Oto niecierpliwie oczekiwany album Tomasza Stańki "Dark Eyes", nagrany z nowym "nordyckim" zespołem. W materiałach do płyty czytamy, że Stańko, tak jak Miles Davis, ma dobrą rękę do młodych muzyków. Rzeczywiście, trzynaście lat temu zaczął współpracę z Simple Acoustic Trio, które wyrosło na czołowy zespół w Europie. Kiedy spytałem trębacza, dlaczego zmienił muzyków, odpowiedział: "Graliśmy razem niewiarygodnie długo, nie grywa się właściwie w tym samym składzie tak długo. Jestem zadowolony ze zmiany, taki zespół jest mi teraz potrzebny. Nie wiem czy nawet w Stanach znalazłbym sobie takich muzyków".
Zaczątki tego zespołu powstawały przez ostatnie trzy lata. Pierwszy raz zobaczyłem młodego fińskiego pianistę Alexiego Tuomarillę w Klubie Skarpa podczas Festiwalu Komedowskiego. Sam Tomasz Stańko tak skomentował mi skład kwintetu: "Mam dziwny zespół: jedną grubą, wielką gitarę, która składa się z gitary i gitary basowej. Gitarzysta Jakob Bro gra bardzo oszczędnie, trochę w stylu Jima Halla, ale ma już własne brzmienie. On się nie podpala do solówek. Woli grać mniej, niż więcej. To jest bardzo cenna zaleta, mało kto tak potrafi. A umie zagrać wszystko - nagrywał z Paulem Motianem, doświadczenie nabył w Nowym Jorku. Na basie jest niezwykły Anders Christensen, pochodzący z rockowych kręgów, lecz świetnie wychodzi mu granie free i transowych rytmów. Pianista Alexi Tuomarilla gra właściwie mainstreamowy jazz, ale z jakąś swoją własną słodyczą, liryzmem, typowym dla najlepszych - bardzo go lubię. A perkusista Olavi Louhivuori jest niezwykle subtelny, potrafi jednak też przywalić, jak mało kto" - dodał podekscytowany trębacz, kiedy zadzwoniłem do jego mieszkania w Nowym Jorku.
Właśnie, Tomasz Stańko dzieli swój czas na Nowy Jork i Warszawę, a latem - Podkowę Leśną. Tylko od czasu do czasu wyrusza w trasy koncertowe. W grudniu da jedenaście koncertów w Polsce, więc warto rozglą dać się za plakatami. Nie rozdrabnia się, nie zabiega o "dżoby" z wielkimi muzykami, które w Nowym Jorku mógłby mieć, ale rola sidemana go nie interesuje. Wykorzystuje ten czas na inspiracje, pisze dużo nowych tematów, aranżuje na nowo starsze.
Tytuł albumu - "Dark Eyes", to skrócona nazwa kompozycji "Dark Eyes of Martha Hirsch" poświęconej portretowi dzieła Oscara Kokoschki. Trafił na niego w Neue Gallery, do której ma z domu w NY kilka kroków. "Lubię wpaść do galerii nawet na moment, zaciągnąć się atmosferą sztuki. To na mnie dobrze działa" - podkreśla. Tę ciekawość świata, sztuki bardzo u Stańki cenię, bo dzięki temu stale się rozwija, szuka nowych inspiracji. Znalazł je także w młodych muzykach.
Na krążku znajdziemy także kompozycję "Last Song", która znalazła się pierwszy raz na płycie "Balladyna" z 1975 r. Tomasz Stańko tak to uzasadnił: "Lubię wracać do starszych kompozycji, w ten sposób mam pewną ciągłość swojej muzyki. Ten temat grywam zresztą ostatnio niemal na każdym koncercie i obserwuję, jak nieustannie się rozwija".
Na "Dark Eyes" znajdziemy również dwa nastrojowe utwory Krzysztofa Komedy: "Dirge for Europe" i "Etiudę baletową Nr 3". Stańko podkreśla, że zawsze u Komedy znajdzie coś ciekawego, a jego tematy są mu bliskie nie tylko dlatego, że z nim występował i nagrywał, ale pisał podobne kompozycje. Czyżby słowiańskie powinowactwo w jazzie?
Ten album jest bardzo nastrojowy, momentami nawet zbyt wyciszony. Trębacz obiecywał mi, że na koncertach tematy te będą wykonywane znacznie ostrzej, już ma przygotowane nowe aranżacje. "Dark Eyes" jest łatwiejszy w odbiorze od jego wcześniejszych albumów. Z pewnością przysporzy mu nowych fanów.