Ile jest 1+1? Dwa, oczywiście! A jednak zależy co się dodaje. Czasem wynik daje dwa, czasem jeden, a czasem trzy. Tak dzieje się, jeśli 1 to On a drugie 1 to Ona. Między ludźmi nie ma prostego dodawania wydaje się sugerować trębacz Wynton Marsalis. Mimo etykietki tradycjonalisty, ciągle potrafi zaskoczyć nagrywając bardzo różne płyty. Tym razem wydał poemat "He and She" ilustrowany muzyką. A raczej odwrotnie, album z poetyckim przesłaniem.
Lubię nagrania Wyntona Marsalisa zrealizowane w małych składach. Tym razem jest to kwintet wyłoniony z najlepszych członków Jazz at Lincoln Center Orchestra. Na saksofonach sopranowym i tenorowym gra Walter Blanding, na fortepianie Dan Nimmer, na kontrabasie Carlos Henriquez, na perkusji Ali Jackson. Słyszeliśmy ich dwa lata temu na warszawskim Torwarze podczas festiwalu Warsaw Summer Jazz Days. Występ kwintetu poprzedził główny punkt programu - koncert orkiestry.
Mnie bardziej podobał się właśnie ten wstęp, bo chociaż Jazz at Lincoln Center Orchestra prezentuje perfekcyjne wykonania, kapitalne aranże i genialne kompozycje, to dopiero w małym zespole Wyntona słychać to, co w jazzie najważniejsze - dialog. A co jest najważniejsze w układzie kobieta - mężczyzna? Również dialog. Tytuł albumu i temat poetyckich rozważań Marsalisa nie jest więc przypadkowy.
- Nie interesuje mnie granie w stylu jazz, ja gram jazz, ale także adaptuję inne style i kombinacje stylów, które wyrażają moją wyobraźnię, tak jak ją czuję i słyszę - mówi autor. Żeby poznać różne style, Wynton chętnie nawiązuje kontakty z różnymi ludźmi, nie tylko muzykami, aby swoje horyzonty poszerzyć. Kto chce, może napisać do niego przez stronę internetową: www. wyntonmarsalis.org.
Jakich stylów posłuchamy na tej płycie? Tanecznych! Tak, Wynton Marsalis gra do tańca, adaptuje podziały rytmiczne charakterystyczne dla ragtime’u, swingu, walca i danzon. Album otwiera monolog, sentencja, z której wynika przesłanie płyty, że mężczyzna i kobieta prowadzą groźną grę. Zaskakujący jest pierwszy temat "School Boy" zagrany w nowoorleanskim stylu. To ragtime z prostym rytmem, który dał początek swingowi. Tak tradycyjnie grającego Wyntona jeszcze nie słyszałem. Przypomina mi się dixilandowy zespół Woody’ego Allena, tyle, że tu grają profesorowie, a w grudniu przyjechali do nas amatorzy. Choć i jedni i drudzy wkładają w to dużo serca, to jest między nimi przepaść umiejętności i wiedzy.
Interesujące są jazzowe walce, czyli tematy zagrane na 3/4: romantyczny "The Sun and the Moon", balladowy "First Crush", swingujący walc "Sassy" czy rozkołysany "Girls!". Mocniejsze wrażenia znajdziemy w "The Razor Rim", gdzie Ali Jackson pokazuje, jak brzmi rytm 5/4 opracowany przez Elvina Jonesa, a Walter Blanding wykonuje znakomitą, ekspresyjną solówkę w hard bopowym stylu. W ostatnim utworze muzycznym Wynton popisuje się niesamowitą techniką, wkładając w solówkę maksimum ekspresji.
"He and She" zachwyci nieortodoksyjnych miłośników prawdziwego jazzu. Swoje poezje Wynton Marsalis recytuje tak melodyjnie, że można go słuchać bez konieczności zrozumienia tekstu. I tak muzyka jest najważniejsza.
Marek Dusza
BLUE NOTE/ EMI MUSIC