Anthem zaprojektował za jednym zamachem trzy modele amplitunerów. Anthem MRX700 est wśród nich najdroższy. Gdy tylko do mnie dotarł, wzbudził ciekawość dziwnie niewyważonym pudłem - w kartonie coś wyraźnie ciążyło w jedną stroną. Tym czymś był właśnie amplituner, a w pudle zbiorczym znajduje się jeszcze jeden subkarton, wcale nie taki mały - z kompletem akcesoriów.
Podobnie jak wiele urządzeń konkurencji, tak i Anthem MRX700 wyposażono w system automatycznej kalibracji i korekcji akustyki. Jednak zamiast maleńkiego pudełeczka z mikroskopijnym mikrofonem, Anthem dostarcza coś wyjątkowego - duży, regulowany statyw z uchwytem, w którym trzeba umieścić zupełnie poważny mikrofon (podobnym posługujemy się w naszym systemie pomiarowym Clio), następnie podłączyć go do komputera (w którym instalujemy wcześniej odpowiednie oprogramowanie) komunikującego się z amplitunerem.
To z jednej strony spore utrudnienie (nie każdy w tak zaawansowany sposób obsługuje komputer), z drugiej - przejrzystość konfiguracji na dużym ekranie będzie z pewnością atutem.
Przyjemny look
Podoba mi się wygląd Anthem MRX700 - projekt oryginalny, bez zaokrągleń, upiększeń, delikatności, Anthem jest brutalny i trochę nieokrzesany, z wyraźnymi akcentami sprzętu profesjonalnego (boczne rackowe uchwyty).
Na środku znalazł się niebieski (nawet nieco prymitywny) wyświetlacz, a w jego bliskim otoczeniu cała seria srebrnych przycisków. Nie będę przekonywał, że wygląda to subtelnie, wcale nie, ale w tej surowości jest metoda i uroda. Na froncie jest również zamaskowane za sprytną "zasuwką" wejście podręczne.
Odtwarzane pliki
Obok gniazda słuchawkowego, stereofonicznej pary RCA oraz kompozytowego obrazu umieszczono tutaj również port USB, który pozwala na odtwarzanie plików mp3, wma, wav, a także ogg vorbis; nośnikiem może tu być klasyczny pendrive lub dysk twardy. Zestaw HDMI - cztery wejścia i jedno wyjście - powinien spełnić większość wymagań, producent dodał jeszcze kilka komponentów i kompozytów.
Wszystkie wejścia analogowe (6 par) mają bardzo porządne gniazdka RCA, przygotowano także dwie pętle dla rejestratorów. Jest też grupka wejść i wyjść cyfrowych, zarazem elektrycznych i optycznych. Nie ma wejścia 7.1, natomiast do wyjść przedwzmacniacza możemy podłączyć zewnętrzne końcówki mocy. Siedmiu terminalom głośnikowym towarzyszy niemiły napis nakładający 8-omowe ograniczenie.
Sytuacja na tyłach
Z tyłu znajduje się dodatkowy port USB, specjalne firmowe złącze dla stacji dokującej do iPoda (trzeba ją dokupić oddzielnie) oraz sieciowe gniazdo LAN. Możliwości MRX700 są w tym ostatnim względzie dość skromne, gdyż ograniczają się do roli tunera internetowego.
W tej chwili nie ma żadnych funkcji strumieniowych, lecz Anthem jest wyjątkowo aktywny na polu uaktualnień systemowych - w ciągu zaledwie kilku miesięcy, od momentu wyprodukowania egzemplarza Anthem MRX700 do przekazania go do mojego testu, powstało ich już kilka, więc możliwy jest dalszy rozwój funkcjonalności.
Anthem MRX700 pozwala uruchomić jedną zdalną strefę, co można zrobić głównie na dwa sposoby - dostarczając sygnał z szóstej i siódmej pary terminali głośnikowych (wtedy system w podstawowym pomieszczeniu ma formę 5.1) lub wykorzystując dedykowane wyjścia niskopoziomowe. W każdym przypadku obraz może popłynąć z kompozytu.
Możliwe jest przetwarzanie sygnałów wideo z wejść analogowych na postać cyfrową, a także skalowanie obrazu do formy 1080p(/60). Zgodność HDMI z wersją v1.4 stanowi natomiast furtkę dla sygnałów 3D. Do amplitunera Anthem MRX700 dołączono dwa sterowniki; jeden klasyczny obsługuje wszystkie funkcje amplitunera, drugi ma postać karty kredytowej i spełnia wszystkie wymagania zestawu w zdalnej strefie.
Wnętrze
Wewnątrz widać, jak dużo miejsca potrzeba, aby przygotować mocny wzmacniacz. Przy przedniej ściance rozłożył się rozbudowany radiator końcówki mocy, teren z tyłu zajął transformator w metalowej puszce, a obok niego o swojej miejsce walczą płytki przetwarzające sygnały niskopoziomowe. Część zasilacza przeniesiono na kilka kolejnych płytek. Modułowa konstrukcja wymusiła wiele połączeń przewodami.
Radiator obciąża siedem modułów - każdy złożony z pary tranzystorów Sanken 2SB1647/2SD2560. Po takie układy sięgało niegdyś np. Sony w topowej serii ES. Chłodzenie wspomaga wentylator, który zamontowano na wlocie "radiatorowego" tunelu.
W swobodnym przepływie powietrza nie przeszkadzają ażurowe fragmenty bocznych ścianek oraz wentylacja płyty dolnej. Wiatraczek jest cichy i włącza się rzeczywiście tylko w chwilach termicznego kryzysu.
Odsłuch
Wciągający, ciekawy dźwięk nie musi oznaczać efektownego, ekspansywnego charakteru. Alternatywą nie jest też wyłącznie brzmienie ciepłe i łagodne. Słuchając Anthema MRX700, może nie siedziałem jak zaczarowany, lecz coś mnie przy tym neutralnym, niby zwyczajnym dźwięku zatrzymywało.
Jest w tym brzmieniu kompletność, spójność, co zachęca do słuchania, a nie analizowania i szukania braków. Trudno jednak poprzestać w recenzji na takiej pochwale i zamknąć sprawę - trzeba przynajmniej poszukać źródeł tej sytuacji.
Kompetencje Anthema MRX700 leżą w pewnych faktach, zresztą nie nowych: bardzo dobrej równowadze, umiarkowanej, ale niezduszonej dynamice. Podobnie z analitycznością, pozwalającą nasycić dźwięk strawną, wzbogacającą porcją detalu - co najważniejsze - harmonijnie wplecionego w substancję.
Zgrabne, płynne łączenie wszystkich podzakresów, bez eksponowania góry, bez jej wyostrzania czy dosładzania - jest tam jednak zarówno dotyk aksamitności, jak i delikatnej metaliczności, i to zróżnicowanie pozwala uciec od monotonii i suchości.
Najbardziej nerwowe momenty są hamowane, agresywniejsze dźwięki zachowują minimum ataku, rozpoznamy je, lecz pozostaną w pewnym dystansie. Koherentny, dobrze nasycony, przede wszystkim wyważony środek pasma działa scalająco na prezentację filmową, dialogi, nie tyle promując, co szanując ich rolę, ale i niuanse.
Zamiast wyolbrzymiać i przybliżać każdy głos, Anthem stawia na czytelność i subtelniejszą wersję komunikatywności. Dialogi nie zostają więc wyrwane z tła, pozostają w swoim akustycznym środowisku.
Anthem nieco łagodzi krawędzie, zbliża dźwięki do siebie, nie buduje bardzo szerokiej sceny, ale zapewnia dobre lokalizacje. Muzyka swinguje, zamiast iskrzyć na wszystkie strony. Anthem MRX700 woli kołysać i pulsować.
Dynamika obserwowana przez pryzmat nagłych zmian i uderzeń nie jest porywająca, lecz różnicowanie bliskich sobie dźwięków, ich plastyczność i harmonia, a zarazem niezależność, nadaje brzmieniu naturalność i swobodę.
W zakresie niskotonowym Anthem MRX700 jest raczej miękki i obszerny, ale nie opóźnia akcji. Bas jest na tyle delikatny, aby nie ciążyć i nie dominować, oraz na tyle mocny, aby współtworzyć właściwie nasycone brzmienie.
Radek Łabanowski