Skits Vicious z Dope D.O.D: Niezależnie gdzie gramy, liczy się dobry vibe!

11 kwietnia 2013 Wywiady

Obok brytyjskiego Foreign Beggars to właśnie Dope D.O.D jest jedną z największych sensacji na scenie rap/hip-hop wymieszanej z nowoczesną muzyką basową. Zadziwiają swoim image, przełamują stylistyczne konwenanse. Kilka tygodni przed wydaniem nowego albumu rozmawiamy ze Skitsem Viciousem.

Zanim przejdziemy do spraw bieżących, w tym nowego albumu, chciałbym szczerze wyznać, że cieszą mnie Wasze nadchodzące koncerty w Warszawie i Krakowie. Graliście już u nas dwa lata temu w ramach festiwalu Up To Date w Białymstoku. Jak wspominacie tamten gig?

Byliśmy zmiażdżeni reakcją publiczności! Generalnie to właśnie wtedy zaczęliśmy grać za granicą, a koncert w Polsce był pierwszym na całej trasie. Generalnie byliśmy w szoku, że tyle ludzi nas zna. Świetny koncert!

Wasz nadchodzący album jest promowany singlem "Millenium Falcon". W celach promocyjnych zrobiliście również klip mocno inspirowany stylistyką science-fiction. Nie pierwszy raz nakręciliście dość dziwny ale zarazem bardzo dobry obrazek. Jesteście fanami tej konwencji czy był to może pomysł reżysera?

Właściwie to każdy nasz klip jest efektem wspólnej pracy. A co do sci-fi - jesteśmy ogromnymi fanami całego klimatu. Chciałbym też dodać, że nie wszystko w naszym klipie jest utrzymane w tej konwencji, bo pojawia się również motyw starożytnej historii ludzkości.

W czasie prac nad "Da Roach" do nagrań albumu zaprosiliście kilku znamienitych gości. Są to Redman, Onyx, Kool Keith oraz Da Goldminerz. Jak doszło do tych kolaboracji?

Dość spontanicznie. Czasem wychodziło to w praniu, w trakcie trasy i przypadkowego poznania, czasem - ku naszemu zaskoczeniu - dzięki zauważeniu przez samych Bogów tej sceny. Nieskromnie przyznam, że kiedy posłuchacie tych utworów, szybko dojdziecie do wniosku, że niejako przywróciliśmy dawny ogień tym artystom. Jesteśmy niezwykle zaszczyceni możliwością pracy z ludźmi, którzy ukształtowali nasze gusty i dali podwaliny pod tę muzykę. Co więcej, te kolaboracje nie są wynikiem żadnej finansowej kalkulacji a gestem od serca.

Wielokrotnie dzieliliście scenę z metalowymi kapelami. Dość powiedzieć, że byliście supportem dla Limp Bizkit czy Korn, a nawet graliście u boku death metalowców z As They Burn. Co wynosicie z takich występów? I jak metalowcy reagują na waszą propozycję hip-hopu?

Wiesz, bywało różnie. Tak jak mówisz, mamy swój pomysł na hip-hop, poza tym byliśmy supportem, a to dość niewdzięczna fucha (śmiech). Ale ogółem rzecz biorąc: było zajebiście. Fani metalu czy rocka często mówią nam, że lubią naszą muzykę właśnie dlatego, że jest taka ciężka i bezkompromisowa. To naprawdę miłe, stąd wniosek, że to, co robimy, jest dość uniwersalne i każdy w Dope D.O.D może znaleźć coś dla siebie.

Według Ciebie co, jeśli w ogóle to możliwe, jest świeże w rapie? Moda na trap jest dość niespodziewana, ale mimo że ten gatunek był wcześniej popularny w samych Stanach, dopiero teraz jara się’ nim cały świat. Pytanie, co poza tym? Może tacy artyści jak Engine-Earz czy progresywni metalowcy z Hacktivist popychają takie granie do przodu? W innym kierunku, ale wciąż mocno opierając się na tym, co robią MC.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Według mnie jest cała masa dobrej muzyki i wykonawców w rapie. Wszystko zależy od tego, czy ich szukasz! Spójrz na Da Goldminerz - wciąż są w undergroundzie, a jednak zyskują międzynarodowe uznanie. I słusznie! Z zupełnie przeciwnego bieguna, choć nie wszystkim może się to podobać, sądzę, że Kendrick Lamar niezależnie co i z kim robi, daje z siebie miliard procent. Chłop jest po prostu genialny. Jest sporo szajsu, ale radze się tym nie przejmować. Z muzycznych ciekawostek polecam Francuza Dirty Dike. Takich tekstów nie ma nikt. Ilekroć słucham typa, nie mogę się przestać śmiać.

Pojawienie się takich graczy jak Macklemore czy Asap Rocky może być chwilowym zastrzykiem świeżości. Pytanie tylko na jak długo. A co ze starymi wyjadaczami? Kto nadal jest "dope"? (śmiech)

Najważniejsze, aby każdy z nich, i tyczy się to raperów w ogóle, pozostał wierny temu, co robi i nadal kochał muzykę. Docenią to fani, którzy zawsze przy Tobie będą. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Ale, jeśli poczujesz zapach łatwych pieniędzy, bo jak inaczej to nazwać, to szybko staniesz się sezonowcem i za rok nikt nie będzie pamiętał o twoich utworach. Dzieciaki w klubach będą mogły ewentualnie zanucić melodię, ale za cholerę nie skumają, że to był Twój utwór. To trudne, ale warto konsekwentnie pracować nad sobą i nie romansować z komercją.

Skoro rozmawiamy już o scenie i artystach, jak wygląda ten temat w Holandii? Na kogo powinniśmy zwrócić uwagę?

Jest cała masa świetnych ludzi - zarówno producentów, jak i mcs. Generalnie warto mieć na uwadze label Top Notch, który jest ostoją tej sceny w moim kraju. Poza tym, ogarnijcie Duvelduvel, Fresku, Noisia oraz Mulu.

Ciekaw jestem, czy podzielasz opinie o upadku festiwali muzycznych? Nawet te największe i często niemal natychmiast wyprzedawane eventy jak Glastonbury podobno nie mają już sensu, co podkreślają sami organizatorzy. O co chodzi? We wschodniej części Europy sytuacja jest odwrotna - tutaj ludzie łakną każdej formy muzyki i tego typu imprez.

Wydaje mi się, że to wszystko jest spowodowane ogólną komercjalizacją. Dochodzą do tego poważne restrykcje związane z alkoholem i narkotykmi. A co chyba najistotniejsze, obserwujemy upadek festiwalu dlatego, że za bardzo się rozrosły,a to, co decyduje o klimacie - czyli ten pierwiastek "undergroundu"- przestało mieć znaczenie. Tak samo jak fakt zobaczenia koncertu DANEGO artysty. Dziś ludzie wykupują bilety jeszcze zanim dowiedzą się, kto gra. Liczy się sam fakt imprezowania. To smutne.

Wolisz duże festiwalowe sceny czy klubowe sale?

To i to, ale nie ukrywam, że gig na 500 szalonych, wściekłych i głodnych naszej muzyki osób jest najlepszy na świecie. Zawsze. Granie dla 10 tysięcy, jak na Hip-Hop Kemp, też jest spoko, ale to trochę inny wymiar emocji, jakich z siebie dajemy, i recepcji tego ,co robimy po stronie fanów. Generalnie, niezależnie gdzie gramy, liczy się dobry vibe!

Twoje najgorsze sceniczne doświadczenie?

Zdecydowanie dwukrotna awaria prądu na Sziget Festival. Nawet nie chcę o tym mówić.

Podobno w czasie koncertów lejecie fanom drinki ze sceny. W Krakowie przekonam się, czy to prawda. Ostatnie słowa dla Ciebie i do zobaczenia!

Masz gwarantowanego shota! Zbyt długo nie było nas w Polsce, dlatego nie możemy się doczekać przyjazdu. Liczę na to, że będzie lepiej niż na Up to Date! Nie zawiedźcie nas!

Rozmawiał Grzegorz "Chain" Pindor

Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta maj 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio listopad 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu