Jej debiutancki album "Kaleidoscope" sprzed 11 lat to dziś klasyka nowoczesnego soulu opartego na hiphopowych bitach i tanecznych brzmieniach. Kelis miała szczęście do producentów. Do jej sukcesów przyczyniły się takie sławy, jak The Neptunes, Andre 3000 z Outkast, will.i.am z Black Eyead Peas i Raphael Saadiq. Nie znalazła natomiast uznania branży, bo dwie nominacje do Grammy i jedna Brit Award to stanowczo za mało jak na jej artystyczny dorobek.
O tym, że wciąż chce być wiodącą postacią na scenie pop świadczy nowy album "Flesh Tone". Sama mówi, że to futurystyczne disco nowej ery. Czarnoskóra wokalistka porzuciła połamane miejskie rytmy na rzecz kiczowatych brzmień rodem z tanecznych klubów. Mnóstwo tu elektroniki, syntetycznych dźwięków i efekciarskich zagrywek. Jej śpiewowi towarzyszą ultraszybkie rytmy, przypominające te, które kiedyś tworzył Giorgio Moroder dla Donny Summer. Kelis pamięta jednak, że rytm to nie wszystko, że piosenka musi mieć też chwytliwy refren. Tak się dzieje choćby w "22nd Century", "4th Of July", "Scream", "Song For The Baby" i "Emancipate".
Grzegorz Dusza
Universa l Music