine". Od razu powiem, że Joni jest w wielkiej formie i nagrała świetny album.

Przyznam się, że na Joni Mitchell trafiłem dopiero pod koniec lat 70. dzięki jazzmanom, którzy grali na jej płytach. A były to same tuzy: Wayne Shorter, Jaco Pastorius, Herbie Hancock i Pat Metheny. Kanadyjska artystka nagrała wtedy album "Mingus", swą jedyną jazzową płytę poświęconą twórczości Charlesa Mingusa, legendarnego basisty i kompozytora. Tu udało jej się zgromadzić śmietankę jazzowego świata. Wcześniej zdobyła sławę jako wokalistka i kompozytorka folkowa. Najbardziej podobały mi się jednak jej eklektyczne dzieła, wszystkie od "The Hissing of Summer Lawns", na których w kapitalny sposób łączyła różne style: folk, pop, blues, jazz. Co przyciąga mnie do niej najbardziej? Oryginalny głos, epicki styl śpiewania, a nade wszystko melodyjność i nietuzinkowe aranżacje. Jest mistrzynią kompozycji i metafory. Dlatego po jej piosenki chętnie sięgają inni artyści.

25 września 2007 r. był dla niej pracowity. Odwiedziła jedną z 6500 kawiarni sieci Starbucks, w których jednocześnie zabrzmiał jej nowy album "Shine", po południu poszła na premierę filmu "The Fiddle and the Drum" będącego zapisem baletu opartego na jej piosenkach, a wieczorem otworzyła wystawę malarstwa "Green Flag Song", na którą złożyły się jej tryptyki opowiadające o wojnach i rewolucjach. Następnego dnia wzięła udział w promocji albumu Hancocka. Na spotkaniu z dziennikarzami stwierdziła, że wcale nie było jej ciężko porzucić muzykę, bo oddala się malarstwu. Nie musiała też słuchać uwag szefów wytwórni płytowej, którzy mieli odmienne wyobrażenie o jej wizerunku artystycznym. Powiedziała nawet o nich: "oni potrzebują klonów, nie kochają muzyki, uwielbiają golfa i porno".

Mitchell zawierzyła swojej muzie, która w końcu zaciągnęła ją do fortepianu. Patrząc przez okno swojego domu nad brzegiem Pacyfiku dwa lata temu zagrała po raz pierwszy po długiej przerwie melodię "One Week Last Summer". Właśnie ten instrumentalny temat nagrany w duecie z saksofonistą Bobem Sheppardem otwiera nowy album "Shine". Joni gra na fortepianie i instrumentach klawiszowych. To prosty, piękny utwór z nałożonymi partiami kilku instrumentów. Doskonale wprowadza w zrelaksowany, choć nieco oniryczny, jak to zawsze w przypadku tej artystki bywało, nastrój. W drugiej piosence dołącza jej długoletni partner muzyczny, gitarzysta Greg Leisz. To opowieść o okolicy, w której zamieszkała, o pieniądzach, które powalają drzewa, o górach, które zostaną rozkopane przez górników. "Kiedy ta okolica zmieni się w księżycowy krajobraz, nie mówcie, że was nie ostrzegałam" - śpiewa.

Natomiast w "If I Had A Heart" śpiewa, że podpaliliśmy nasze cudowne niebo, opowiada o wojnach, zagładach, samobójstwach, nienawiści. Ale te słowa docierają do nas dopiero, kiedy wsłuchamy się tekst. Można tego nie robić i delektować się samym pięknem aranżacji. W kilku utworach kapitalną sekcję rytmiczną tworzą: perkusista Brian Blade i basista Larry Klein. Oryginalnie zaaranżowana jest "Hana" z delikatnym saksofonem sopranowym Shepparda, perkusjonaliami Paulinho Da Costy i elektronicznym tłem. Sama zagrała na wszystkich instrumentach w "Big Yellow Taxi", jedynej pogodnej piosence, przynajmniej tak wynika z melodii, bo opowiada o tym, że nie wiemy, co tracimy, dopóki tego nie zniszczymy doszczętnie. Finał albumu jest zachwycający. Już od siódmego utworu "Night of the Iguana" idziemy w stronę muzycznego raju. Dawno nie słyszałem tak urzekają- cych melodii. Chyba, że na płycie Hancocka z kompozycjami Joni Mitchell. Ona jest genialna. Czy "Shine" będzie płytą roku? Gdyby ode mnie to zależało - tak!


Grzegorz Dusza

HEAR MUSIC/UNIVERSAL MUSIC
GATUNKI MUZYKI
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu